Nevo
okazuje się pisarzem zaskakującym, barwnie snującym opowieść o uczuciach i
emocjach, które trwają uśpione do momentu, aż będą mogły narodzić się na nowo,
dowcipnym, ale i refleksyjnym. Ci, którzy pamiętają „Neuland” tego autora mogą
być nieco zaskoczeni stylistyką „Samotnych miłości”. Tak naprawdę jednak szybko
dostrzegą pewne podobieństwa między powieściami. To, co w „Neuland” jest
utrzymane w nieco poważniejszym tonie, tutaj zyskuje lekkość, dzięki której
trudno czasami oprzeć się wrażeniu, że to, o czym czytamy, dzieje się między
snem a jawą. Nevo interesują związki między miłością, pamięcią a historią. Decyduje
się na przyjrzenie tym relacjom w kontekście prywatności, dzięki czemu to, co
smutne, budzi również uśmiech na twarzy, co bolesne, staje się momentami
sprawiedliwe, co przewidywalne, zamienia się w niespodziewane i zaskakujące.
Ważnym punktem odniesienia dla całej opowieści jest zamówienie, które musi być
zrealizowane. Na osiedlu zbudowanym wbrew wszelkim regułom użyteczności
publicznej ma powstać mykwa. To, że ma powstać, nie jest jeszcze problemem, bo
przecież jest ktoś, kto chce rytualną łaźnię sfinansować. Trudności pojawiają
się wtedy, gdy okazuje się, że mieszkańcy osiedla niewiele mają wspólnego z
tradycją przodków i nie zamierzają kultywować jej z tego tylko powodu, że tak
chcą urzędnicy. Okazuje się jednak, że mykwa staje się źródłem negocjacji
zarówno dotyczących przestrzeni, jak i tego, co może jeszcze się wydarzyć, a co
wydawało się, że już nigdy się nie wydarzy w związkach bohaterów. Przeszłość
powraca na chwilę w miłości odnowionej i uruchomionej dzięki magicznej sile tkwiącej
w niechcianej przez nikogo mykwie. Stęsknione ciała wbrew zaplanowanym w łaźni
rytuałom na chwilę spotkają się, choć nawet w marzeniach wydawało się to
niemożliwe.
Eshkol
Nevo, Samotne miłości, przeł. Magdalena Sommer, Wyd. Muza, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz