„Wojenkę” Magdaleny Grzebałkowskiej można czytać równolegle do „Ostatnich świadków. Utworów solowych na głos dziecięcy” Swietłany Aleksijewicz. O ile jednak Noblistka skoncentrowała się na dziecięcych wspomnieniach w kontekście Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, o tyle autorka „1945” zdecydowała się na zupełnie inny projekt. W opowieści zaproponowanej przez Grzebałkowską liczy się wielogłosowość, różnorodność, ale i w pewnym sensie totalność doświadczenia II wojny światowej. U Aleksijewicz otrzymujemy wycinek dziecięcego świata uwikłanego w wojnę – świata zranionego, pogruchotanego przez nienawiść, zniszczonego przez śmierć. Grzebałkowska stara się natomiast pokazać to, co zostaje uchwycone w jednej ze scen, kiedy to umieszczone w sierocińcu polskie dzieci obrzucają kamieniami dzieci rosyjskie, umieszczone w podobnym ośrodku. W którymś momencie i jedni, i drudzy uświadamiają sobie, że łączy ich ten sam los i podobne cierpienie. Zaczynają więc nawiązywać więzi. Jeśli więc czytamy o młodych ludziach, dla których wojna stała się doświadczeniem formacyjnym, szybko dostrzegamy to, co wyłania się z kolejnych historii przytaczanych przez reporterkę – szczątkowość zapamiętanego dzieciństwa, straty, z którymi nawet kilkadziesiąt lat później nie potrafią się pogodzić, szczegóły straszliwej codzienności, zapamiętanej na całe życie, śmierć – ta, której było się świadkiem, i ta, którą trzeba było zadać, wreszcie nadludzki wysiłek, by przetrwać mimo wszystko. Magdalena Grzebałkowska zderza ze sobą historie dzieci, które urodziły się i mieszkały w łagrach, dzieci nazistów i komunistów, dzieci o niejasnej tożsamości, które wykluczono z każdej z grup, dzieci z rodzin sprawców i ofiar jednocześnie, dzieci z okaleczoną przeszłością, której nie potrafią nawet szczątkowo odtworzyć, i dzieci uciekające przed wojną domową w Hiszpanii do Związku Radzieckiego. Pozornie są to zupełnie inne opowieści, a już na pewno inne życiorysy. Możemy jednak wskazać coś wspólnego, co łączy całe pokolenie – wojnę jako ten zwrot w biografii, który zmusza dzieci do gwałtownego wejścia w świat dorosłych i do zmierzenia się z przeżyciami, przed którymi wszystkich, a zwłaszcza młodych, powinno się chronić. Reporterka zwraca również uwagę na rolę pamięci i względność pamiętania. Godzi się z tym, że inny czas może przynieść odmienną wersję opowieści, że prawdę nie zawsze da się opowiedzieć, że pragnienie posiadania własnej historii może generować historie oparte na fałszu, że czasami nie starczy czasu, by się spotkać i dać świadectwo, a innej okazji, tak też bywa, może już nie być. Dorosłym, którzy opowiadając swoje losy, na nowo stają się dziećmi możemy towarzyszyć – tak po prostu, ze zgrozą, z szacunkiem, z troską dla tych, kim byli przed kilkudziesięciu laty. Warto docenić sposób opowiadania reporterki, a mianowicie dzielenie tekstu na fragmenty, sceny, obrazy. Dzięki temu sugestywnie oddana zostaje praca pamięci – skoncentrowanie na szczególe, a zarazem wymazywanie niektórych wydarzeń. Lektura obowiązkowa.
Magdalena Grzebałkowska, Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia, Wyd. Agora, Warszawa 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz