Debiutancka powieść Małgorzaty Lebdy wpisuje się w grupę innych utworów ostatnich lat, dla których życie poza centrum, powrót do dzieciństwa, bliskość przyrody, nie do końca zdefiniowane, ale kształtujące tożsamość traumy stanowią ważny punkt odniesienia. Na uwagę w tym przypadku zasługuje język opowieści – z jednej strony bazujący na zdaniach krótkich, pojedynczych, następujących po sobie w szybkim tempie, z drugiej wykazujących się pomimo tej dynamiki pewną niespiesznością, łagodnością i uważnością. Ten kontrast, choć jest utrzymany właściwie od początku do końca, nie wydaje się przesadą i nie męczy w procesie lektury, raczej daje efekt włączania się i czytelniczego zaangażowania. Dodatkowym wzmocnieniem rytmu opowieści jest kategoria „pomiędzy”, która dominuje w kontekście relacji między(nie)ludzkich. Nie bez powodu zaznaczam nieoczywistość pozycjonowania człowieka w tej historii, bowiem zwierzęta i ich doświadczenia na pograniczu życia i śmierci są równie ważne jak podobne przeżycia ludzi. Co więcej, w krąg naznaczania śmiercią i rwania się do życia włączone są również rośliny, które stają się częścią owych międzygatunkowych relacji. Centralnym punktem w tym kontekście będzie ubojnia zwierząt, znajdująca się w bliskim sąsiedztwie domu babci i dziadka bohaterki-narratorki. Dźwięki, zapachy, cisza, oczekiwanie – to wszystko powiązane jest z chorobą, umieraniem, ostatecznością, ale i ozdrowieniem, ucieczką od końca i chwytaniem życia za wszelką cenę. W obu przypadkach ważne jest towarzyszenie, odsłaniające bliskość, dziedziczenie, bycie ciałem z ciała. Warto!
Małgorzata Lebda, Łakome, Wyd. Znak, Kraków 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz