Trzy
opowiadania Zadie Smith tylko pozornie niewiele łączy, bo cóż mogliby mieć
wspólnego sprawiająca wrażenie rozkapryszonej Martha, nieco nazbyt usłużny
kelner Hanwell i Fatou, służąca w domu, w którym nikt się z nią nie liczy?
Smith nie tylko jednak proponuje interesujące opowieści o samotności, dla
której nie ma miejsca tam, gdzie jest jasno, gdzie wszystko widać i gdzie trwa
w najlepsze kult szybkiej codzienności. Prawdziwa sytuacja bohaterów tekstów
skrywana jest zawsze pod maską. Martha, szukając mieszkania do wynajęcia, jest
nieprzyjemna, mało komunikatywna, niechętna do nawiązywania bliższych
kontaktów. Sprawia nawet wrażenie osoby pogardliwie odnoszącej się do innych
ludzi. Z kolei Hanwell, pracujący w dość podrzędnym lokalu, zachowuje się tak,
jakby usługiwał w miejscu, gdzie sznyt, kultura i klasa liczą się najbardziej.
Dopiero pod wpływem jednego z gości (i alkoholu) otworzy się na tyle, by
pokazać, że i on ma swój dramat. Fatou usługuje u pewnej rodziny, która
traktuje ją jak powietrze. Może co prawda wychodzić z domu, a pracodawcy darzą
ją pewnym zaufaniem, ale bohaterka nie jest do końca pewna, czy jej los nie
jest tak naprawdę współczesną wersją losu niewolnicy. Fatou ma trzy zajęcia,
dzięki którym czuje się człowiekiem – to spacer obok Ambasady Kambodży i
przyglądanie się lotkom, które widać nad murem, gdy ktoś gra w badmintona,
pływanie w basenie z ciepłą wodą, na który ma wstęp dzięki podkradanym kartom, i
spotkania w kawiarni z przyjacielem, który objaśnia jej świat. To, co jest
dramatem wszystkich trzech osób, sprowadza się do następujących słów:
niespełnienie, nieistnienie, niepotrzebność.
Zadie
Smith, Lost and Found. Opowiadania, przeł. Michał Kłobukowski, Wyd. Znak,
Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz