Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

piątek, 7 listopada 2025

(Nie) istnieli (B. Mer, Smocza. Biografia żydowskiej ulicy w Warszawie)

 

O „Biografiach ulic” pisał niegdyś Jacek Leociak. Przywołany badacz starał się z dużym powodzeniem opowiedzieć i ożywić mapę tych punktów, które były istotne dla żydowskiej Warszawy. Benny Mer decyduje się na podobne działanie, ale w mikroskali. Interesuje go konkretna, wskazana w tytule ulica, oraz potrzeba zapamiętania tego wszystkiego, co składa się na życie i codzienność. Próbuje zmierzyć się z tym, co przetrwało, choć jednocześnie doskonale wie, że emocjonalnie jest to bardzo trudne. Buduje swoją opowieść z tekstów literackich i wspomnieniowych, w których pojawia się ulica Smocza. Ze zgromadzonych przez niego zdjęć wyłania się świat utracony, zniszczony, w sposób zamierzony skazany na nieprzetrwanie. Mer świetnie oddaje energię i dynamikę tego miejsca – tę żywą i tę martwą, tę zapamiętaną i tę nie do odzyskania. Stara się odmalować obraz, w którym kolejne warstwy odsłaniają nieoczywistość przestrzeni. Obok opowieści o wielkiej biedzie pojawiają się też historie o bogactwie, obok historii przywołujących rozrywkowy charakter teatru jest też i upomnienie się o artystyczny i mniej jednoznaczny charakter przedstawień, obok wizji pełnych starych duchów czytamy o zderzeniu z innym modelem myślenia, rozważającym nowy wspaniały świat przyszłości, obok namacalności wynikającej z zachowania skrawków tego, co istniało, mamy niepewność i ulotność tego wszystkiego, po czym nie pozostał żaden ślad. Autor interesująco rozgrywa własną obecność w tekście. Poszukuje tego, co zostało z przeszłości, jednocześnie „czyta” dzisiejszą przestrzeń w taki sposób, że na to, co „tu i teraz” nakłada „dawne i minione”.

 

Benny Mer, Smocza. Biografia żydowskiej ulicy w Warszawie, przeł. Piotr Paziński, wiersze w przekładzie Belli Szwarcman-Czarnoty, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.


czwartek, 30 października 2025

Koniec świata (F. Trías, Tłusty róż)

 

Świat w stanie katastrofy to realia doświadczane przez główną bohaterkę. Wokół czyhają nie do końca zdefiniowane zagrożenia, ludzie, którzy wcześniej mieszkali w sąsiedztwie, pouciekali, w wielu miejscach widać policję, brakuje jedzenia, a wszędzie unosi się czerwony pył. To czerwone powietrze okazuje się wyjątkowo sugestywną wizją prawdopodobnych niebezpieczeństw, pozornie niewinne, tak naprawdę odbiera poczucie bezpieczeństwa, niszczy, zaraża. Autorka ciekawie buduje napięcie. Wszystko wokół staje się lepkie, opustoszałe, niczyje. Główna bohaterka postanawia jednak nie opuszczać swojego domu. Ma pod opieką chłopca, zostawionego przez rodziców na chwilę, która jednak się przedłuża. Cierpi on na nietypową chorobę – cały czas odczuwa głód. W zderzeniu z koniecznością dawkowania posiadanych zapasów pożywienia jego dolegliwość urasta do rangi metafory – przetrwa wtedy, jeśli zaakceptuje brak. Główna bohaterka przechodzi ciekawą ewolucję. O ile wcześniej należała raczej do osób podporządkowanych bliskim i poddających się ich wpływowi, teraz w apokaliptycznej teraźniejszości odkrywa w sobie siłę. Widzimy to zarówno w jej relacji z matką, jak i z byłym mężem. Kobieta jest w pewnym sensie niczyja. Podobny stan jest udziałem chłopca, którym bohaterka się opiekuje. Być może właśnie dlatego zaczyna ich łączyć więź. Wyobcowani z rzeczywistości budują na chwilę swój świat – na własnych zasadach. Koniec nie tyle więc staje się początkiem, co raczej obnaża kruchość tego wszystkiego, co wcześniej wydawało się fundamentem obowiązujących w społeczeństwie reguł. Intrygujące.

 

Fernanda Trías, Tłusty róż, przeł. Barbara Jaroszuk, Wyd. Pauza, Warszawa 2025.


środa, 29 października 2025

Wojna się nie kończy (T. O’Brien, To, co nieśli)

 

Doskonała proza. Zatrzymująca, porażająca, zbliżająca się do prawdy o wojnie, nieekshibicjonistyczna, choć jednocześnie osobista. O’Brien jako młody mężczyzna walczy w Wietnamie. Choć moglibyśmy sądzić, że czeka nas w związku z tym lektura odsłaniająca brutalność tamtych przeżyć, to jednak tak nie jest. A może inaczej – autor pokazuje zło w czystej postaci, ale i portretuje słabość, bezradność, poczucie doświadczania czegoś wyjątkowego, niemożność odcięcia się od pewnych przeżyć mimo upływu wielu lat, niuansuje też miłość i przyjaźń, które choć wydają się nienaruszalne, zmieniają się pod wpływem wojny. O’Brien z jednej strony pisze prozę autobiograficzną, bo jest tutaj obecny ze swoimi wspomnieniami i emocjami, z drugiej oferuje czytelnikom uniwersalną przypowieść o wojnie, z której nie da się wyjść nieskalanym i od której nie da się uciec nawet wtedy, kiedy ta dawno się skończyła. To uwikłanie w czas i bezsilność wobec żywotności pamięci okazują się w tej książce czymś szczególnym. Pokazują bowiem dobitnie konsekwencje, z których tak do końca nigdy nie zdaje sobie sprawy społeczeństwo. A to dlatego, że zawsze ponosi je przede wszystkim jednostka. Właśnie w niej, w tej konkretnej osobie, wojna dalej żyje, ciągle jest, choć dawno się zakończyła. Proza O’Briena okazuje się również ważnym głosem na temat opowieści i jej funkcji. Mówienie o tym, co było pełni funkcje nie tylko dokumentacyjne, ale przede wszystkim ocalające. Jest bowiem w przywoływaniu przeszłości coś z próby zapanowania nad tym, co już się miało miejsce, zatrzymania, wybrania innej wersji wydarzeń, spojrzenia z boku, rezygnacji z uczestnictwa. Lektura obowiązkowa.

 

Tim O’Brien, To, co nieśli, przeł. Tomasz S. Gałązka, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.