Reportaż
biograficzny Kicińskiej wpisuje się w badania z zakresu tzw. herstory. Oto
okazuje się bowiem, że obok Janusza Korczaka, legendarnej postaci, jeśli weźmiemy
pod uwagę jego zasługi związane z teoretycznym wkładem w pedagogikę i
praktyczną opieką nad sierotami, jest jeszcze ktoś inny, równie ważny i równie
imponująco zaangażowany w pracę z dziećmi. To kobieta, Stefania Wilczyńska.
Choć sama traktowała siebie raczej jako pomocnicę doktora, tak naprawdę,
świadczą o tym fakty, pełniła rolę równoprawną. To na jej barkach spoczywało
często dowodzenie całym Domem Sierot, to ona pisywała artykuły i starała się
ulepszać komunikację między opiekunami a podopiecznymi, to ona była połączeniem
surowości (odpowiedzialności i obowiązkowości) z troskliwością (czułością i
empatią). Kicińska nie idealizuje swojej bohaterki, jednak wydobywając ją z
zapomnienia odsłania trudy codziennego życia skoncentrowanego na posłudze
innym. Na plan pierwszy wysuwa się bowiem fakt całkowitego poświęcenia dla
wychowanków. Nawet wtedy, gdy po wielu latach pracy Pani Stefa zaczyna się czuć
zmęczona i wyczerpana, szybko okazuje się, że innego życia nie zna i, co dużo
ważniejsze, innego życia nie chce. Nawet wyjeżdżając z wizytą do Palestyny
pragnie reformować dziecięcą rzeczywistość w kibucu po to, aby mali
wychowankowie czuli się lepiej i by nie byli tłamszeni przez oczekiwania
dorosłych. Warto zatrzymać się chwilę przy listach pisanych przez bohaterkę
reportażu do dzieci oraz dojrzałych już wychowanków. Widać w nich troskę,
prawdziwe zainteresowanie, świadomość wyzwań czyhających na każdego oraz
konieczności mierzenia się z nimi samodzielnie. W trakcie lektury trudno oprzeć
się wrażeniu, że Korczakowi i Wilczyńskiej udaje się stworzyć miejsce możliwie
idealne, w którym dziecko zawsze jest podmiotem, nigdy kimś bezmyślnie
podporządkowanym dorosłemu. Zasady rządzące Domem Sierot oraz przemyślenia
dwóch najważniejszych dla tego ośrodka osób, wspomnianego Doktora i Pani Stefy,
okazują się nadzwyczaj nowoczesne, stawiające na pielęgnowanie indywidualności
oraz wspólnotowości zarazem, a także potencjalnie przydatne i dzisiaj, zwłaszcza
tam, gdzie tak wiele się słyszy o różnego rodzaju nadużyciach. Stefania
Wilczyńska rusza w ostatnią drogę ze swoimi wychowankami. W przeciwieństwie
jednak do Korczaka, w przypadku którego ta sama decyzja urosła do rangi
legendy, mało kto wie o jej uczestnictwie w tym symbolicznym pochodzie żegnania
życia i witania śmierci. To ważne, że Kicińska nie akcentuje tego faktu w
sposób szczególny, dzięki temu jego heroiczność wybrzmiewa dużo mocniej. Heroiczność
i zwyczajność, bo dla Pani Stefy, podobnie jak dla Doktora, nie mogło być innej
drogi. Kicińska jako przewodniczka po biografii, której nie można do końca
zrekonstruować, pozostaje uważna, dyskretna, czujna i wierna atmosferze tamtych
czasów. To dużo, bo dzięki temu ta bardzo ciekawa opowieść zyskuje również w
sensie literackim.
Magdalena
Kicińska, Pani Stefa, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz