„Wstaje
świt” to lektura niezwykle ciekawa. Nie tylko z tego powodu, że potraktować ją
można jako ważne uzupełnienie takich reporterskich opowieści, jak „1945. Wojna
i pokój” Magdaleny Grzebałkowskiej czy „Każdy został człowiekiem” Piotra
Nesterowicza. Fragmenty zaprezentowanych dzienników poprzedzone są zawsze
krótką informacją biograficzną na temat autora. Ważne wydaje się zaznaczenie
tego, jak wyglądało życie osoby opisującej przed wojną oraz co stało się z jej
rodziną w czasie wojny. Dowiadujemy się również o pochodzeniu autora, co w
kontekście podejmowanych później decyzji oraz pielęgnowanych nawyków pozostaje nie
bez znaczenia. Istotny jest także, wyeksponowany pod nazwiskiem, wiek
piszącego/piszącej w 1945 roku. Mieczysław Ptaśnik i Bronisław Sałuda byli na
przykład wtedy osiemnastolatkami, Felicja Szuster-Blicharska
dwudziestopięcioletnią kobietą, Maria Świercz z domu Adamiak miał dwadzieścia jeden lat, Irena Ćwiertnia-Sitowska dwadzieścia cztery, a Barbara Klusek z domu Kudlikowska czy
Krystyna Kisielewska były zaledwie piętnastoletnimi dziewczynami. Inna, co
oczywiste, jest zatem dojrzałość autorów i inne podejście do kwestii, które
mogą, lecz nie muszą, zaważyć nad ich dalszymi losami. Zapiski młodych kończą
się również informacją biograficzną, tyle że dotyczącą dalszych doświadczeń i
tego, co w życiu prywatnym i zawodowym udało się danej osobie osiągnąć. Owe
podane hasłowo fakty wybrzmiewają bardzo ciekawie w zestawieniu z intymnymi
notatkami. Pozwalają bowiem na zwrócenie uwagi na (nie)spójność tego, o czym
dany autor marzył, z tym, co faktycznie udało mu się zrealizować. Kilka kwestii
powraca w poszczególnych relacjach i wydaje się czymś bardzo ciekawym. Na plan
pierwszy wysuwa się zagubienie młodych ludzi, ukrywane pod maską zaangażowania
w codzienność i nierozpamiętywania przeszłości. Autorzy zwykle deklarują wprost
gotowość pracy dla odbudowującego się kraju oraz wielki zapał do nauki. Patrzą
do przodu, choć czasami otrzymują spóźnione informacje o dramatycznych losach
bliskich i odkrywają wówczas, że ci, na których czekali, dawno już nie żyją.
Pretekstem do obserwacji ówczesnych obyczajów mogą być te fragmenty dzienników,
które dotyczą relacji damsko-męskich. Nie tylko nie ma tu jakichś większych
ekscesów, ale relacje między obiema płciami są bardzo skonwencjonalizowane.
Czasami prowadzi to do zabawnych sytuacji. Widać również duże zaangażowanie
autorów w życie społeczne. Czują się oni odpowiedzialni za to, co ich otacza i
czego są częścią. Nie ma w tym nic z propagandy, raczej naiwna miejscami wiara
w możliwość wspólnego budowania i odpowiadania za państwo. Istotne dla wyłaniającego
się z dzienników portretu ówczesnej rzeczywistości są również wspomniane
różnice klasowe oraz miejsce, w którym przebywają autorzy. Przeczytanie
zapisków pod tym kątem pozwala dostrzec trwałość podziału między centrum a
prowincją.
Wstaje
świt. Dzienniki młodych z pierwszych lat powojennych. 1945-1948, wybór i oprac.:
Aleksandra Janiszewska, Wyd. Ośrodek Karta, Warszawa 2017.