Dla
wielbicieli kryminałów to prawdziwa gratka. Solares pisze tak, że czytelnik ma
wrażenie, iż ma do czynienia z faktami. Nie jest to złudzenie bezpodstawne, bo
podobne wydarzenia, jak opisane w powieści, dość często pojawiają się w
doniesieniach medialnych ma temat Meksyku i terenów, nad którymi władzę
sprawują kartele narkotykowe. Styl reporterski powiązany jest tutaj z
opowieścią o świecie, który dobrze znamy z literatury faktu właśnie. Wystarczy przywołać
książki Eda Vulliamy’ego, Jennifer Clement, Charlesa Bowdena czy Ioana Grillo,
by poczuć taki sam – duszny, obezwładniający, stygmatyzujący brakiem nadziei –
klimat. Bezradność i skorumpowanie policji, samotność tych, którzy decydują się
walczyć z bezprawiem, brutalnie potraktowane ciał zaginionych dziewczynek,
zmowa milczenia, nieograniczona władza mafii, nieliczenie się z życiem ludzkim
i pogarda dla kobiet – to wszystko znajdziemy w "Czarnych minutach", ale i we
wspomnianych książkach, które portretują świat, unikając konfabulacji. Tę
wierność realiom i wiarygodność historii można uznać za jeden z największych
atutów kryminału Solaresa. Śledztwo, które poznajemy, dotyczy sprawy sprzed
kilkudziesięciu lat. W latach siedemdziesiątych seryjny morderca zwany Szakalem
porywał dziewczynki w wieku szkolnym i je mordował. Sprawą tą współcześnie
interesuje się pewien dziennikarz, który zostaje zamordowany. Okazuje się, że
pewnych tematów nie wolno poruszać bezkarnie. Ci, którzy przed laty, bez
problemu pokonali prawdę, uczciwość i sprawiedliwość, także w teraźniejszości
pozostają silni. Solaresowi udaje się pokazać niełatwą pracę policji. Niełatwą,
bo nikt nie chce z policjantami współpracować, członkowie karteli mogą w każdej
chwili ich zabić, koledzy bywają skorumpowani i nie wiadomo nigdy, kto jest
wrogiem, a kto przyjacielem. Deprymujące jest również to, że miejscowa
społeczność wydaje się pogodzona z istniejącym stanem rzeczy – tak, jakby
bezprawie było tym, co konstytuuje istnienie grupy. Bardzo dobre!
Martín
Solares, Czarne minuty, przeł. Tomasz Pindel, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz