Publikacja
Katarzyny Nowak ma charakter popularny. Nie ma w tym nic złego. Wręcz
przeciwnie, przystępne, atrakcyjne, wzbogacone licznymi ciekawostkami przedstawienie
tytułowego tematu jest na pewno potrzebne. Autorka decyduje się jednak na
nazbyt łatwe rozwiązanie, co daje efekt mocno karkołomny. Wybranie na okładkę
zdjęcia niewinnego (te oczy!) chłopca to oczywisty chwyt marketingowy
wydawnictwa. Na pewno zdjęcie przyciąga. Problem w tym, że autorka wpisuje się
stylistyką w kiczowatość przekazu wizualnego. Nie ulega wątpliwości, że praca
dzieci ponad siły i związek owego niewolniczego uzależnienia z przynależnością
do klasy społecznej ma wymiar dramatyczny i poruszający. Nie ma więc potrzeby
dodatkowo wzmacniać tego rozpaczliwego efektu poprzez słabej jakości
fabularyzację historii i emocjonalne sformułowania. Wypada to irytująco i dość
naiwnie, zwłaszcza że mówimy o książce historycznej. Autorka bazuje na
konkretnych zapiskach tych, którzy postanowili udokumentować swój ciężki los.
Tak naprawdę więc mamy do czynienia ze streszczeniami tego, co autorka
przeczytała. Koncept ten, zważywszy na wspomnianą infantylizację przekazu,
niekoniecznie okazuje się wart uwagi. Szkoda, wielka szkoda.
Katarzyna
Nowak, Dzieci rewolucji przemysłowej. Kto naprawdę zbudował współczesny świat,
Wyd. Znak Horyzont, Kraków 2019.
Zwykle nie oceniam książek po okładce, ale ta seria Znaku (z fotograficznymi) nie wzbudza mojego zaufania, spodziewam się zawsze właśnie wspomnianego przez Ciebie spłycenia. A przecież można popularyzować złożone, trudne tematy w sposób odpowiedzialny, bez trywializowania.
OdpowiedzUsuń