Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

niedziela, 31 października 2021

Poszukiwania (G. Łyś, Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie)

 

Choć Grzegorz Łyś decyduje się na dość tradycyjny sposób opowiadania o życiu i czasach Bronisława Malinowskiego, to jednak szybko okazuje się, że taki tryb przybliżania czytelnikowi biografii jednostki i jednocześnie biografii środowiska oraz biografii epoki ma swoje uzasadnienie i doskonale się broni. Szczególnie interesujące wątki, na które warto zwrócić uwagę, to skupienie się na momentach nieudanego zwykle pogodzenia sprzeczności. Łyś rekonstruuje obecność Malinowskiego w ówczesnym środowisku intelektualnym. Możemy więc na przykład przeczytać obszerne fragmenty dotyczące przyjaźni z Witkacym oraz analizy „622 upadków Bunga” pod kątem odniesienia do autentycznych postaci i wydarzeń. Pokazanie wewnętrznej walki między ambicjami artystycznymi a zaangażowaniem się w badania naukowe to również ten moment w życiorysie Malinowskiego, który pokazuje nieoczywistość jego wyborów. Warto zwrócić uwagę na obszerny wątek dotyczący sposobu nazywania relacji z kobietami oraz na słownictwo dotyczące badanej społeczności. To ciekawy pretekst do dyskusji w kontekście zwrotu postkolonialnego oraz maczystowskiej perspektywy przyjmowanej przez tych, którzy przyglądali się życzliwie temu, co obce i odmienne. Z perspektywy biograficznej, ale i literacko-naukowej za fascynujące można uznać zaakcentowanie konsekwencji upublicznienia dziennika Malinowskiego i krytycznego odbioru jego narcyzmu oraz nieocenzurowanych, trudnych do zaakceptowania komentarzy na temat kobiet i rzeczywistości. Jednocześnie jednak „Dzikie żądze” okazują się opowieścią o człowieku wybitnym, ale mocno zagubionym, znajdującym się ciągle w uścisku oczekiwań, tabu i własnych wątpliwości. Grzegorzowi Łysiowi udaje się to uwikłanie uchwycić i zniuansować bez, co ważne, nadmiernego sentymentalizmu.

 

Grzegorz Łyś, Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie, Wyd. W.A.B., Warszawa 2021.

piątek, 29 października 2021

Nazywanie świata (M. Pilot, Dzikie mieso)

 

Książka ta, okładkowo nazwana „prawdopodobnie najbardziej radykalnym utworem powstałym w języku polskim”, faktycznie robi rewolucję w oczekiwaniach i poznawczych możliwościach czytelnika. Pozornie niezwiązane ze sobą zdania układają się w poszatkowaną opowieść à rebours. „Dzikie mieso” wydaje się przewrotnym dialogiem z „Chłopami” Władysława Reymonta. Tutaj również, choć przy użyciu mniejszej liczby słów, rozgrywa się opowieść objaśniająca reguły wiejskiego świata. Mamy więc to, co dobre i to, co złe, mamy próby budowania słownika i zarazem stwarzania tej rzeczywistości na nowo przez wyjaśnianie znaczenia słów, mamy nieprawdopodobną mieszankę językową, w której wiejskie, gwarowe, charakterystyczne dla danych miejsc i środowisk zyskuje możliwość wybrzmienia i zaistnienia. To książka eksperyment. Zainteresuje zwłaszcza tych, których pasjonuje język i to, co można z językiem w tekście zrobić. Marian Pilot może dużo, a tę energię, dynamikę, pasję pracy z językiem widać w książce doskonale. „Dzikie mieso” to przykład pisania świadomego, konsekwentnie zapatrzonego w wiejskość, atmosferę świata, który odchodzi w niepamięć, słowa zbyt szybko znikające. To także niezwykła gotowość eksperymentowania z formą. Zważywszy na sposób zapisu, na myśl przychodzi poezja, równie wiele jest jednak tutaj z prozy. Rytm zdań kojarzy się z dziennikiem pełnym życiowych sentencji do zapamiętania. Treść z kolei to uchwycenie zwyczajności, przeciętności, nieistotności. Zabawa, ale i projekt – pozornie archaiczny z racji odwołania do ludowości, ale zarazem nowoczesny i językowo odważny.

 

Marian Pilot, Dzikie mieso, Wyd. korporacja ha!art, Kraków 2021.

niedziela, 24 października 2021

Bez wyjścia (F. Melchor, Czas huraganów)

 

Mroczna, duszna, dosadna, fascynująca – takie epitety przychodzą na myśl jako pierwsze po lekturze „Czasu huraganów”. Intrygująca językowo – pełna pasji, złości, irytacji, pędząca w szaleńczym rytmie, tak można by to ująć metaforycznie, ku przepaści. Melchor nie daje czytelnikowi odpocząć od emocji. Cały czas trzyma odbiorcę w napięciu, odtwarzając skomplikowane relacje między bohaterami. Śmierć będzie się tutaj mieszała z życiem, wiedza o sekretach z piętnowaniem i stygmatyzowaniem, namiętny seks z brutalnością i dosłownością, troska o drugą osobę z przemocą psychiczną i fizyczną, racjonalność z wiarą w magię, kobiecość uwikłana z stereotypy z męskością naznaczoną społecznymi oczekiwaniami, brak perspektyw z nadziejami, które okazują się złudne, mizoginizm z maczyzmem, obojętność na uczucia innych z uważnym rejestrowaniem cudzych emocji. Gatunkowo można by potraktować powieść Melchor jako grę z konwencją kryminału psychologicznego. Mamy przecież tutaj zbrodnię. Z czasem okaże się również, że znamy sprawców. Znajdzie się także świadek, dzięki któremu prawdopodobieństwo odpowiedzialności za popełniony czyn zostanie urealnione. Będziemy również obserwatorami wielu innych sytuacji, które da się powiązać z przestępstwem. Trwałe więzi, spotkania na chwilę, zaangażowanie, którego miało nie być, odkrywanie własnej tożsamości, wiara w cudzą siłę, dzięki której nasze życie może się zmienić, magia powiązana i wpisana w codzienność – to wszystko mocno oddziałuje na czytelnika, odsłaniając nieuchronność tego, co się wydarzyło, i niezwykle intensywne napięcie (i to odwołujące się do nienawiści i złości, i to bazujące na namiętności) towarzyszące relacjom bohaterów. Warto!

 

Fernanda Melchor, Czas huraganów, przeł. Katarzyna Sosnowska, Wyd. Mova, Białystok 2021.