Reportaż Billmana dobrze rozgrywa to wszystko, co wiąże się z powtarzalnością opisywanych zdarzeń oraz tym, że zawsze – niezależnie od okoliczności – są to historie nieprzewidywalne i niosące jednostkowe cierpienie. Autora interesują zaginięcia w amerykańskich parkach narodowych. Mamy więc z jednej strony ogromne, niezaludnione przestrzenie, piękne krajobrazy, dziką przyrodę – to wszystko pociąga odwiedzających, z drugiej natomiast wiedzę o tym, że bywa tam niebezpiecznie, zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, losy wielu ludzi są do dzisiaj nieznane. Jasność, piękno, energia zostają więc zderzone z mrokiem, rozczarowaniem, zagrożeniem i niepokojem. Warto zaznaczyć, że Billman nie bazuje tylko swoich poszukiwaniach, rozmowach i obserwacjach, ale umieszcza prezentowaną opowieść w kontekście. Dowiadujemy się więc o innych publikacjach poświęconych tematyce poszukiwania tych, którzy zaginęli w amerykańskich parkach narodowych. Obok działań opartych na racjonalności intrygujące okazują się te podejrzenia, które wiążą się z funkcjonującymi od lat legendami. Ponieważ historii zaginionych często nie da się domknąć, Billman rekonstruuje proces stopniowego zrównywania tego, co da się wyjaśnić rozumem, i tego, co opiera się na wyobrażeniach, intuicji, wierze w to, co trudne do wyjaśnienia. Ważnym kontekstem towarzyszącym opowieści staje się bezradność, bezsilność, rezygnacja i poczucie coraz bardziej namacanej ostateczności. Znalezienie ciała to tylko część odpowiedzi, bo nadal przecież nie wiadomo, jak doszło do tego dramatycznego końca. Billman nie próbuje rozgrywać opisywanego tematu sentymentalnie i nie instrumentalizuje emocji. Jest wrażliwy, bo temat tego wymaga, ale nie oferuje historii łzawej. Wręcz przeciwnie, to, co ważne, rozgrywa powagą, zainteresowaniem i szacunkiem dla swoich bohaterów.
Jon Billman, Urwany ślad. Zaginieni w amerykańskich parkach narodowych, przeł. Martyna Tomczak, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz