Nie
da się czytać tej publikacji, nie sięgając jednocześnie do książki Mirosława
Wlekłego „Tu byłem. Tony Halik”. Oba dzieła się wzajemnie uzupełniają,
dialogują ze sobą i niekiedy w różnych odsłonach pokazują to, co zapamiętane, a
co wspominane bywa inaczej. Choć Elżbieta Dzikowska i Tony Halik byli parą w
życiu prywatnym i zawodowym, to jednak bardzo dobrze się stało, że ich
biografie najpierw zostały pokazane oddzielnie. Mocniej wyeksponowano dzięki
temu, jak wielkimi są oboje osobowościami. Podejrzewam, że gdyby teraz ktoś
pokusił się na stworzenie książki poświęconej obojgu, otrzymalibyśmy kolejny
intrygujący tekst. Tak bogate okazują się życiorysy Dzikowskiej i Halika. Roman
Warszewski decyduje się na niebanalne podejście do swojej bohaterki. Jego
pomysł na nawiązanie współpracy z Elżbietą Dzikowską staje się zarazem klamrą
tej arcyciekawej opowieści, która otrzymuje czytelnik. W przypadku rekonstruowania
życiorysu współtwórczyni „Pieprzu i wanilii” mamy do czynienia z podejściem
reporterskim, gdzie obecność autora tekstu jest dostrzegalna. Warszewski bardzo
dobrze jednak rozgrywa to ujawnianie siebie. Zaprasza swoją bohaterkę na
wyprawę śladami dawnej, legendarnej z perspektywy czasu, podróży do stolicy Inków
Vilcabamby. Elżbieta Dzikowska jest więc pokazywana nie tylko z perspektywy
wspomnień i momentów szczytowych własnej kariery, ale i w teraźniejszości.
Autor nie ukrywa swojego podziwu dla podróżniczki, dostrzega te cechy, które
pozwoliły jej przez całe życie odkrywać kolejne pasje, słucha jej opowieści,
próbuje zaradzić słabościom ciała, które pojawiają się z racji wyczerpania i
wieku. Ta umiejętność wychwycenia ciągłości między Elżbietą Dzikowską z wczoraj
i Elżbietą Dzikowską z dzisiaj wydaje się szczególnie atrakcyjna. Warszewski
potrafi panować nad swoim tekstem. Widać, że biografia pod względem
kompozycyjnym jest przemyślana. Autor darzy swoją bohaterkę sympatię, to zauważalne.
Jednak pozytywne uczucia i znajomość nie przeszkadzają mu w zadawaniu niekiedy
trudnych pytań i w dzieleniu się wątpliwościami na temat pewnych decyzji
podejmowanych przez Dzikowską. Widać to zwłaszcza w kontekście przyjaźni
łączącej podróżniczkę i prezydenta Meksyku Luisa Echeverríę Álvareza. W trakcie
lektury trudno oprzeć się wrażeniu, iż koncepcja przedstawienia bohaterki
sprowadza się przede wszystkim do uniwersalnego i ważnego przesłania, że oto
mamy do czynienia z osobą, która potrafi pokonać przeciwności losu, zawalczyć o
siebie, zaakceptować rolę przypadku w życiu, realizować wiele pasji i
konsekwentnie rozwijać się. Elżbieta Dzikowska to nie tylko postać niezwykle
istotna dla historii polskiego dziennikarstwa (pionierskie działania zarówno na
łamach „Kontynentów”, jak i w telewizji), ale również autorka wielu książek, krytyczka
i historyczka sztuki oraz kolekcjonerka sztuki. Ta wielozadaniowość realizowana
przez bohaterkę biografii zostaje pokazana w sposób intrygujący i konsekwentny.
Książkę tę trzeba więc czytać jako wielką pochwałę pasji – nie jednej, ale
kilku, pasji realizowanych przez całe życie, wreszcie pasji dzielonych z
ukochanym partnerem oraz z czytelnikami i widzami. Warto.
Roman
Warszewski, Dzikowska. Pierwsza biografia legendarnej podróżniczki, Wyd. Znak,
Kraków 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz