Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

czwartek, 28 czerwca 2018

Wszystko ma swój koniec – i bardzo dobrze (K. Bonda, Czerwony Pająk)

Dawno nie czytałam tak słabej powieści popularnej. „Czerwony Pająk” kończy tetralogię „Cztery żywioły” autorstwa Katarzyny Bondy. Koniec to marny, na żenująco niskim poziomie literackim, przegadany i koncepcyjnie nieudany. Szkoda, bo zapowiadało się całkiem nieźle. Bardzo liczyłam na to, że ostatnia odsłona serii zatrze niekorzystne wrażenie po lekturze trzeciej części, a mianowicie „Lampionów”. Już tam dało się zauważyć to, co w „Czerwonym Pająku” zostało nie tyle wyolbrzymione, co raczej karykaturalnie wyeksponowane. Przesada w sugerowaniu, że jedna osoba może rozwiązać niemalże wszystkie problemy tego świata, najpierw zadziwia, potem tylko śmieszy. Zwłaszcza że nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że faktycznie Sasza Załuska ma coś z Jamesa Bonda lub Lisbeth Salander. Główna bohaterka serii to zresztą jej największy problem. O ile w bardziej wyciszonych i nastawionych na kwestie obyczajowe „Pochłaniaczu” i „Okularniku” postać ta miała swoje uzasadnienie, o tyle w „Lampionach” i „Czerwonym Pająku” właściwie znika. Załuska wydaje się doklejona na siłę, niepotrzebna, zbędna, a przecież to ona ma być kluczowym punktem odniesienia dla opowieści. Choć przedstawiana jest jako wybitna profilerka, tak naprawdę nie za bardzo wiadomo, na czym polega jej talent i do czego sprowadzają się jej umiejętności. W „Czerwonym Pająku” szczególnie odstraszający jest sposób opisywania emocji i uczuć – melodramatyczny i kiczowaty. Rażą również nieudane dialogi i nieprawdopodobna grzeczność komunikujących się ze sobą przestępców. Wszyscy mówią szkolnym językiem – od początku do końca. Ostatnia odsłona cyklu to powieść niewiarygodna psychologicznie. Pojawia się dość zgrany w kryminałach motyw porwania córki głównej bohaterki. Autorce niestety nie udaje się rozpisanie tego wątku w taki sposób, by budził on napięcie i jakiekolwiek emocje. Interesujący jest za to pomysł podwójnej, czy nawet zwielokrotnionej tożsamości Załuskiej. Wybrzmiałby on jednak dużo mocniej i ciekawiej, gdyby został dokładniej rozpisany i nie gubił się w masie innych wątków, mających służyć stworzeniu wątpliwej jakości atmosfery sensacji. „Czerwony Pająk” nie tylko nie jest udanym połączeniem powieści obyczajowej z kryminałem, ale i okazuje się bardzo słabą powieścią sensacyjną. Książka reklamowana jest hasłem: „Wszystko ma swój koniec”. I bardzo dobrze, chciałoby się powiedzieć. Lektura zbędna.


Katarzyna Bonda, Czerwony Pająk, Wyd. Muza, Warszawa 2018.

[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

1 komentarz:

  1. Naprawdę? Jestem zaskoczona, bo mi "Czerwonego pająka" czytało się bardzo dobrze, wszystko mi tam grało i finał wg mnie świetny. Ale na szczęście każdy może mieć swoje zdanie... ;)

    OdpowiedzUsuń