Dawno
nie czytałam tak słabej powieści popularnej. „Czerwony Pająk” kończy tetralogię
„Cztery żywioły” autorstwa Katarzyny Bondy. Koniec to marny, na żenująco niskim
poziomie literackim, przegadany i koncepcyjnie nieudany. Szkoda, bo zapowiadało
się całkiem nieźle. Bardzo liczyłam na to, że ostatnia odsłona serii zatrze
niekorzystne wrażenie po lekturze trzeciej części, a mianowicie „Lampionów”.
Już tam dało się zauważyć to, co w „Czerwonym Pająku” zostało nie tyle
wyolbrzymione, co raczej karykaturalnie wyeksponowane. Przesada w sugerowaniu,
że jedna osoba może rozwiązać niemalże wszystkie problemy tego świata, najpierw
zadziwia, potem tylko śmieszy. Zwłaszcza że nie ma żadnych podstaw, by sądzić,
że faktycznie Sasza Załuska ma coś z Jamesa Bonda lub Lisbeth Salander. Główna
bohaterka serii to zresztą jej największy problem. O ile w bardziej wyciszonych
i nastawionych na kwestie obyczajowe „Pochłaniaczu” i „Okularniku” postać ta
miała swoje uzasadnienie, o tyle w „Lampionach” i „Czerwonym Pająku” właściwie
znika. Załuska wydaje się doklejona na siłę, niepotrzebna, zbędna, a przecież
to ona ma być kluczowym punktem odniesienia dla opowieści. Choć przedstawiana
jest jako wybitna profilerka, tak naprawdę nie za bardzo wiadomo, na czym
polega jej talent i do czego sprowadzają się jej umiejętności. W „Czerwonym
Pająku” szczególnie odstraszający jest sposób opisywania emocji i uczuć – melodramatyczny
i kiczowaty. Rażą również nieudane dialogi i nieprawdopodobna grzeczność komunikujących
się ze sobą przestępców. Wszyscy mówią szkolnym językiem – od początku do
końca. Ostatnia odsłona cyklu to powieść niewiarygodna psychologicznie. Pojawia
się dość zgrany w kryminałach motyw porwania córki głównej bohaterki. Autorce
niestety nie udaje się rozpisanie tego wątku w taki sposób, by budził on
napięcie i jakiekolwiek emocje. Interesujący jest za to pomysł podwójnej, czy
nawet zwielokrotnionej tożsamości Załuskiej. Wybrzmiałby on jednak dużo mocniej
i ciekawiej, gdyby został dokładniej rozpisany i nie gubił się w masie innych
wątków, mających służyć stworzeniu wątpliwej jakości atmosfery sensacji. „Czerwony
Pająk” nie tylko nie jest udanym połączeniem powieści obyczajowej z kryminałem,
ale i okazuje się bardzo słabą powieścią sensacyjną. Książka reklamowana jest
hasłem: „Wszystko ma swój koniec”. I bardzo dobrze, chciałoby się powiedzieć.
Lektura zbędna.
Katarzyna
Bonda, Czerwony Pająk, Wyd. Muza, Warszawa 2018.
[przeczytana
jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]
Naprawdę? Jestem zaskoczona, bo mi "Czerwonego pająka" czytało się bardzo dobrze, wszystko mi tam grało i finał wg mnie świetny. Ale na szczęście każdy może mieć swoje zdanie... ;)
OdpowiedzUsuń