Zapraszam również na mój profil na Facebooku: https://www.facebook.com/bernadetta.darska

oraz na moje konto na Instagramie: https://www.instagram.com/bernadettadarska/

wtorek, 31 grudnia 2019

Dulscy, czyli spektakl obowiązkowy!


Właśnie wróciłam z premiery spektaklu "Dulscy. Tragifarsa kołtuńska" w Teatrze im. S. Jaracza. Sztuka zdecydowanie warta obejrzenia - idźcie więc, a się nie zawiedziecie. To klasyka, która się nie starzeje, ale reżyseria i adaptacja Wojciecha Malajkata znakomicie wydobywają z tekstu jego aktualność. Zwłaszcza że to wcale nie tak częste w teatrze - umieć dobrze, celnie, ale bez przesady uwspółcześnić tekst. Malajkat wierzy w inteligencję odbiorcy i ma duże wyczucie literackie. Opowieść zostaje zdominowana przez ekspansywność zachowania i deklaracji Zbyszka (w tej roli Dawid Dziarkowski). Intensywność jego odcinania się od kołtuństwa stopniowo słabnie, a cichnie całkowicie, gdy tak naprawdę jest potrzebne zdystansowanie się do krytykowanego stylu życia. Zbyszko toczy więc cały czas grę - najpierw kogoś, kto jest przeciw, potem kogoś, kto został zmuszony do zaprzestania oporu. Przeciwwagą dla niego jest inną postać męska, czyli Felicjan. Pan Dulski (Wojciech Malajkat) milczy, pomrukuje, przechadza się. Został całkowicie spacyfikowany i znakomicie mową ciała pokazuje, kim za jakiś czas będzie Zbyszko. Pozostałe postaci również można potraktować jako pary. Świetne Pani Dulska (Marzena Bergmann) - cyniczna, bezpardonowa, prowadząca swoją walkę o pozory bez udawania - i Juliasiewiczowa (Milena Gauer) - której wydaje się, że jeszcze wybiera i jeszcze ma coś z życia, ale tak naprawdę niewiele różni się od swojej ciotki. Warto docenić również siostry Zbyszka - jedna zepsuta, zafascynowana dorosłością, momentami okrutna, druga naiwna, pełna nierealnych wyobrażeń o świecie (Antonina Cydzik i Aleksandra Tokarczyk). Znakomicie wypada też Hanka (Marta Markowicz) - zwłaszcza wtedy, gdy rodzi się w niej bunt i krzyczy prosto w twarz Dulskiej swoje żądania. To ona mentalnie z Dulską wygrywa. Nie udaje się to ani jej chrzestnej - dobra rola akcentująca klasowość konfliktu (Alicja Kochańska), ani sąsiadce - niedoszłej samobójczyni (Aleksandra Kolan). I ta ostatnia scena - rodzinny portret, bez skazy, idealny, a tak naprawdę brudny i odrażający. Bardzo dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz