Doskonała proza. Zatrzymująca, porażająca, zbliżająca się do prawdy o wojnie, nieekshibicjonistyczna, choć jednocześnie osobista. O’Brien jako młody mężczyzna walczy w Wietnamie. Choć moglibyśmy sądzić, że czeka nas w związku z tym lektura odsłaniająca brutalność tamtych przeżyć, to jednak tak nie jest. A może inaczej – autor pokazuje zło w czystej postaci, ale i portretuje słabość, bezradność, poczucie doświadczania czegoś wyjątkowego, niemożność odcięcia się od pewnych przeżyć mimo upływu wielu lat, niuansuje też miłość i przyjaźń, które choć wydają się nienaruszalne, zmieniają się pod wpływem wojny. O’Brien z jednej strony pisze prozę autobiograficzną, bo jest tutaj obecny ze swoimi wspomnieniami i emocjami, z drugiej oferuje czytelnikom uniwersalną przypowieść o wojnie, z której nie da się wyjść nieskalanym i od której nie da się uciec nawet wtedy, kiedy ta dawno się skończyła. To uwikłanie w czas i bezsilność wobec żywotności pamięci okazują się w tej książce czymś szczególnym. Pokazują bowiem dobitnie konsekwencje, z których tak do końca nigdy nie zdaje sobie sprawy społeczeństwo. A to dlatego, że zawsze ponosi je przede wszystkim jednostka. Właśnie w niej, w tej konkretnej osobie, wojna dalej żyje, ciągle jest, choć dawno się zakończyła. Proza O’Briena okazuje się również ważnym głosem na temat opowieści i jej funkcji. Mówienie o tym, co było pełni funkcje nie tylko dokumentacyjne, ale przede wszystkim ocalające. Jest bowiem w przywoływaniu przeszłości coś z próby zapanowania nad tym, co już się miało miejsce, zatrzymania, wybrania innej wersji wydarzeń, spojrzenia z boku, rezygnacji z uczestnictwa. Lektura obowiązkowa.
Tim O’Brien, To, co nieśli, przeł. Tomasz S. Gałązka, Wyd. Czarne, Wołowiec 2025.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz