„Dziennik
księdza Franza Pawlara” to ciekawe i warte uwagi świadectwo czasów. Literacko
nie jest może szczególnie udane, za to faktograficznie już tak. Pawlarowi udaje
się oddać atmosferę tego momentu, kiedy bliskie jest wejście Rosjan, a
niemiecka władza zaczyna się chwiać. Kapłana nie interesuje jednak polityka.
Skupia się na obserwowaniu ludzi, odnotowuje ich zachowania, martwi się tym, że
w sytuacji granicznej jego wierni zapominają o jakichkolwiek hamulcach
moralnych. Z troską i zaangażowaniem opowiada o świecie, który się zmienia i,
choć niegdyś bliski, teraz zaczyna być obcy. Ksiądz Pawlar zauważa nie tylko
panujący wśród ludzi strach przed Rosjanami, ale również łatwość, z jaką
przychodzi im rezygnacja z zasad obowiązujących na co dzień i dotychczas
przestrzeganych. Na szczególną uwagę zasługuje to, co dzieje się z pałacem w
Pławniowicach. Autor wspomnień staje się w pewnym sensie strażnikiem
posiadłości. Kiedy hrabia opuszcza majątek, daj mu klucze do wszystkich
pomieszczeń. Pozornie nie chodzi o wyjazd na zawsze, kapłan wie jednak, że tego
typu gesty nie są przypadkowe. Pawlar próbuje pilnować pałacu, szybko jednak
się okazuje, że utrzymanie ładu i porządku to tylko złudzenie. Ksiądz jest
świadkiem plądrowania komnat, rozkradania mebli i cennych rzeczy. Szczególnie
uderzające jest to, że wśród osób, które w stanie przypominającym szał, włamują
się do majątku, są również dzieci. Im też udziela się ta specyficzna swoboda
moralna i zawieszenie wcześniej cenionych wartości. Symptomatyczne jest, że
kapłan próbuje przemawiać do rozsądku szabrujących mieszkańców, ale nikt go nie
słucha. Mocno wybrzmiewa jeszcze jedna scena związana z okradaniem pałacu, a
mianowicie włamanie się do spiżarni, w której przechowywano wina. Pawlar
porównuje dziejące się tam sceny do dantejskich. Opowieść księdza, choć jest
świadectwem jednostki, tak naprawdę znakomicie pokazuje, co miało miejsce w
czasie, kiedy wojna się kończyła, a normalność jeszcze nie nastała. Samotność
kapłana w świecie, w którym zasady przestały obowiązywać, okazuje się wyjątkowo
przejmująca. Pawlar pokazuje także, jak ważne było używanie odpowiedniego
języka. W opisywanym przez niego okresie można było zginąć, kiedy zostało się
uznanym za Niemca, tak więc mówienie po polsku w przypadku Ślązaków okazywało
się bardzo istotne. We wspomnieniach księdza nie ma wielkich wydarzeń, jest za
to codzienność, która odsłania wielkość i małość zwykłych ludzi.
Dziennik
księdza Franza Pawlara. Górny Śląsk w 1945 roku. Opis pewnego czasu, przekład i
komentarz: Leszek Jodliński, Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej, Kotórz
Mały 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz