Reporterska
opowieść Sturisa rozpoczyna się od opisu smrodu, zapachu, który odrzuca, ale i
przypomina o dobrych chwilach. Brzmi nieco absurdalnie, ale autorowi udaje się
pokazać pracę w małżowni jako sztukę radzenia sobie ze szczegółem, system,
który doskonale funkcjonuje i wspólnotę, która okazuje się nadzwyczaj trwała.
Sturis to nie tylko uważny obserwator opisujący zasady funkcjonujące w firmie,
ale i członek portretowanej społeczności. Nie bez powodu więc natkniemy się na
fragment, kiedy to reporter opowiada zaprzyjaźnionym kobietom, że planuje
napisać książkę. Scena to kończy się deklaracją chęci przeczytania tego, co
napisze, w domyśle więc akceptacją miejscowych. Autor jest obecny w tekście.
Odwołuje się do własnych przeżyć, gdyż wielokrotnie przebywał na wyspie Man.
Pracował tutaj, miał znajomych i przyjaciół, identyfikuje się z miejscami,
które są częścią jego wspomnień. Ta prywatna część opowieści zamienia się miejscami
w rodzaj deklaracji totalnej akceptacji dla wyspy, jej historii i
teraźniejszości, ludzi ją zamieszkujących. Sturis panuje nad właściwymi
proporcjami. Nie ma więc tutaj mowy o narcyzmie, każde wspomnienie czemuś służy
i wzmacnia charakterystykę opisywanego miejsca. Reporter postanawia opowiedzieć
o wyspie z innej perspektywy. Innej, bo miejsce to nie jest powszechnie znane,
tak więc bardziej oczywiste byłoby skoncentrowanie się właśnie na rodowitych
mieszkańcach, a nie na Polakach, jak to uczynił autor. Sturisa interesują
Polacy, którzy zdecydowali się osiedlić na wyspie Man – przyjechali do pracy,
udało im się znaleźć spokój i bezpieczeństwo, przeżyli trudne chwile, odnieśli
mniejsze lub większe sukcesy, nie dali się złamać problemom, kłopotom i
porażkom. Warto zauważyć, że autorowi tworzy niebanalny portret emigranta. To
człowiek zadowolony z życia, który odnalazł swoje miejsce na ziemi i świetnie
się odnajduje w małej, ale przyjaznej, społeczności wyspiarskiej. Ten pozytywny
wizerunek zapada w pamięć i skłania do refleksji nad koniecznością
przewartościowania niektórych słów tak chętnie nadużywanych w kontekście
opuszczenia kraju. Sturis powraca również do ciekawej i romantycznej historii
miłosnej. Pewna wiekowa staruszka wspomina swoją wielką miłość sprzed lat.
Mężczyzna był Polakiem, a po zakończeniu wojny zniknął i nie odezwał się
więcej. Wspólnymi siłami kobiecie i reporterowi udaje się ustalić, jaki był
powód milczenia. Towarzyszymy więc autorowi w tropieniu nie tylko współczesnych
polskich śladów, ale i tych sięgających kilkadziesiąt lat wstecz.
Dionisios
Sturis, Gdziekolwiek mnie rzucisz. Wyspa Man i Polacy. Historia splątania, Wyd.
W.A.B., Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz