Katarzyna
Boni przygląda się Japończykom, którzy podnoszą się po trzech doświadczonych
końcach świata. Są to tsunami, trzęsienie ziemi i awaria w elektrowni atomowej
Fukushima, które wydarzyły się w 2011 roku. Reporterka proponuje reportaż mocny
w swojej wymowie, katastroficzny, by nie powiedzieć apokaliptyczny, a
jednocześnie poetycki i paradoksalnie krzepiący. Choć skutki kataklizmów są
odczuwane do dzisiaj, Japończycy próbują żyć dalej i mimo wszystko. Nie
zapominają o śmierci, jest ona częścią ich biografii, ale zmuszeni są akceptować
tymczasowość i ostateczność. Czytelnikowi z pewnością zapadną w pamięć obrazy
osób poszukujących bliskich po tsunami, ludzi opuszczających swoje domy i
zwierzęta, bo tam, gdzie żyli, jest zbyt duże skażenie promieniotwórcze, czy mieszkańców
osiedli kontenerów, które miały istnieć krótko, a stają się coraz bardziej
długotrwałym rozwiązaniem. Boni portretuje świat, który doświadczył własnego
końca, a jednocześnie, mając świadomość hipotetycznego kolejnego zagrożenia,
musi odbudować swoje podstawy i uwierzyć w przyszłość. Ci, którzy stracili
wszystko, starają się odnaleźć w rzeczywistości, która okazuje się obca. Nie ma
w niej żadnych znajomych punktów odniesienia. Cała topografia została
unieważniona. Również mapa znaczona emocjami jest nieaktualna, bo bliscy albo
umarli, albo nie zostali odnalezieni, co właściwie równa się temu samemu. Reporterka
przysłuchuje się głosom tych, którzy wiedzą, że czeka ich samotne budowanie
codzienności. Największe zainteresowanie innych jest zawsze tuż po katastrofie,
a od niej minęło przecież trochę czasu. Trzeba więc próbować żyć w cieniu
istniejącego nadal zagrożenia, bo to, co się wydarzyło, może się powtórzyć.
Ostrzeżeniem są zniszczone miasta, drogi, zmyte z powierzchni ziemi domy, opuszczone
wsie pełne głodnych zwierząt w strefie największego napromieniowania. Boni
pokazuje, że rzeczywistość po Apokalipsie istnieje, tyle że trzeba w niej dalej
funkcjonować.
Katarzyna
Boni, Ganbare! Warsztaty umierania, Wyd. Agora, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz