Debiut prozatorski Jadwigi Maliny to intrygujący przykład tego, co można zrobić w prozie z niedopowiedzeniem, jeśli tylko chęć niewyjaśnienia wszystkiego do końca to zabieg świadomy, a tak jest chyba w tym przypadku. Przeszłość i teraźniejszość, młodość i starość, pamięć i zapomnienie, działanie i zaniechanie, wiedza i brak odpowiedzi na pytania – to główne opozycje rządzące tą pisaną fragmentami, impresjami, kawałkami opowieści. Nie bez powodu używam tych różnych określeń, bo tak naprawdę idzie tutaj o rekonstruowanie całości z wybrakowanych puzzli. Dzisiaj nie jest już możliwe dokładne wyjaśnienie tego, co wydarzyło się kiedyś, a jednocześnie kiedy pojawia się taka szansa, traktowana jest jak koło ratunkowe, bo bez tych odpowiedzi całe życie wydaje się niepełne i jakoś nieuzasadnione. To także historia, w której doświadczeń z przeszłości nie da się do końca nazwać, są w jakiś sposób niewypowiadalne, choć jednocześnie odczuwane każdym milimetrem sparaliżowanego strachem, wstydem, lękiem i bezsilnością ciała. Jadwiga Malina zdaje się tworzyć swoją historię z bardzo delikatnie unieważnianego milczenia. Wypowiedziane jest więc tutaj tylko jedną z powierzchni, nie przynosi wyczerpujących odpowiedzi, pokazuje jedynie, że czasami koleje losy bywają nieprawdopodobne, a ludzkie ścieżki mogą się przeciąć po latach w takich miejscach, w których wydaje się to niemożliwe. Czy w ogóle da się w jakikolwiek sposób złagodzić to, co kiedyś doprowadziło do rozpadu, straty i braku odpowiedzi? Na szczęście i to zostaje niedopowiedzeniem. Niepokój towarzyszący bohaterom pozostaje czymś, co ich definiuje i co obnaża – w ramach kary, w ramach winy, w ramach zadośćuczynienia, a może po to tylko, aby nadal nie zrozumieć. Intrygujące.
Jadwiga Malina, Przysłona, Wyd. Cyranka, Warszawa 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz