Najnowsza książka Katarzyny Surmiak-Domańskiej to opowieść tylko pozornie głównie osobista. Na plan pierwszy wysuwa się bowiem pytanie o możliwość odtworzenia cudzych losów w sytuacji, gdy niewiele osób jeszcze coś pamięta, gdy ci, którzy pamiętają, są też zranieni i nie chcą mówić, a strategią przetrwania stosowaną przez człowieka, o którego życie chodzi, było przede wszystkim milczenie. Reporterka wykorzystuje więc historię własnej rodziny dla pokazania procesu, w którym wyłuskiwanie fragmentów przeszłości przypomina ciężką i nużącą pracę. Szczególnie widać to w znakomicie oddanej relacji między córką a ojcem. Córka bywa dziennikarką, poszukiwaczką własnych przodkiń, osobą gotową ochronić od zapomnienia tych, którzy żyli przed nią. Przede wszystkim jednak jest tą, która pyta. Ojciec z kolei nie chce odpowiadać, kiedy jednak odpowie na jedno pytanie dotyczące przemiany, która wydarzyła się w matce, reporterka i córka milknie strwożona. Ojciec jest bowiem nadal zranionym i zniszczonym przez traumę z dzieciństwa dzieckiem. Bywa irytujący, zdarza się, że jest w stosunku do własnego dziecka tyranem, w starości powoli odchodzi w swój świat, jednak w każdej z tych wersji gdzieś w środku tkwi owo dziecko, które musiało przetrwać i żyć dalej z pamięcią scen z rzezi wołyńskiej w głowie. Inny wątek, który zostaje w książce bardzo ciekawie rozrysowany, to kwestie awansu społecznego, zmian obyczajowych, konieczności zbudowania własnej przyszłości z kontrze do tego, co reprezentowały wcześniejsze pokolenia. Pytanie o babcie zderza się również z pytaniami o inne osoby wokół, których życiorysy powiązały się z ich biografiami. Przykładem osoby, która wpłynęła na życie rodziny w znaczący sposób, jest mieszkająca przez wiele lat we Francji ciotka. Choć była daleko, to dzięki śladom po niej pozostawionym, można opowiedzieć dużo o innych postaciach. Surmiak-Domańska nie nadużywa własnej obecności, choć pyta również o konsekwencje milczenia także dla własnej biografii. Istniało duże ryzyko, że w przypadku operowania historią dotyczącą bliskich właściwe proporcje mogą nie zostać zachowane. Na szczęście tak się nie stało. „Czystkę” można by czytać równolegle z „Fałszerzami pieprzu” Moniki Sznajderman. Intrygujące i poruszające byłoby pokazanie owych zranionych dzieci tkwiących w dorosłych ludziach, a tym samym odtworzenie pewnych psychologicznych reguł bronienia się przed traumami poprzez milczenie, wyparcie, odcięcie się od przeszłości. Bardzo dobre.
Katarzyna Surmiak-Domańska, Czystka, Wyd. Czarne, Wołowiec 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz