„Jaśnie
pan” to powieść stylistycznie odmienna od „Wyznaję” i „Głosów Pamano” –
bardziej tradycyjna w formie, nie tak wielowątkowa, mniej skomplikowana, jeśli chodzi
o warstwę ideową, ale i o fabułę. Nie znaczy jednak, że gorsza. Cabré pozostaje
intrygującym obserwatorem duszy ludzkiej, uważnym odbiorcą tradycji, ciekawym
portrecistą niuansów związanych z posiadaniem władzy. Tym razem kataloński
pisarz umieszcza akcję powieści w Barcelonie w 1799 roku, tuż przed wkroczeniem
w nowy wiek. Choć tytułowe sformułowanie szybko naprowadza nas na trop, o kogo
chodzi, opowiedziana historia wcale nie będzie oczywista. Autor nie rezygnuje z
takiego opisywania ludzkich losów, w których nie ma nadziei na lepsze jutro, a
zło po prostu się dokonuje i bardzo często triumfuje. Książkę tę można więc
czytać jako opowieść o nieograniczonej władzy w przestrzeni publicznej. Sędzia,
osiągnąwszy wymarzony status społeczny, przestaje być czujny i zaczyna
popełniać błędy. Wierzy bowiem, że jest lepszy od innych i w związku z tym
przysługujące mu przywileje nie podlegają dyskusji. „Jaśnie pan” to także
historia wielkiej władzy kobiet nad mężczyznami lub, jeśli ktoś woli, władzy pięknego
ciała nad dużo szpetniejszymi umysłami. Wspomniany sędzia popadnie w kłopoty
właśnie dzięki swojemu niepohamowanemu apetytowi na kolejne kochanki. Również
niewinnie oskarżony młody poeta narazi się na traumę ostateczności przez pewną
oryginalną, ale wiele go kosztującą, erotyczną przygodę. Książkę tę można również
potraktować jako rodzaj przypowieści o władzy prawa, która staje się władzą
bezprawia. Refleksja ta okazuje się niezwykle istotna. W powieści powraca bowiem
zdanie, iż prawo jest wymysłem profesjonalistów. Niewiele ma więc wspólnego z
człowieczeństwem. Choć powieść zaczyna się od morderstwa słynnej kobiety i
reklamowana jest na okładce jako kryminał, nie śledztwo jest tutaj
najistotniejsze. Unikałabym zresztą akurat takiego przyporządkowania gatunkowego.
Prawda w książce ma bowiem szansę wyjść na jaw tylko dzięki zbiegom okoliczności
i przypadkowi. Nie ma tu więc ani detektywa, ani prawdziwego śledztwa, ani
krzepiącego objaśnienia, dzięki któremu zaczynamy wierzyć w zwycięstwo dobra
nad złem. Cabré zdaje się natomiast sugerować jedno – nie będzie dobrych
zakończeń, źle kończą i ci, którzy są po jasnej, i ci, którzy są po ciemnej
stronie.
Jaume
Cabré, Jaśnie pan, przeł. Anna Sawicka, Wyd. Marginesy, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz