Tom dramatów przedwcześnie zmarłego Pawła Soszyńskiego to książka ważna i warta lektury. Dla tych, którzy nie zawsze śledzą to, co działo się i dzieje w teatrze, będzie z pewnością okazją do refleksji na temat formy, dialogu z innymi tekstami, wreszcie retoryki przekroczenia i kampu. Czytelnicy, którzy znają prozę Soszyńskiego i pamiętają fragmenty oparte na błyskotliwym potraktowaniu tego, co klasyfikować możemy w ramach absurdu, z pewnością spróbują znaleźć kilka elementów wspólnych między powieściami a dramatami autora. To, co wydaje się bardzo ciekawe w kontekście formy, w przypadku tej publikacji sprowadza się nie tylko do tego, co z językiem i opowieścią „robi” Soszyński, ale i do tego, jaką pracę wykonano, by ów tom w ogóle powstał. O tym ostatnim dowiadujemy z poprzedzającego dramaty tekstu wyjaśniającego. Przygotowujący tom przyjaciele zmarłego krytyka teatralnego porównywali różne wersje zapisków, starali się ustalić wersję najbliższą tej ostatecznej, zwracali uwagę na różnice, za istotne uznali przypisy dopowiadające pewne wątki, zdecydowali się nawet na opublikowanie dramatu nieskończonego (zamieszczony jako ostatni w tomie „Treser much”). Warto zatrzymać się również przy ciekawym interpretacyjnie artykule Witolda Mrozka, w którego tytule pada intrygujące określenie „teatr wesołej melancholii”. Dla mnie teatr Soszyńskiego to „teatr okrutnego i wyzwalającego oddzielenia się od formy”. Ważnymi tematami wracającymi w tekstach Soszyńskiego są takie motywy jak homoseksualizm, Zagłada, przegięcie/przerysowanie, Wałbrzych, nowe odczytania starego, wreszcie ucieczka od ograniczeń tkwiących w dyktacie jednego, oczekiwanego przeżywania traumy. W dramacie „Teo” autor prowadzi grę z autentycznie istniejącymi postaciami gejów, którzy doświadczyli Zagłady i których historię możemy poznać. Kategoria maski, balansowania na granicy kpiny i okrucieństwa czy brutalności, wreszcie autoironia i dystans do siebie, ale i reglamentującego akceptację społeczeństwa, zostają tutaj zawłaszczone i opowiedziane na własnych zasadach – brawurowo i, tak to nieco potocznie ujmijmy, bez trzymanki. Z kolei „Mary Poppers” to znakomity monolog, w którym Wałbrzych opowiedziano (wykrzyczano?) inaczej. Mapa miasta zmienia się w feerię barw, świadomego rozbijania formy, zabawy i kpiny z siebie i innych, wreszcie staje się także odzyskiwaniem głosu i pokazaniem historii możliwej, w której widoczni stają się ci, których nie można było zobaczyć. Wałbrzych okazuje się tutaj „tęczową stolicą Śląska”. W dramacie „84061” numer obozowy umieszczony na skrawku materiału i sprzedawany jako autentyczny fragment pasiaka staje się pretekstem do wielkiego oskarżenia i obnażenia reguł rządzących popkulturą. Soszyński faktycznie dokonał takiego zakupu, a to, co miało być prawdziwe, okazało się fałszywe. Tekst ten z powodzeniem można by czytać jako celny i w swoim przekraczającym okrucieństwie precyzyjny komentarz do tego, co dzisiaj można by określić kulturą popholocaustową (np. w powieściach, gdzie bohaterami są zakochani w sobie nazista i Żydówka). Bardzo dobre.
Paweł Soszyński, Teo. Dramaty, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz