Świetna książka! Napisana z pomysłem, intrygująco, bez budowania mitu miasta, a raczej po to, by odkrywać jego mniej znane strony, z gotowością mierzenia się z trudną historią i umiejętnie łącząca to, co prywatne, z tym, co publiczne. Deklaratywne utożsamienie się z Bydgoszczą z racji miejsca urodzenia i zamieszkania nie stanowi w tym przypadku próby opowiadania jeszcze jednej małoojczyźnianej historii, odkrywającej piękno miasta, uważanego przez wiele lat za brzydkie i przezywanego Brzydgoszczą. Tabaczyńskiego interesuje coś zupełnie innego. Jego opowieść, takie mam wrażenie, porządkują trzy słowa: warstwy, pamięć i smutek. Z tego połączenia nie wynika jednak niemożność zapatrzenia się w teraźniejszość lub przyszłość. Chodzi raczej o świadomość tego, co było, o trudną i porażającą niekiedy wiedzę, o odpowiedzialność za przeszłość i wreszcie o dostrzeganie ciągłości tam, gdzie pojawiają się dziejowe tąpnięcia i niełatwo zachować ten cykl, który wydawał się nieprzerwany. Autor dzieli swoją opowieść na rozdziały podporządkowane kolejnym miesiącom w roku. Każda z tych części pokazuje inne oblicze Bydgoszczy. Będzie więc na przykład miasto wstydliwe, mściwe, piszące, zabobonne czy rzeźnickie. Pytaniem obecnym w tle jest nie tylko zastanowienie się nad tym, czy miasto zwane małym Berlinem umie nie odwoływać się do naśladownictwa i wygenerować niepowtarzalność, ale też zwrócenie uwagi na zapominanie i konieczność mierzenia się nawet z bardzo niewygodną pamięcią. Będzie więc tutaj chociażby o zwyczajowej nazwie dla pewnego parku, która brzmi Park Sztywnych, o antysemityzmie, o odwecie i wynaturzeniu w kontekście przejętych przez Polaków obozów koncentracyjnych. Ten ostatni temat jest wyjątkowo mocno poruszający. Wątek polskich win w stosunków do Niemców lub tych, których za nich uznano, nadal jest słabo znany i nadal zbyt rzadko przywoływany. Tymczasem okrucieństwo, o którym pisze Tabaczyński, wydaje się niewyobrażalne. A jednak odsłania tylko ograniczenia naszej wyobraźni – człowiek faktycznie bywa spotworniały. Erudycyjne eseje o ludziach, mieście i tych dwóch historiach – małej i Wielkiej są w tym wypadku połączeniem tego, co ważne i konieczne do opowiedzenia. Nie tylko dla siebie, bo to przecież miasto autora, nie tylko dla bydgoszczan, bo być może część z nich wie o tym, co przedstawia Tabaczyński, ale przede wszystkim dla czytelników spoza tego miejsca. To paradoks, ale jeśli spojrzymy z pewnej oddali, w tych historiach dużo jest uniwersalności, choć przecież są tak bardzo bydgoskie.
Michał Tabaczyński, Kieszonkowa metropolia. W rok dookoła Bydgoszczy, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz