„Słone łąki” to nieoczywiste połączenie prozy autobiograficznej z esejem o miejscach i krajobrazie oraz esejem o pamięci. Autorka zaprasza czytelnika do przyjrzenia się procesowi związanemu z przemijaniem, próbą odtworzenia przeszłości oraz stopniowym akceptowaniem tego, że warstwa doświadczenia przynależna do teraźniejszości jest dominująca i jednocześnie najbardziej osobista. Dorthe Nors umieszcza fragmenty własnej biografii w historii miejsc, które odwiedza. Czasami są to doświadczenia z dzieciństwa, innym razem przeżycia przypisane do dorosłości. W każdym wypadku mamy jednak do czynienia z dobitnym pokazaniem, że to, co kiedyś było bliskie, dzisiaj funkcjonuje na innych zasadach. Niekoniecznie okazuje się obce, ale ewentualna więź, która przetrwała, jest już innego rodzaju. To odkrywanie siebie z czasu minionego i trochę jednak zapomnianego komponuje się dobrze z odsłanianiem przeszłości miejsc, ale i ich specyfiki, opartej niejednokrotnie na pielęgnowaniu izolacji, zamknięcia, stygmatyzacji inności czy wiary w magiczność pewnych przeżyć. Fragmenty, w których autorka pokazuje, jak to jest być swoją i zarazem obcą, niechcianą, ukaraną odrzuceniem, są wyjątkowo ciekawe. Zwłaszcza że w jakimś sensie pozostają spójne z surowością krajobrazu, w którym dany proces akceptacji lub stygmatyzacji się dzieje. Warto również zatrzymać się przy znoszeniu granic między brzegiem a morzem. W trakcie lektury trudno oprzeć się wrażeniu, że w opowieści tej „bycie nad morzem” i „bycie na morzu” to forma tego samego doświadczenia, nie tyle dwa różne stany, ale raczej jedność. Intrygujące!
Dorthe Nors, Słone łąki. Wybrzeże Morza Północnego, przeł. Elżbieta Frątczak-Nowotny, Wyd. Czarne, Wołowiec 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz