Ależ to jest dobra powieść! Trochę szalona, trochę absurdalna, często smutna, ale i w wielu miejscach zabawna, w swoim przypowieściowym i baśniowym nieco charakterze ostatecznie oferująca nadzieję. Lillian i Madison znają się z czasów szkolnych. Mieszkały razem w pokoju w elitarnej szkole dla dziewcząt. Ta pierwsza jest biedną stypendystką, dla której znalezienie się w tym miejscu to wielka szansa i awans społeczny. Ta druga może mieć wszystko, jest bogata i trochę ekscentryczna. Choć ich drogi bezpośrednio zetknęły się tylko na chwilę, nie utraciły kontaktu, systematycznie wymieniając się listami. Któregoś dnia Lillian, dowiaduje się z korespondencji, że Madison zaprasza ją do siebie, bo ma dla niej pewną propozycję dotyczącą pracy. Punkt wyjścia wydaje się więc dość typowy, jednak już na tym etapie czytelnikowi sygnalizuje się wiele istotnych problemów, takich jak obojętność rodziców wobec dzieci, marzenie o niezależności, poświęcenie dla drugiego człowieka, kupczenie czyimś losem czy rażące różnice klasowe, w efekcie których ci bogatsi i lepiej sytuowani ostatecznie zawsze mają lepiej. Okazuje się, że Madison prosi dawną przyjaciółkę o zaopiekowanie się dwójką dzieci jej męża senatora z pierwszego małżeństwa. Dziewczynka i chłopiec mają szczególną i wstydliwą umiejętność – zapalają się. I nie, nie chodzi o zaangażowanie, ale dosłownie o stawanie w płomieniach. Ten oryginalny, choć ryzykowny, pomysł okazuje się dobrym pretekstem do opowiedzenia historii, która mogłaby być ponura jak „Musimy porozmawiać o Kevinie”, a jednak staje się pretekstem do pokazania samotności, skutków izolacji, obojętności dorosłych, konsekwencji tłumienia w sobie uczuć i pozorowania pewnych relacji w imię specyficznego rozumienia reguł społecznych. W pewnym więc sensie otrzymujemy opowieść o zderzeniu biedy i bogactwa, inteligencji emocjonalnej i skutecznej manipulacji, pustki i opuszczenia oraz uprzywilejowania, które też może mieć swój czas i niespodziewanie się skończyć. Warto!
Kevin Wilson, Nic tu po was, przeł. Jan Kraśko, Wyd. Agora, Warszawa 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz