Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

sobota, 7 lutego 2015

Dzisiaj, jutro, wczoraj (J. Banville, Prawo do światła)

Pozornie Banville sięga do zgranego kulturowo motywu, a mianowicie do romansu nastolatka z dojrzałą kobietą. Wspomnienie tego zakazanego związku to fundament opowieści. Myliłby się jednak ten, kto usiłowałby skwitować tę historię jedynie jako zapis miłosnych rozterek chłopca, wspominanych po latach przez dorosłego mężczyznę. Banville proponuje bowiem opowieść o chwili, która przemija i naznacza swoją intensywnością całe życie, o przekraczaniu granic, w których rozpaczliwe chwytanie się trwania miesza się z odczuwaniem bliskości nieuchronnego końca, o niemożności pogodzenia się z tym, czego nie jesteśmy w stanie pojąć, bo to, co niezrozumiałe, boli i rozdrapuje niegojące się rany. Główny bohater musi funkcjonować, nie uzyskawszy odpowiedzi na najważniejsze pytanie: dlaczego tak to się skończyło? Dotyczy ono i owego nastoletniego romansu z matką szkolnego kolegi, i śmierci córki, która, jak się okazało w trakcie sekcji zwłok, była w ciąży, i małżeństwa, trwającego w zawieszeniu, przyzwyczajeniu, samooskarżeniu, i przedziwnej relacji z partnerką z planu filmowego. Koniec przychodzi nagle, nic go nie zapowiada, za to uderza mocno i pozostawia ślad na całe życie. Nie bez powodu w powieści pojawia się stwierdzenie „Skończyło się coś, co miało się nigdy nie skończyć” (s. 302), a także: „Bez jednego dźwięku kończył się świat” (s. 302). Doświadczenie straty staje się przeżyciem nieprzekazywalnym. Główny bohater musi zmierzyć się z traumą w samotności. O tym, co stracił i przed laty, i kiedy był już dorosły, nie umie rozmawiać z drugim człowiekiem. Choć wydaje mu się, że jego cierpienie to także katastrofa uderzająca w otoczenie, za każdym razem musi zrozumieć, że jest inaczej. Świata, w obiektywnym rozumieniu tego słowa, nie obchodzi to, że bohater przeżywa właśnie swój prywatny koniec świata. Banville z dużą wrażliwością pokazuje, jak to, co ostateczne w znaczeniu negatywnym, miesza się z intensywnością doznań pojmowanych pozytywnie. Niezależnie jednak od tego, co jest akurat doświadczeniem bohatera, musi on również cały czas oswajać się z samotnością.


John Banville, Prawo do światła, przeł. Jacek Żuławnik, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz