Książka
Matta Rudda utrzymana jest w swobodnej, felietonowej stylistyce. Niektórych
może to razić, bo spodziewają się, być może, poważnych diagnoz na temat
tytułowych Anglików. Rudd tylko pozornie jednak stawia na powierzchowność,
lekkość, dowcip. Zresztą w takim sposobie opowiadania nie ma nic złego. Odziera
bowiem swoich bohaterów z powagi, przypisywanej im nudy oraz obowiązkowej five o’clock tea. Stara się pokazać powszechną
unifikację, której ofiarami jesteśmy, i stopniowe zatracenie tych obyczajów,
które wcześniej uznawano za charakterystyczne dla danej społeczności. Nie
ukrywa, że różnice mniej wynikają z bycia przedstawicielem danego narodu, a
bardziej z klasowości. Rudd opowiada w sposób anegdotyczny, wychodząc z
założenia, że właśnie dzięki temu uda mu się odsłonić to, co wszyscy widzą i w
czym uczestniczą, a czego w sztuczny sposób próbują nie dostrzegać. Reguły
rządzące codziennością zostają zniesione, a nawyki opisywanych osób powiązane
są z doświadczanym na co dzień pośpiechem i wygodą. Autor nie traci z oczu
różnego rodzaju absurdów, dzięki czemu czytać tę książkę można nie tyle jako
przewodnik, co raczej dowcipny spis sytuacji, które rodzą w opisującym
złośliwość powiązaną z życzliwością. Badania terenowe, tak żartobliwie da się
określić pracę Rudda, prowadzone wśród Anglików przynoszą dużo zaskoczeń i
pozwalają stwierdzić rzecz oczywistą, choć nie zawsze akceptowaną, a mianowicie
nieprzystawalność tego, co stereotypowe, do realnych ludzi i sytuacji.
Matt
Rudd, Anglicy. Przewodnik podglądacza, przeł. Magdalena Rabsztyn-Anioł,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz