Upalny sierpień, duże miasto i przemierzanie kolejnych ulic. To ostatnie jest nie tyle znakowaniem mapy Warszawy, co raczej rekonstruowaniem przeszłości zachowanej w przywoływanych świadomie lub niespodziewanie obrazach z przeszłości. Proces chodzenia, spacerowania, doświadczania miasta przekłada się na myślenie, analizowanie, przypominanie sobie tekstów i ludzi. Można by więc powiedzieć, że ulice, po których wędruje narrator, stają się rodzajem opowieści do przeczytania – za każdym razem inaczej i poprzez inne wspomnienia, które ożywają, choć wydają się od dawna należeć do świata martwego. Proza Sołtysa jest bezpretensjonalna, ale pełne sensów, nostalgiczna, ale daleka od sentymentalizmu, w jakiś sposób szorstka, ale i dobrze opowiadająca o tym, co dzieje się na stylu pamięci i zapomnienia, intymna, ale nie ekshibicjonistyczna. Autorowi udaje się znakomicie wykorzystać motyw dobrze znany w literaturze. Ponieważ spacerowanie po swoim mieście może wiązać się z osaczającym powtórzeniem, warszawskość tej prozy mogłaby nieść ryzyko nieoryginalności. Tak jednak nie jest. Sołtys okazuje się uważnym obserwatorem, erudytą, wrażliwym archiwistą tego, co nie zawsze tak łatwo ująć słowami. Spacerowanie i myślenie stają się w tym kontekście czynnościami, które się uzupełniają. Ruch generuje pracę pamięci, przywoływanie przeszłości anektuje także teraźniejszość, która w relacji z przypomnianym zyskuje nową wartość. Bardzo dobre.
Paweł Sołtys, Sierpień, Wyd. Czarne, Wołowiec 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz