Druga
część serii kryminalnej z Marcinem Hłaską w roli głównej z pewnością nie
zawiedzie tych, którzy znają „Martwe popołudnie”, a nowych czytelników zachęci
tylko do dalszych spotkań z twórczością autora. Choć Mariusz Czubaj decyduje się tym
razem na dość ryzykowny formalnie krok, proponuje bowiem „połączenie czarnego
kryminału z westernem”, to udaje mu się wyjść zwycięsko z wszystkich tych
momentów, które mogłyby ów projekt uczynić sztucznym i niewiarygodnym. Lekkość pióra, panowanie nad fabułą, dyskretniejszy niż zwykle humor,
mroczny świat mazurskiej prowincji, znaczące gesty tych, którzy samotnie się
mszczą, wreszcie przekonujące połączenie tajemnic rodem z teraźniejszości z
tymi, które należą do przeszłości, sprawiają, iż powieść tę czyta się
doskonale. Wspomniana westernowa konwencja nie tylko nie wydaje się dziwna, ale
okazuje się całkiem uzasadniona. Niektóre zakątki Mazur przypominają trochę
Bieszczady sprzed lat. Nie chodzi, oczywiście, o ukształtowanie terenu, ale o
romantyczną legendę miejsca, do którego równie chętnie ciągną hipisi, barwne
osobowości, artyści, jak i wszelkiego rodzaju szumowiny. Czubaj interesująco
portretuje również władzę sprawowaną przez miejscowego bossa. Trzyma on
wszystkich w szachu, nikt mu nie podskoczy, oficjalnie ma za nic prawo, a
policjanci są na jego każde wezwanie. Przyjazd Hłaski na Mazury i wypytywanie o
zaginięcie pewnej dziewczyny wiążą się z jeszcze jedną ważną kwestią. Bohater
ma wszelkie podstawy, by przypuszczać, że odkrywając tajemnice owego bossa,
trafi również na odpowiedź na pytanie, w jaki sposób i dlaczego zginął przed
laty jego ojciec. Do wyjazdu mobilizuje go tak naprawdę sprawa prywatnego
śledztwa, równolegle jednak zamierza dowiedzieć się, co stało się z dziewczyną,
która zniknęła bez śladu. Walka, której jesteśmy świadkami, to walka na śmierć
i życie. Nie cofną się przed niczym ci, którzy są na usługach miejscowego
bossa, nie wycofa się Hłasko, nie zawaha się przed ostatecznymi gestami i ten,
kto budzi postrach, jest skuteczny, ale nie ujawnia swojego imienia. Motyw
tajemniczego i samotnego mściciela zostanie przez Czubaja wykorzystany na różne
sposoby. Konieczność wejścia w tę rolę wiązać się będzie nie tylko z
wydarzeniami z teraźniejszości, okaże się również istotnym zobowiązaniem w
kontekście przeszłości, o której dowie się Hłasko. Źródłem ważnych podpowiedzi
staną się tzw. skalpy, które będzie miał okazję zobaczyć bohater. Materialne
ślady po tych, którzy zniknęli, staną się stymulatorem działań zdeterminowanych
przekonaniem, że prawda o nieznanych faktach z biografii najbliższych musi
wreszcie wyjść na jaw.
Mariusz
Czubaj, R.I.P., Wyd. Albatros Andrzej Kuryłowicz, Warszawa 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz