Opowieść o nieudanym związku to, wydawałoby się, banał. A jednak Sarah Manguso unika schematów i oferuje swoją historią coś boleśnie świeżego. Pisze o małżeństwie Jane i Johna w sposób oddający rwany rytm codzienności. Mam więc opowieść spisaną w pozornie niedoskonały sposób, ale tak naprawdę szybko odkrywamy w tym sposobie zapisu chęć uchwycenia wątpliwości, prób oszukiwania siebie, niechęci do tego, co prawdziwe, i kurczowego trzymania się tego, co wymarzone. „Kłamcy” to w pewnym sensie powieść zapisująca permanentny kryzys, któremu kobieta od początku zaprzecza, aż w końcu nie może i nie umie już udawać, że związek jest udany. I właśnie to jest w tej historii najciekawsze. W trakcie lektury właściwie od początku zadajemy sobie pytanie, dlaczego w ogóle Jane zainteresowała się Johnem. Wszystko to, co mogłoby być z nowo poznanym mężczyzną skojarzone, tutaj jest zaprzeczeniem oczekiwań. John zawodzi w każdej dziedzinie życia. Nie można na nim polegać w codzienności, nie interesuje się tym, co dzieje się w domu, zazdrości Jane sukcesów, ale sam nie robi nic, by swoje szanse na satysfakcję z pracy zwiększyć, jest złym ojcem, lekceważy potrzeby kobiety itd. Ta lista grzechów mogłaby być dużo dłuższa. A jednak Jane z jakiegoś powodu z nim wytrzymuje, nie myśli o rozwodzie, zakłada, że wszystko wróci do normy, choć owej normy tak naprawdę nigdy nie poznała. To uwikłanie i uzależnienie od mężczyzny zaczyna nas, czytelników, fascynować. Manguso udaje się dobrze pokazać to, co nieracjonalne i nielogiczne, a jednak zdarzające się dość często.
Sarah Manguso, Kłamcy, przeł. Ewa Borówka, Wyd. Filtry, Warszawa 2025.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz