Coraz
częściej mówienie o literaturze wiąże się również z koniecznością odnoszenia
się do akcji promocyjnych, zaplanowanych jako działania mające wspierać sukces
książki. Nie inaczej jest w tym przypadku. Zmiana nazwy jednej z warszawskich
kawiarni na tę, która jest tytułem powieści Miłoszewskiego, rozłożona w czasie
możliwość spotykania w tym miejscu autora, postawienie na stylistykę z nie tak
odległej przeszłości, wreszcie artystyczna w swoim zamyśle okładka książki – to
wszystko miało wzmocnić reklamową sugestię, iż mamy w tym wypadku do czynienia
z literackim zwrotem autora w kierunku literatury artystycznej. Korzystającej
obficie z możliwości oferowanych przez literaturę środka, ale jednak
artystycznej. Potwierdzeniem tego może być również gatunkowe (okładkowe) zakwalifikowanie
powieści, a mianowicie „komedia ironiczno-romantyczna”. Czy zabieg okazał się
udany? Główni bohaterowie powieści to małżeństwo w dość zaawansowanym wieku.
Parę poznajemy w chwili, gdy przygotowują się do swojej rocznicy. Święto, które
obchodzą, to dzień, kiedy pierwszy raz poszli do łóżka. Grażyna ma
siedemdziesiąt osiem lat, Ludwik osiemdziesiąt trzy. Opis ich przygotowań do
kolejnej namiętnej nocy jest, oczywiście, dość zabawny, jednak zbudowanie
komizmu sytuacyjnego w tym wypadku nie jest czymś trudnym. Opiera się na oczywistych
paradoksach, jak chociażby kupowanie seksownej bielizny czy spożywanie viagry. Niespodziewanie
dochodzi do pewnej zmiany, która całkowicie przewartościowuje życie bohaterów.
Oto okazuje się, że przenieśli się w czasie. Są znowu młodzi, atrakcyjni, ale
dużo dojrzalsi jednocześnie, bo zdobyta przez lata wiedza i doświadczenie nie
znikają. W kraju jest nieco inna sytuacja polityczna. Ważnym punktem
odniesienia jest Francja. Miłoszewski decyduje się więc na swobodną wariację na
temat powojennej Polski, przede wszystkim jednak skupia się na losach
bohaterów. Nie zdradzę w tym momencie wiele, jeśli powiem, że Grażyna i Ludwik
są zagubieni, ale jednocześnie zafascynowani faktem zmierzenia się na nowo ze
swoimi wyborami i możliwością powtórzenia wszystkiego lub też pójścia inną
drogą. Miłoszewskiemu udało się napisać całkiem przyzwoitą powieść popularną. Z
literaturą artystyczną publikacja ta nie ma nic wspólnego, co więcej, gdyby
przyjrzeć się całej twórczości autora, nie jest to także jego najlepsza
książka. To, co ma być dowcipne w opowiedzianej historii, nazbyt często wiąże
się z oczywistymi skojarzeniami, w którymś więc momencie przestaje bawić. Razi
też sposób opisu. Autor zdecydował się na naprzemienne oddawanie głosu Grażynie
i Ludwikowi. Język postaci jest jednak mało zróżnicowany, co w efekcie szybko
zaczyna razić i odsłania zbędność tego pomysłu. Pozostaje więc stwierdzić, że o
ile powieści kryminalne pisarza są bardzo udane, o tyle przygoda z obyczajową
wersją literatury wypada tylko przeciętnie.
Zygmunt
Miłoszewski, Jak zawsze, Wyd. W.A.B., Warszawa 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz