Nareszcie!
– chciałoby się powiedzieć. Nareszcie Sylwia Chutnik rezygnuje w swojej prozie
z przewidywalnej publicystyki, nie odchodząc jednocześnie od społecznego
zaangażowania. To bardzo ważna cecha, której symptomy dało się już zauważyć w
zbiorze opowiadań „W krainie czarów”. W moim prywatnym rankingu mamy w tym
przypadku do czynienia z najlepszą książką autorki. Odnotowuję to z prawdziwą
przyjemnością, choć opowieść o tytułowej Jolancie nie ma w sobie nic
przyjemnego. Chutnik stawia na historię smutną, przygnębiającą, odcinającą się
od jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro. Ta mroczna tak naprawdę opowieść nie
opiera się na sensacyjnych wydarzeniach, nie wiadomo jak traumatycznych
doświadczeniach, czy cierpieniu, z którego nie da się otrząsnąć. Dramat głównej
bohaterki, co Chutnik rozgrywa intrygująco, sprowadza się do przytłoczenia
siermiężną codziennością i świadomości, że w życiu nie może się nic zmienić.
Autorka opowiada o zranionym, choć później dorosłym, dziecku – Jolanta musi
przejść przyspieszony kurs dojrzewania, gdy ojciec odchodzi do kochanki, a
matka spektakularnie przeżywa porzucenie. Dojrzałość zamienia się w tym wypadku
w nieumiejętne powtarzanie źle zapamiętanych gestów. Nie dziwi więc to, że ani
samodzielność, ani małżeństwo, ani macierzyństwo nie dają ocalenia. Jolanta nie
potrafi mierzyć się ze światem – z jego wyzwaniami i ograniczeniami. Poddaje
się temu, co się jej przydarza. Jest bierna, bo nie umie w świecie, który ją
otacza, znaleźć żadnego punktu zaczepienia. Ratunkiem są dla niej kolorowe
szkiełka, dzięki nim we wszechobecnej szarości pojawia się kolor, a ucieczka
polegająca na odmowie myślenia i czucia może się, choć na chwilę, udać. Jednak
powieść Chutnik to nie tylko zapis dramatu kobiety bez właściwości, w której
życiu nie wydarzy się nic spektakularnego, choć właśnie ciężar owej
przeciętności uruchomi w bohaterce gen szaleństwa. Ten zaś stanie się synonimem
nieświadomej odmowy życia takiego, które stało się udziałem Jolanty z racji
miejsca i czasu urodzenia. Książka Chutnik okazuje się również ciekawym
portretem warszawskiej dzielnicy Żerań. Blokowiska zdają się rządzić swoimi
prawami, a klatki schodowe, na których można spotkać sąsiada, bywają pełne niebezpieczeństw.
Przygnębiający obraz miejsca zostaje zderzony ze schyłkiem komunizmu i
wyzwaniami związanymi z okresem transformacji. Nowy lepszy świat tak naprawdę
niewiele zmienia w przestrzeni prywatnej. Lęki Jolanty pozostają równie
intensywne, a poczucie nieprzystawalności marzeń do rzeczywistości jest tak
bardzo dojmujące, że zmusza do odmowy dalszego uczestnictwa w codzienności.
Sylwia
Chutnik, Jolanta, Wyd. Znak, Kraków 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz