To
reportaż potrzebny, dający do myślenia, skłaniający do dalszych poszukiwań.
Rodzi jednak niedosyt, bo miejscami ma się wrażenie nazbyt szybkiego i
powierzchownego dotykania poszczególnych wątków. Impresyjnie potraktowany temat
Żyrardowa oraz autobiograficznych związków autorki z tym miejscem ewidentnie
zyskałby, gdyby poświęcono mu więcej miejsca. Podobnie inne wątki związane z
pracą, które portretuje autorka. Niezależnie jednak od tego, czy przedstawiony
przez nią przegląd dramatów i sytuacji związanych z aktywnością, która może być
pasją, traktowana jest jako obowiązek, bywa marzeniem, ale i zdarza się, że
jest upodleniem, czytelnika satysfakcjonuje, czy może rodzi zirytowanie,
Gitkiewicz udowadnia, że tego typu opowieść jest potrzebna. „Nie hańbi” to
książka, która pokazuje, że praca nie dla każdego ma identyczne znaczenie oraz
że nie każda praca ma taką samą wartość. Nie chodzi tylko o przywileje i
obowiązki czy o kontekst ekonomiczny, równie ważne okazuje się społeczne
postrzeganie danej aktywności oraz relacje międzyludzkie składające się na
współpracę oraz hierarchiczność. Trochę szkoda, że w książce dominuje jednak
perspektywa dużego miasta, ale już na podstawie tego, co przedstawia Gitkiewicz
widać moc sprawczą wpisaną w posiadanie lub utratę pracy, nieprzystawalność
światów oraz odmienny status tych, którzy zatrudnieni są na etacie i którzy
etatu nie mają. Widać, że autorka uważnie obserwuje otoczenie, miejscami
niepotrzebnie próbuje wzmacniać napięcie krótkimi zdaniami lub równoważnikami
zdań zapisywanymi w formie akapitu. Mam wrażenie, że gdyby Gitkiewicz
zdecydowała się na dokładne i wielowymiarowe sportretowanie jednego wątku,
reportaż ten wybrzmiałby jeszcze mocniej. W takiej formie okazuje się
intrygującą wprawką, zapowiedzią, potencjalnością zasługującą na uwagę. Tylko,
a może aż.
Olga
Gitkiewicz, Nie hańbi, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz