piątek, 31 lipca 2015

W poszukiwaniu czyjegoś życia (P. Mercier, Nocny pociąg do Lizbony)

Powieść Merciera to z jednej strony bardzo udana historia o tym, co z życiem konkretnego człowieka może zrobić literatura, z drugiej fascynujący portret poszukiwań, których celem tylko pozornie jest poznanie biografii tego, kto wcześniej uwiódł słowem i otworzył na nowe egzystencjalne doświadczenia. Główny bohater, Raimund Gregorius, jest znawcą języków klasycznych. Pracuje jako nauczyciel. Jego wiedza budzi podziw zarówno uczniów, jak i współpracowników. Codzienność mężczyzny opiera się na powtarzalności i przewidywalności. Kiedy więc pewnego dnia spotyka tajemniczą Portugalkę, wprowadzającą na chwilę zamieszanie w jego życie, decyduje się na krok zaskakujący. Szaleńczy nawet. Gregorius kupuje książkę Amadeu Prado, zaczyna uczyć się portugalskiego i wyjeżdża do Portugalii. Nie chodzi wcale o szukanie śladów wspomnianej kobiety, raczej o poczucie, że właśnie ta podróż może przynieść odpowiedzi na ważne, choć nie do końca wypowiedziane, pytania. Gregorius porzuca wszystko, co wcześniej go określało. Na biurku w szkole zostawia książki, z których codziennie korzysta, zamyka swoje mieszkanie, nikomu nie mówi, po co i gdzie wyjeżdża. Portugalia to dla niego rodzaj objawienia. Wciela się bowiem – początkowo nieporadnie, z czasem coraz bardziej skutecznie – w prywatnego detektywa. Zaczyna kroczyć śladami Amadeu Prado. Życie mężczyzny staje się dla niego czymś w rodzaju drogowskazu, tajemnicy, jaką należy rozwikłać, wyzwania, z którym trzeba się zmierzyć. Między Gregoriusem a Prado rodzi się symboliczna więź. Raptem okazuje się, że bohater zdobywa więcej informacji o życiu Amadeu, niż mają jego najbliżsi. Łączy fakty, których wcześniej ze sobą nie zestawiano, rozmawia z tymi, którzy mieli wpływ na jego życie, poznaje sekrety życia prywatnego, ale i egzystowania w cieniu dyktatury Salazara. Odkrywanie biografii Prado jest w tym przypadku poszukiwaniem sensu własnego życia. Niepostrzeżenie oba życiorysy zlewają się w jedno. Gregorius utożsamia się z Amadeu. Książka Prado staje się dla niego rodzajem Biblii. Dzięki niej bohater zaczyna czuć, że żyje, ale i odczuwa lęk przed śmiercią. Poszukiwania związane z Amadeu zamieniają się w rodzaj zobowiązania wobec przeszłości i teraźniejszości jednocześnie.


Pascal Mercier, Nocny pociąg do Lizbony, przeł. Magdalena Jatowska, Wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2015.

czwartek, 30 lipca 2015

Marginalizowani (U. Glensk, Historia słabych)

Publikacja Urszuli Glensk to atrakcyjnie opowiedziana, świetnie napisana, bardzo dobrze udokumentowana opowieść o polskim reportażu w dwudziestoleciu międzywojennym, tematach podejmowanych przez autorów, zależności między tekstami non-fiction a panującymi realiami, a także niekwestionowanym triumfie reportażu społecznego. Autorkę interesuje nie tylko to, w jaki sposób opisywano ówczesną rzeczywistość, kto na zabieranie głosu się decydował, komu udawało się uniknąć mielizn interwencjonizmu i kto nie był podatny na ideologię, ale też – co zostaje mocno wyeksponowane – rekonstrukcja miejsca reportażu w publicznej debacie na temat grup społecznie marginalizowanych. Na uwagę zasługuje interesująco sportretowane tło obyczajowo-polityczne. Ułatwia to zrozumienie prezentowanych problemów i dostrzeżenie – paradoksalnie! – ich powtarzalności w przestrzeni publicznej we współczesnej Polsce. Takie ważne społecznie kwestie, jak prawa reprodukcyjne kobiet, sposób traktowania dzieci oddanych pod opiekę instytucjom reprezentującym państwo, dzieciobójstwo, porzucanie niemowląt, bezrobocie, bieda i ekonomiczne wykluczenie również dzisiaj stanowią wyzwanie. Oczywiście, nie ma tutaj mowy o identyczności doświadczeń, ale część poruszanych zagadnień okazuje się czymś, co powraca i nie zmienia się mimo upływu wielu lat. Przykładem mogą być chociażby dyskusja dotycząca aborcji, edukacja seksualna, społeczny status kobiet parających się prostytucją, ubój rytualny czy bezradność podopiecznych różnego rodzaju ośrodków opieki (szczegółowo zrelacjonowana przez Glensk sprawa Zakładu Poprawczego dla Małoletnich w Studzieńcu przypomina współczesne wydarzenia opisywane przez Justynę Kopińską w książce „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?”). Autorka rozpoczyna swoją opowieść od przedstawienia reportażu jako „gatunku negocjowanego”. Ze zrekonstruowanych przez badaczkę ówczesnych dyskusji na ten temat widać wyraźnie, że marginalizowani byli nie tylko ci, których reporterzy opisywali, ale i forma, na którą się decydowano. Glensk, co ważne, umieszcza analizowane reportaże w kontekście historycznym, socjologicznym, obyczajowym i politycznym. Wprowadza pojęcie paktu reportażowego. Nie pomija również krytycznej oceny przywoływanych tekstów. Dzięki temu dowiadujemy się wiele o relacjach między reportażem a rzeczywistością. Wędrujemy po ulicach będących miejscem pracy prostytuujących się kobiet, odwiedzamy przytułki, zakłady poprawcze i instytucje zajmujące się porzuconymi niemowlętami, uczestniczymy w dyskusji na temat etycznych uwikłań związanych z tradycja uboju rytualnego. Jesteśmy również świadkami istotnej narracji o literaturze, jej społecznej roli oraz artystycznych i etycznych zobowiązaniach. „Historia słabych” to ważna publikacja, która nie tylko wzbogaca i systematyzuje naszą wiedzę o grupach wykluczonych w dwudziestoleciu międzywojennym, ale też pokazuje trwałość niektórych problemów i powtarzalność argumentów przywoływanych w dyskusjach toczonych w przestrzeni publicznej. To także książka, którą po prostu bardzo dobrze się czyta. Widać bowiem pasję autorki, jej zainteresowanie tematem oraz merytoryczne przygotowanie. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów reportażu!


Urszula Glensk, Historia słabych. Reportaż i życie w Dwudziestoleciu (1918-1939), Wyd. Universitas, Kraków 2014.

środa, 29 lipca 2015

Polowanie na czarownice (P. Roth, Wyszłam za komunistę)

Druga część Trylogii Amerykańskiej to równie znakomita opowieść o losach, lękach i nadziejach typowych dla Stanów Zjednoczonych jak odsłona pierwsza. W „Amerykańskiej sielance” mieliśmy do czynienia z dramatem człowieka złamanego przez ideologię, która niszczy jego rodzinę. Zło, które przyniosło katastrofę, pochodziło z zewnątrz, ale zakorzeniło się w dziecku mężczyzny, którego opowieść poznajemy. To terroryzm jest w tym wypadku diagnozowaną chorobą. W powieści „Wyszłam za komunistę” Roth przygląda się innemu dramatowi. W „Amerykańskiej sielance” jesteśmy świadkami hipotetycznej rekonstrukcji życiorysu mężczyzny, który zdobywając wszystko, jednocześnie wszystko przegrywa. W „Wyszłam za komunistę” czytelnik odkrywa losy Iry Ringolda poprzez nostalgiczne i rozliczeniowe spotkanie dawnego ucznia i nauczyciela. Interesujące jest nie tylko to, w jaki sposób polityka niszczy prywatność, a toksyczne więzi w rodzinie uniemożliwiają rozkwit miłości, choć ta wydaje się wersją doskonałą. Na uwagę zasługuje również sytuacja rodzenia się nowych więzi i niszczenia tych starych poprzez fascynacje ideowe. Ów uczeń z zachwytem przyjmuje wszystko to, co proponuje Ira, akceptuje go bezkrytycznie jako swojego życiowego przewodnika. W efekcie, choć nieświadomie, odrzuca własnego ojca, który choć nie doświadczy odtrącenia w sposób bezpośredni, poczuje się odsunięty na boczny tor. Wielkim tematem powieści jest nauczanie pojmowane jako krzewienie idei, ale i walka z nią. Ira jest mężczyzną zafascynowanym komunizmem. Jego uczący w szkole brat próbuje przekazać uczniom szacunek do wszystkiego, co amerykańskie, oraz uświadomić im, że najważniejsze jest krytyczne myślenie. Ci, którzy walczą z komunizmem, upatrując w nim to, co zniszczy Amerykę, nie przebierają w środkach. Oni również wykorzystują swoje umiejętności oratorskie oraz swobodny dostęp do mediów – w ten sposób kreują rzeczywistość. Roth z wielkim wyczuciem, uwrażliwieniem na losy jednostki oraz świadomością konsekwencji, jakie niesie bezpardonowa polityczna walka dla prywatności i intymności, portretuje mroczne czasy maccartyzmu. Państwo stojące na straży demokracji eliminuje swoich obywateli, odwołując się do prawa i sprawiedliwości. Ira, który jest ofiarą polowania na czarownice, traci wszystko – swoją miłość, nadzieję na dobre życie, szacunek, przekonanie, że może przenosić góry, wreszcie wiarę w sens państwa i wspólnoty. Upadek mistrza jest pośrednio przypieczętowaniem porażki ucznia. Okazuje się bowiem, że są siły, wobec których człowiek prawy i uczciwy pozostaje bezradny. Są idee, które skazują na wykluczenie i katastrofę. Są też uczucia i spotkania, które nie maja szansy na dobre zakończenia. Bardzo dobre!


Philip Roth, Wyszłam za komunistę, przeł. Jacek Spólny, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.

wtorek, 28 lipca 2015

Bez początku i bez końca (A. Łojek, Belfast. 99 ścian pokoju)

Aleksandra Łojek znakomicie oddaje klimat miasta i atmosferę panującą wśród jego mieszkańców. Książkę tę można więc traktować jako udany, zniunasowany, wielobarwny i nieoczywisty portret miasta, ale też jako opowieść o ludziach wplątanych w konflikt bez wyjścia, dziedziczących nienawiść z pokolenia na pokolenie, skrywających tajemnice sprzed lat. Ta dwutorowość narracji zasługuje na szczególną uwagę. Łojek z dużą wrażliwością pokazuje, jak ważna w przypadku Belfastu jest znajomość topografii miasta oraz świadomość tego, gdzie znajdują się granice oraz miejsca neutralne. Mieszkaniec, ale i przybysz, powinien wiedzieć, że mapa ulic nie jest jedyną tutaj obowiązującą. Dużo ważniejsza jest mapa niechęci, tłumionej zemsty, zakazów wynikających z ciągle budzącego emocje sąsiedztwa katolików i protestantów. Ci pierwsi, republikanie, są za odłączeniem Irlandii Północnej od Wielkiej Brytanii i przyłączeniem do Irlandii, ci drudzy, lojaliści, zgadzają się na życie pod panowaniem królowej Elżbiety II. Łojek nie opowiada o Belfaście w sposób, który dawałby powody, aby tłumaczyć konflikt tylko i wyłącznie polityką. Odsłania natomiast dwuznaczność wpisaną w każdą ocenę panującej tam sytuacji. Dawni mordercy w wyniku amnestii chodzą wolni po ulicach. Często są dzisiaj dobrymi ludźmi, skoncentrowanymi na pomaganiu lokalnej społeczności. Niektórzy ciągle pielęgnują nienawiść, ale starają się, by nie znalazła ona ujścia. Są też dzieci i młodzież, dziedziczący animozje, za które dorośli jeszcze nie tak dawno oddawali życie. Poznajemy historie osób będących członkami paramilitarnych, uznawanych za terrorystyczne, organizacji. Dzisiaj albo próbują one patrzeć w przyszłość, albo rozpamiętują przeszłość, wspominając poniesione straty. Winni są po obu stronach. I jedni, i drudzy mają na swoim koncie zamachy i morderstwa. Nie da się tak po prostu zapomnieć o tym, co było, zwłaszcza że fakty z biografii wielu osób są powszechnie znane. Przedstawiając skomplikowane relacje międzyludzkie Łojek nie ukrywa, że nie ma recepty na lepsze jutro. W konsekwencji książka reporterki staje się opowieścią o fundamentalnej próbie sił między pamięcią a zapomnieniem. Łojek nie tylko świetnie zaplanowała opowieść o konflikcie bez początku i końca, ale też w celny sposób swoją opowieść zatytułowała. W podtytule książki – „99 ścian pokoju” – zawiera się wszystko to, o czym opowiadają mieszkańcy Belfastu. Pokój nie jest czymś trwałym ani pewnym, jest nadzieją i oczekiwaniem, próbą normalności przy jednoczesnym chętnym angażowaniu się w to, co ową normalność psuje. Pozycja obowiązkowa!


Aleksandra Łojek, Belfast. 99 ścian pokoju, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Przeszłość ciągle żywa (O. Schröm, A. Röpke, Cicha Pomoc dla nazistów)

Autorzy książki nie ukrywają, że tematem odradzającego się nazizmu oraz wsparcia dla zbrodniarzy wojennych zajmują się od wielu lat. Doświadczenie, o którym wspominają, oraz konieczność, tak to nazwijmy, badań terenowych polegających na wchodzeniu w środowisko poddawane analizie, powodują, że mamy do czynienia z publikacją wiarygodną, a także szczególnie poruszającą. Oczywiście, ci, którzy choć trochę interesują się historią XX wieku doskonale wiedzą, że hitlerowcy otrzymali po wojnie skuteczną i zakrojoną na szeroką skalę pomoc, a wśród osób, które okazywały im wsparcie, byli wierni wyznawcy Führera, przedstawiciele Kościoła, ludzie zajmujący wysokie stanowiska w hierarchii społecznej. O tym również autorzy książki wspominają. Skupiają się jednak szczególnie na tytułowej organizacji. Cicha Pomoc dla Jeńców Wojennych i Internowanych, tak brzmi jej pełna nazwa, od lat działa skutecznie, stosunkowo dyskretnie, wykorzystując przywileje oferowane stowarzyszeniom przez państwo. Przykładem posiadanej swobody działania są dość wysokie wpływy finansowe, zebrania i pogrzeby zgodnie z duchem hitlerowskiej ideologii i symboliki, a także fakt, iż przez długi czas Cicha Pomoc miała status organizacji pożytku publicznego. Opowieść Schröma i Röpke wpisuje się w stylistykę publikacji poświęconych aktywności Szymona Wiesenthala. W historiach przytoczonych przez autorów widać wyraźnie, że namierzenie nazisty oraz znalezienie świadków jego zbrodni nie zawsze wystarczały do postawienia go przed sądem. I nie o wiarygodność zeznających w tym wypadku chodzi, ale o sabotowanie rozpoczęcia procesu przez przedstawicieli prawa. Książka Schröma i Röpke to nie tylko fascynujący przykład dziennikarstwa śledczego, ale i dowód na to, że przeszłość jest ciągle żywa, a mroczne cienie czasów minionych odradzają się w teraźniejszości. Można więc tę publikację czytać jako świadectwo niedostrzegania zła i ignorowania aktywności tych, którzy są jego piewcami. Można również widzieć w niej manifest na rzecz sprawiedliwości oraz konieczności bycia czujnym.


Oliver Schröm, Andrea Röpke, Cicha Pomoc dla nazistów. Tajna działalność byłych SS-manów i neonazistów, przeł. Anna Maria Władyka, Wyd. Replika, Zakrzewo 2015.

niedziela, 26 lipca 2015

Kochany i znienawidzony (J.S. Majewski, T. Urzykowski, Spacerownik. Pałac Kultury i Nauki. Socrealistyczna Warszawa)

Kolejny spacerownik przygotowany przez Agorę nie zawodzi. Podobnie jak inne odsłony cyklu, tak i literacko-fotograficzny spacer po Pałacu Kultury i Nauki okazuje się bardzo ciekawy. Książkę tę można z powodzeniem potraktować jako kompendium wiedzy na temat budynku budzącego tak wiele kontrowersji. O zachwycie nad nowoczesnością Pałacu i nienawiści z powodu komunistycznego dziedzictwa Majewski i Urzykowski również piszą. Nie skupiają się jednak na tej kwestii szczególnie. I dobrze. Czytelnik dowie się o początkach budowy i danych statystycznych dotyczących Pałacu. Pozna poszczególne sale i ich historię, przeczyta o budynkach w Moskwie i w Nowym Jorku, które utrzymane są w podobnym stylu, zainteresuje się wydarzeniami, które miały miejsce w mieszczących się w Pałacu instytucjach. Może również dowiedzieć się o innych budynkach tworzących tytułową „socrealistyczną Warszawę”. Tekst wzbogacają liczne fotografie, dzięki którym widzimy piękno (sic!) i ogrom Pałacu Kultury i Nauki. Ze spacerownikiem w ręku można więc ruszyć na Plac Defilad i skorzystać z możliwości zwiedzania. Taka wycieczka przyda się nie tylko przyjezdnym, ale i wielu warszawiakom. Książka, choć wpisuje się w obchody rocznicowe 60-lecia Pałacu, jest publikacją uniwersalną. Oferuje bowiem całkiem pokaźną i interesującą dawkę wiedzy o budynku, który stał się symbolem stolicy.


Jerzy S. Majewski, Tomasz Urzykowski, Spacerownik. Pałac Kultury i Nauki. Socrealistyczna Warszawa, Wyd. Agora, Warszawa 2015.

sobota, 25 lipca 2015

Alkohol i autokracja (M.L. Schrad, Imperium wódki)

Świetnie napisana, erudycyjna, atrakcyjnie skomponowana, znakomicie budująca napięcie – tak można określić naukową publikację Schrada. Oryginalny temat z pewnością sprzyja powstaniu takiej opowieści, która potrafi wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Autor decyduje się bowiem opisać rolę alkoholu w carskiej Rosji, pokazując zależności między piciem a sprawowaniem nieograniczonej władzy, upijaniem się a degradacją reprezentantów państwa i wojska, wreszcie spożywaniem wódki a skutecznym zniewoleniem narodu. Nie chodzi w tym wypadku o krucjatę na rzecz trzeźwości. Schrad zresztą we wstępie zaznacza, że nie takie są jego intencje i ideologicznie odczytywanie książki stanowi błąd. Autora interesuje socjologiczny aspekt alkoholizmu wywoływanego swobodnym dostępem do wódki, ale i często przymusem (sic!). Kulturowy kontekst spożywania napojów wyskokowych okazuje się mieć związki z ekonomią (wpływy ze sprzedaży alkoholu znacznie wzbogacały budżet państwa), ideologią (ten, kto nie pije, był zazwyczaj podejrzany o wrogie zamiary), sposobem sprawowania władzy (ludźmi uzależnionymi było łatwiej kierować), a także chęcią bawienia się podwładnymi w taki sposób, by pokazać własną wielkość, a ich upadek (przymuszanie do picia alkoholu w trakcie oficjalnych spotkań towarzyskich i baczne obserwowanie wtedy, gdy dany człowiek był w stanie upojenia). Książka Schrada zaplanowana jest na dwa tomy. Ten dotyczący carskiej Rosji kończy się prowokacyjną, ale przekonująco uzasadnioną tezą, że powodem nadchodzącej rewolucji stał się w dużej mierze zakaz sprzedaży alkoholu wprowadzony przez Mikołaja II. Zapowiedzią tomu drugiego mogą być początkowe partie „Imperium wódki”, w których autor pokazuje, jak wyglądały pijackie spotkania Stalina i jego popleczników. Te przerażające sceny na długo pozostają w pamięci i pokazują, jak wielki wpływ na politykę państwa ma to, co dzieje się w sytuacjach biesiadnych i kuluarowych. Warto!


Mark Lawrence Schrad, Imperium wódki. Alkohol, władza i polityka w Rosji carskiej, przeł. Aleksandra Czwojdrak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2015.

piątek, 24 lipca 2015

Współcześnie i historycznie (D. Folga-Januszewska, Muzeum: fenomeny i problemy)

Książka Doroty Folgi-Januszewskiej to interesujące kompendium wiedzy na temat tego, jak zmieniało się muzeum, jakie modele wystawiennicze były najpopularniejsze oraz co staje się wyzwaniem dla muzealnictwa w czasach współczesnych. Autorka porządkując wiedzę na temat przeszłości, stawia wiele istotnych pytań dotyczących trwającego „tu i teraz”. Dzięki temu dowiadujemy się, że zmieniło się nie tylko miejsce, w którym prezentuje się zbiory, ale i rola tego, kto owe zbiory opracowuje, prezentuje i promuje. Kwestia ta wydaje się niezwykle istotna, bowiem wpływa i na zapamiętywanie przez odbiorcę, i na sposób jego uczestniczenia w procesie łączącym edukowanie z przyjemnością. Folga-Januszewska mocno akcentuje dostrzegalne we współczesnym muzeum dążenie do tworzenia z odwiedzających rodzaju wspólnoty – gotowej na pytania, szukającej odpowiedzi, aktywnie wchodzącej w reakcje z obiektami dostępnymi do oglądania. Istotna granica dzieli znany dobrze zakaz dotykania i otwartość na samodzielne zbadanie tego, co jest prezentowane. Widz przestaje więc być biernym odbiorcą, staje się również współuczestnikiem wydarzeń – kiedy korzysta z udogodnień multimedialnych, kiedy może wziąć udział w warsztatach, kiedy dostaje możliwość fizycznego doświadczenia tego, co wcześniej poznawano tylko teoretycznie (np. w formie warsztatów). Autorka skupia się nie tylko na przemianach wynikających z innego niż kiedyś postrzegania zbiorów muzealnych. Interesują ją również kwestie związane z etyką zawodu, problemy rodzące się w wyniku komercjalizacji, trudności z zachowaniem równowagi między rozrywką i przyjemnością a wiedzą i edukacją, wreszcie świadomość ważnej roli odgrywanej przez artystę. Książka ta porządkuje i uzupełnia wiedzę na temat muzeów, ale też prowokuje do refleksji na temat tych miejsc, które czytelnik zdążył odwiedzić. Wybór między muzeum nowoczesnym a tym w starym stylu nie jest bowiem wcale tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać.


Dorota Folga-Januszewska, Muzeum: fenomeny i problemy, Wyd. Universitas, Kraków 2015.

czwartek, 23 lipca 2015

Guru miłości jako guru zbrodni (J. Guinn, Manson. Ku zbrodni)

Książkę Guinna można z powodzeniem czytać nie tylko jako biografię Charlesa Mansona, ale i jako biografię guru sekty oraz historię narodzin zbrodniarza. Autor, rekonstruując życiorys tego, który zarządził zbiorowe morderstwo w posiadłości Polańskich, nie poprzestaje na odsłanianiu prywatności bohatera swojej książki. Stara się również – i wychodzi mu to doskonale – sportretować przemiany społeczne i obyczajowe zachodzące w Ameryce. Dzięki temu mamy do czynienia z historią epoki, a nie jedynie opowieścią o człowieku, który zasłynął swoimi zbrodniami. Nie bez powodu na początku wspominam o sekcie. Rodzina, której niekwestionowanym przywódcą był Manson, działała w sposób zbliżony do grup religijnych. Bohater książki wiele razy obwoływał się zresztą Chrystusem. Ci, którzy należeli do Rodziny, byli gotowi zrobić wszystko, co rozkaże guru. Uprawiano więc seks, swobodnie korzystając z ciał kobiet będących członkiniami grupy, dokonywano kradzieży, a nawet decydowano się na morderstwa i krzywoprzysięstwo w sądzie. Taktyka werbowania ludzi również ma wiele wspólnego z aktywnością typową dla sekty. Jedno dziwi, ale jest też typowe dla podobnych grup, a mianowicie charyzma Mansona, która, jak twierdzi autor, zewnętrznie była trudna do uwierzenia. To, co szczególnie intryguje w opowieści Guinna, to umiejętność opowiadania o słynnym mordercy w taki sposób, że staje się on dzieckiem swoich czasów. Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa (m.in. pobyt w domu poprawczym, w trakcie którego młodego Charlesa gwałcono, ale i on nauczył się w podobny sposób wykorzystywać swoją siłę), nieudane próby zrobienia kariery muzycznej (m.in. bliska znajomość z Dennisem Wilsonem z The Beach Boys, która – Manson w to wierzył – miała pomóc w osiągnięciu celu), rasizm stanowiący podłoże jego teorii o nadchodzącej wojnie między białymi a czarnymi, wreszcie manipulowanie ludźmi i instrumentalne traktowanie wszystkich tych, którzy potencjalnie mogliby Mansonowi się przydać – to wszystko okazuje się częścią większej historii o antywojennych protestach, konflikcie między politykami a manifestującymi studentami, muzycznym światku, uprzywilejowaniu gwiazd i bogaczy, wreszcie łatwości tworzenia grup kontestujących rzeczywistość. Równie interesujący, jak tło społeczno-obyczajowe, jest psychologiczny aspekt opowiadanej historii. Guinn dość szczegółowo portretuje osoby będące pod wpływem Mansona i wykonujące jego rozkazy. Jednocześnie nie przesadza ze stawianiem diagnoz oraz unika kategorycznych odpowiedzi. Pokazuje więc, że tego typu historie dalekie są od oczywistości i nie dają się w żaden sposób zaszufladkować.


Jeff Guinn, Manson. Ku zbrodni, przeł. Krzysztof Kurek, Wyd. Agora, Warszawa 2015.

środa, 22 lipca 2015

Przemijanie (E. Solomou, Dziennik zdrady)

Powieść cypryjskiego pisarza momentami niebezpiecznie zbliża się do kiczu, a jednak zazwyczaj pozostaje w tej bezpiecznej odległości, która pozwala go uniknąć. Solomou decyduje się opisać miłość z perspektywy mężczyzny. Głównego bohatera poznajemy dwutorowo – jako starszego człowieka, współcześnie, gdy przybywa na wyspę, na której kiedyś kierował wykopaliskami, oraz jako mężczyznę w sile wieku, gdy przed laty spędzał na wyspie dużo czasu, czuwając nad pracami archeologicznymi. Solomou proponuje niespieszną opowieść o przemijaniu, roli przypadku w życiu, nieuchronności wpisanej w namiętność i braku empatii wobec osoby zdradzanej. Zdarzają się autorowi pewne niezręczności w opisie uczuć, momentami trochę za dużo tu egzaltacji i sentymentalizmu. Faktem jednak pozostaje, że często eksploatowany literacko wątek zdrady, zderzenia młodości i dojrzałości, teraźniejszości i przeszłości, polityki i rozrywki, prawdy i kłamstwa, wreszcie poświęcenia dla drugiego człowieka i braku wdzięczności w zamian zostają w powieści całkiem interesująco rozegrane. Ogromną rolę odgrywa wątek prac archeologicznych. Wykopaliska, którymi kieruje bohater, mogą się odbyć tylko dzięki wsparciu jego żony, z kolei wielkie odkrycie, które przyniesie mężczyźnie sławę, powiązane jest z jego kochanką. Solomou rezygnuje z drobiazgowego opisu zauroczenia i rodzącej się namiętności. Wszystko, co dzieje się w tej powieści, obserwujemy tak, jakbyśmy nie potrzebowali dodatkowych wyjaśnień. Autor wyraźnie próbuje odtworzyć tok myślenia swojego bohatera, dla którego własna biografia nie wymaga chronologicznego przywoływania. Jest w „Dzienniku zdrady” dużo smutku. Miłość, która się zaczyna, powstaje na gruzach bardzo silnego wcześniejszego uczucia. Jednocześnie to, co nowe i co rozdziela życie bohatera na dwie części, także naznaczone jest utratą. Archeologia w tym kontekście staje się symbolem przemijania, które okazuje się doświadczeniem cenniejszym od trwania. To, co jest, przemija bowiem już wtedy, gdy się dzieje, w efekcie – i tego doświadcza bohater – strata staje się najtrwalszym punktem odniesienia.


Emilios Solomou, Dziennik zdrady, przeł. Ewa T. Szyler, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2015.

wtorek, 21 lipca 2015

Skorumpowani (S. Neville, Zmowa)

Ten, kto zna „Duchy Belfastu” Neville’a, bez wahania sięgnie i po „Zmowę”. Znajdzie bowiem w obu książkach to, co powoduje, że nie zapomina się ich tak łatwo i nie traktuje tylko jako literatury rozrywkowej. Neville z powodzeniem wykorzystuje połączenie kryminału, sensacji i thrillera do zobrazowania problemów ciągle aktualnych w społeczeństwie irlandzkim. W efekcie wartka akcja, intrygujące portrety bohaterów, skomplikowane relacje łączące pojawiające się w powieści postaci stają się pretekstem do ukazania religijnego konfliktu, niezakończonych spraw z przeszłości, wreszcie trudności z budowaniem lepszej, odrzucającej nienawiść i nietolerancję, przyszłości. Pisarz ma wyraźne upodobanie do opisywania losów samotników, przeciwko którym są niemalże wszyscy i którzy nie mają szansy na sojusze z ewentualnymi pomocnikami w ideowej krucjacie. Tak było w „Duchach Belfastu”, tak jest i w „Zmowie”. Autor z dużym talentem miesza opowieść o społecznym konflikcie bez wyjścia z trzymającym w napięciu rozwojem akcji. Rzecz sprowadza się właściwie do trzech tematów. Pierwszy to zemsta, która nigdy nie poddaje się ciszy i podlega wymazaniu dopiero wtedy, gdy się dokona. To dlatego przynętą może stać się kobieta i dziecko. Chodzi o wywabienie z kryjówki tego, kogo trzeba zniszczyć. Drugi temat to wojna i pokój. Konflikt między protestantami a katolikami wydaje się nie mieć końca, a ofiary po obu stronach tylko wzmacniają chęć odegrania się i dążenie do pokonania strony przeciwnej. Aby osiągnąć swój cel można przekroczyć wiele granic. Trzeci temat to zdrada. Ci, którzy próbują chronić wspomniana kobietę z dzieckiem, szybko przekonują się, że nie mogą nikomu ufać. Zdradzają nawet ci, którzy stoją na straży prawa. Nie ma więc szansy na to, by działając oficjalnie uchronić tych, którzy są najsłabsi. W tym rozdaniu liczy się tylko siła, inteligencja i gotowość postawienia wszystkiego na jedną kartę. Bardzo dobre połączenie powieści społecznie zaangażowanej, nieco westernowej (sic!) konwencji, przekonania o istnieniu fatum i zapadającej w pamięć niepokojącej atmosfery!


Stuart Neville, Zmowa, przeł. Tomasz Konatkowski, Wyd. W.A.B., Warszawa 2015.

środa, 15 lipca 2015

Nowoczesność (M. Gacyk, Ścigając Steve’a Jobsa. Historie Polaków w Dolinie Krzemowej)

Publikacja Gacyk to propozycja niebanalna poznawczo i interesująca za sprawą przyjętej perspektywy. Tytuł sugerować może narrację nieco hermetyczną – Dolina Krzemowa budzi określone skojarzenia, a pisanie o technologicznych osiągnięciach wydaje się dość środowiskowe. Tymczasem Gacyk nie decyduje się na szkice biograficzne, nie proponuje też popularyzujących naukę wykładów, nie próbuje wyjaśniać tajników kolejnych sukcesów tych, którzy wyprzedzają naszą współczesność. Zamiast tego, tak jak sugeruje tytuł, opowiada o Polakach, którzy musieli odnaleźć się w miejscu całkowicie dla nich obcym, o trudnościach z adaptacją, o nostalgii, o rodzeniu się sąsiedzkich więzi i zapuszczaniu korzeni. Teksty Gacyk najbliższe są formalnie reportażom. Nie jest to jednak książka o polskich emigrantach z wyboru, którzy odnieśli sukces i którym się udało, a przynajmniej nie tylko. Dużym atutem narracji zaproponowanej przez autorkę jest swobodne łączenie teraźniejszości z przeszłością, panujących w Dolinie Krzemowej obyczajów z zaznaczeniem specyfiki wykonywanej tam pracy, wreszcie odtworzenie specyfiki tego miejsca. To ostatnie, co warto docenić, dzieje się bez nadmiernej egzaltacji, i bez prób sugerowania, że mamy do czynienia z czymś nadzwyczajnym. Czytelnik sam odkrywa, że miejsce to szczególne, rządzące się swoimi prawami, doceniające pasję i innowacyjność, wreszcie chętnie stawiające na to, co niebanalne, oryginalne, rewolucyjne lub pozornie nie do zrealizowania. Autorka pokazuje, że ci, którzy są zatrudnieni w Dolinie Krzemowej, zwykle swoją pracę traktują jako część życia, nie oddzielają tej aktywności od prywatności. Praca jest z nimi cały czas z prostego i oczywistego powodu. Jej częścią jest myślenie i obmyślanie czegoś nowego. Wpisana w rytm funkcjonowania w Dolinie Krzemowej wynalazczość zostaje przez autorkę zgrabnie uchwycona. Gacyk udaje się bowiem opowiedzieć o miejscu innym, specyficznym, wyróżniającym się w taki sposób, by uniknąć zarówno sensacji, jak i banalizacji. To niewątpliwie zaleta tej książki.


Magda Gacyk, Ścigając Steve’a Jobsa. Historie Polaków w Dolinie Krzemowej, Wyd. Kurhaus, Warszawa 2015.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Miłość i polityka (V. Trierweiler, Dziękuję za te chwile)

Wspomnienia Trierweiler, dotyczące jej związku z Françoisem Hollandem, mają w sobie i wady, i zalety typowe dla podobnych publikacji. Autorka nie jest, co oczywiste, prekursorką, jeśli chodzi o opisywanie prezydentury partnera. Z pewnością jednak jej status jest szczególny. Kiedy poznała przyszłego prezydenta Francji była początkującą dziennikarką polityczną, z czasem stała się ekspertką w tym, co robi, wyszła za mąż, została matką. Poddając się uczuciu do polityka, rozpoczęła tak naprawdę nowe życie. Pierwszą damą zostaje jako życiowa partnerka prezydenta, nie wezmą ślubu, a gdzieś w tle zawsze będzie obecna była żona Hollande’a, równie wyrazista jak on polityczka, niegdyś także kandydująca na prezydenta, Ségolène Royal. Do rozstania Trierweiler i prezydenta dojdzie, gdy potwierdzone zostaną plotki o jego romansie z aktorką, Julie Gayet. Choć literacko książka nie robi większego wrażenia, natkniemy się w tej publikacji na kilka ważnych wątków, które nie pozwalają przejść obok niej obojętnie. Po pierwsze, na uwagę zasługuje fakt, iż autorka odtwarza w pewnym sensie to, co wcześniej było udziałem Royal. Jest świadoma tego, że zdrada ulega samoodrodzeniu, a scenariusz wydarzeń jest podobny. Po drugie, interesujące jest pokazanie tego, jak władza niszczy człowieka i jak idee wyznawane publicznie niewiele mają wspólnego z prywatnymi poglądami. Jeśli to, co pisze Trierweiler, jest prawdą, a nie ma powodu, by jej nie wierzyć, to ów dysonans jest faktycznie szokujący. Po trzecie, choć autorka nie ukrywa swoich emocji, pozostaje jednocześnie dyskretna, nie decyduje się ekshibicjonizm. Rekonstruuje historię wielkiej miłości, szczerze przyznając, że często była upokarzana, godziła się z tym i akceptowała to, że Hollande’owi zdarzało się coś, co można by nazwać nieprzyznawaniem się do niej publicznie. Po czwarte, książkę tę można czytać jako opowieść o działaniu współczesnych mediów. Szczególnie ciekawy jest bliski związek polityków z dziennikarzami oraz krytykowanie Trierweiler niezależnie od tego, co uczyniła lub czego nie zrobiła. W trakcie lektury widać również, jak nowe technologie zmieniają sposób komunikowania się możnych tego świata. Prezydent Hollande bombarduje byłą partnerkę SMS-ami, a autorka często upublicznia swoje poglądy za pomocą Twittera. Po piąte wreszcie, opowieść Trierwailer to warta uwagi her-story, kobieca wersja polityki pokazywana przez pryzmat miłości i zdrady.


Valérie Trierweiler, Dziękuję za te chwile, przeł. Michał Krzykawski, Wyd. Black Publishing, Wołowiec 2015.

sobota, 11 lipca 2015

Ocalić siebie (S. Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa)

Powieść Galloawaya inspirowana jest faktami. W Sarajewie bomba zabija ludzi stojących w kolejce po chleb. Muzyk, by upamiętnić zmarłych i by upomnieć się o człowieczeństwo, postanawia przez dwadzieścia dwa dni grać w tym miejscu utwór znany jako „Adagio Albinoniego”. Wiolonczelista przeciwstawia się wojnie, nienawiści, łatwości zabijania. Muzyka staje się formą ocalenia. Pokazuje, że nie wszystko da się zniszczyć i że można mieć nadzieję na to, że zło wreszcie przegra z dobrem. Mężczyzna staje się symbolem i prowokacją jednocześnie. Dla tych, którzy „czytają” go jako metaforę potencjalnego lepszego jutra, jest kimś, kogo trzeba chronić za wszelką cenę. Dla innych, którzy widzą w nim wyzwanie rzucone tym, którzy za pomocą strachu panują nad miastem, jest osobą przeznaczoną do likwidacji. Jak ważną rolę odgrywa odwaga wiolonczelisty, dowiadujemy się z historii trzech osób, których losy poznajemy fragmentarycznie i naprzemiennie. Wszyscy troje żyją ze świadomością, że każdego dnia mogą zginąć od kuli snajpera. Nawet Strzała, kobieta, która zabija tylko tych, którzy na to zasługują, musi ciągle uważać, by nie stać się celem dla kogoś strzelającego równie dobrze. Snajperka czuje, że granice, których nie zamierzała przekroczyć, przesunęły się znacznie. Jest jednak gotowa na to, by chronić siebie przed ostatecznym moralnym upadkiem – nawet za cenę własnego życia. Kenanowi towarzyszymy w innej trudnej drodze, a mianowicie w zdobywaniu wody. Wędrówka mężczyzny okazuje się najeżona niebezpieczeństwami. Nigdy nie wiadomo, kiedy snajper zacznie strzelać i kto stanie się jego ofiarą. Również Dragan porusza się po mieście tak, jakby funkcjonował cały czas na froncie. Banalne, zdawałoby się, przejście przez ulicę okazuje się prawdziwym wyzwaniem. Ktoś, kto zdecyduje się na to, zapewne umrze, jak wielu innych odważnych przed nim. Będą jednak i tacy, którym uda się przebiec, bo snajper poluje dzisiaj w innym miejscu lub po prostu zdarzy mu się chybić. Galloway nie epatuje okrucieństwem wojny, mówi o nim jakby mimochodem, delikatnie, z dużą wrażliwością. Dzięki temu dramat tych, którzy doświadczają ostateczności, wybrzmiewa mocniej i z większą siłą rażenia.


Steven Galloway, Wiolonczelista z Sarajewa, przeł. Łukasz Witczak, Wyd. Marginesy, Warszawa 2015.

czwartek, 9 lipca 2015

Urok i mrok sprzeczności (P.I. Kalwas, Egipt: haram halal)

Najnowsza książka Kalwasa jest chyba najlepszą w jego dorobku i to wcale nie tylko dlatego, że autor proponuje czytelnikom zbiór reportaży. Teksty zamieszczone w tomie są wyjątkowo wyraziste, odsłaniają świat mało znany, są dowodem dociekliwości autora, wreszcie pokazują, że inność bywa fascynująca, ale i zniewalająca tych, którzy żyją w strefie jej wpływów. Kalwas nie gloryfikuje miejsca, w którym zdecydował się żyć. Wydobywa na wierzch mnóstwo absurdów, jak na przykład przechodzenie ludzi przez ruchliwą ulicę zamiast podziemnym przejściem i poddawanie się w tym ryzykownym geście, kończącym się często wypadkiem lub śmiercią, woli Boga. Kalwas pokazuje różnice w mentalności ujawniające się w czynnościach, zdawałoby się, banalnych i codziennych. Widać wówczas jak mocno zhierachizowane jest społeczeństwo egipskie i jak bardzo o statusie człowieka świadczy przynależność do danej grupy społecznej. Autor wciela się czasami w turystę, wierząc, że maska naiwnego i nieobytego przybysza pozwoli mu dotrzeć do tego oblicza kraju, które w innym wcieleniu pozostaje dla niego niedostępne. Pokazuje czytelnikowi skomplikowaną wersję Egiptu. Przykładem mogą być teksty poświęcone religijności i temu, jak niełatwo być w tym kraju ateistą lub wyznawcą innej religii niż islam. Co prawda w dowodzie możliwe jest umieszczenie jednej z trzech wersji, a więc islamu, chrześcijaństwa i judaizmu, tak naprawdę jednak – i kwestię tę Kalwas mocno akcentuje – zagrożenie czyha na wszystkich tych, którzy nie są muzułmanami. Problem ten wydaje się szczególnie ważny, zwłaszcza że widać duże osamotnienie tych, którzy, tak to ujmijmy, wierzą inaczej. Raptem okazuje się, że nie ma w Egipcie miejsca nie tyle na wolność wyznania, co raczej na wolność myślenia. Kalwas decyduje się również na rozmowy intymne i trudne, zważywszy na panujące w Egipcie obyczaje, a mianowicie o obrzezaniu dziewczynek. Świadectwa dorosłych dzisiaj kobiet, brutalnie potraktowanych w dzieciństwie, i sojusz kobiet w celu zranienia na całe życie kolejnych reprezentantek własnej płci wybrzmiewają wyjątkowo przerażająco. Szczególnie że gdzieś w tle powtarza się stwierdzenie, iż niemal wszystkie kobiety tam mieszkające są obrzezane. Ów stygmat na własnej intymności noszą więc nie tylko pod strojami, ukryty jest on także gdzieś głęboko w zdradzonej i sponiewieranej duszy. Równie dramatyczny, choć w innym wymiarze, jest reportaż poświęcony zabijaniu zwierząt na ulicach po to, by oddać cześć Bogu. Kalwas wykorzystuje w tym przypadku swój literacki talent i kiedy pisze o rozpaczliwych nawoływaniach zwierząt, rykach bólu i zapachu krwi, wydaje się nam, że i my słyszymy te dźwięki i czujemy ten smród. Autor opowiada o Egipcie w sposób dosadny i szczery. Nie wypiera się miejsca, które wybrał, aby w nim żyć. Daje jednak sobie prawo do krytyki tego, co nie tylko poraża tych, którzy nie znają opisywanej kultury, ale i, co dużo ważniejsze, zagraża tym, którzy są jej częścią.


Piotr Ibrahim Kalwas, Egipt: haram halal, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2015. 

środa, 8 lipca 2015

Nowe, które wypiera stare i też się starzeje (M. Filiciak, A. Tarkowski, Dwa zero. Alfabet nowej kultury i inne teksty)

Publikacja Filiciaka i Tarkowskiego ma dużą wartość popularyzatorską. To zbiór tekstów publikowanych wcześniej w internetowym „dwutygodniku.com”. Autorzy skupiają się na tytułowej nowej kulturze, zrównując ją przede wszystkim z nowymi mediami i wynikającymi z ich korzystania nowymi formami uczestnictwa. Książka podzielono na trzy części. Pierwsza zatytułowana jest „Alfabet nowej kultury”. Poszczególne teksty uporządkowane są alfabetycznie, a autorzy w zwięzły, swobodny i łatwo przyswajalny sposób starają się wyjaśniać tajniki tego, co często stało się oczywiste, zanim zdążyliśmy to zrozumieć. Hasła te nadają się doskonale jako pretekst do dyskusji oraz inspiracja do dalszych własnych poszukiwań. Druga część opatrzona jest sformułowaniem „Archeologia przyszłości”. W tekstach zamieszczonych w tym fragmencie książki autorów interesuje przede wszystkim nietrwałość nowoczesności i cywilizacyjnego postępu. Przyglądają się więc temu, co jeszcze niedawno uchodziło za coś rewolucyjnego, wyjątkowo szybko jednak stało się czymś archaicznym. Trzecia część zawiera tzw. „Inne teksty”. Felietonowy charakter publikacji to z pewnością jej duży atut. Zaletą jest również zgromadzenie wielu kwestii dotyczących nowych mediów w jednym miejscu, dzięki czemu składają się one na całościowy obraz naszej współczesności naznaczonej rozwojem technologicznym. Tekstom zamieszczonym w tomie przydałaby się może trochę dokładniejsza redakcja. Niektóre tezy powtarzają się, co w toku lektury linearnej da się łatwo zauważyć. Z książki tej można jednak też korzystać jak ze słownika, wybierając interesującą nas kwestię i na niej się skupiając. Taki tryb lektury odsłania nie tylko wspomniany na początku popularyzatorski charakter publikacji, ale i jej użyteczność.  


Mirosław Filiciak, Alek Tarkowski, Dwa zero. Alfabet nowej kultury i inne teksty, Wyd. Narodowy Instytut Audiowizualny – słowo/obraz terytoria, Warszawa – Gdańsk 2014. 

wtorek, 7 lipca 2015

Nie ufaj nikomu (E. Kelly, Broadchurch)

Świetnie dawkowane napięcie, znakomicie zrekonstruowany dramat rodziny i całej społeczności, pozbawiony zbędnej sensacyjności, za to wiernie odtwarzający emocjonalną bezradność tych, którzy mierzą się z morderstwem dziecka, wreszcie wiarygodny psychologicznie – taki jest kryminał Erin Kelly. Na okładce znajdziemy informację, iż powieść powstała na kanwie popularnego serialu. Widać w tym pewne podobieństwo do innego odcinkowego obrazu filmowego, a mianowicie do „The Killing” i napisanej na podstawie scenariusza powieści „Dochodzenie” Davida Hewsona. Historia opowiedziana w „Broadchurch”, która wydarzyła się w tak właśnie nazywającej się małej, żyjącej swoim rytmem, miejscowości, angażuje, wzrusza, nie pozostawia obojętnym. Widać na jej podstawie bardzo wyraźnie, że trwałe rany zadane wybranym członkom społeczności, skutkują rysami nie do usunięcia dla wszystkich. Autorka inteligentnie nas zaskakuje. Za każdym razem, kiedy wydaje się, że zbliżamy się już do rozwiązania, na jaw wychodzą nowe fakty. A że niemalże wszyscy mieszkańcy Broadchurch mają mniej lub bardziej ważne dla śledztwa tajemnice, odkrywamy kolejne powiązania, sekrety sprzed lat i to, jak łatwo poddać się emocjonalnie temu, co sugeruje tłum. Oprócz śledztwa w sprawie zamordowania jedenastoletniego Danny’ego Latimera w powieści tej ważnych staje się kilka innych problemów. Jednym z nich jest na pewno odpowiedzialność mediów za publikowane teksty oraz konsekwencje kreowanej pod dyktat sensacyjności i skandalu rzeczywistości. Inna ważna kwestia do rozgrywany na różnych polach dramat rodziny – nie tylko tej najbardziej zaangażowanej w dochodzenie, bo przeżywającej żałobę po synu i bracie, ale i innych familii, które mają swoje, paradoksalnie, równie dramatyczne kryzysy. Na uwagę zasługuje również relacja między miejscową sierżant a przybyłym z zewnątrz komisarzem. Ellie Miller stoi po stronie emocji, empatii, wyrozumiałości, nie chce podejrzewać wszystkich dookoła, choć taka w tym śledztwie jest jej rola. Alec Hardy stawia na chłodne relacje ze współpracownikami, profesjonalizm w dochodzeniu do prawdy, odrzucenie uczuć i konsekwentne dążenie do zdobycia informacji nawet za cenę urażenia drugiego człowieka. Autorka powieści wiarygodnie odtwarza ów spór idei, pokazując, że tak naprawdę żadna z powyższych strategii nie jest do końca skuteczna. Ellie będzie musiała zdobyć się na nieufność i poradzić sobie ze zdradą, a Alec odsłoni swoją inna twarz i pozwoli sobie na emocjonalną słabość. Warto!


Erin Kelly, Broadchurch. Na podstawie serialu Chrisa Chibnalla, przeł. Marta Kisiel-Małecka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015. 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Grenlandia (R. Peroni, F. Casolo, Tam, gdzie wiatr krzyczy najgłośniej)

Opowieść Roberta Peroniego o grenlandzkim życiu i przyjaźni z Inuitami ma wszystkie wady i zalety literatury typowo podróżniczej pisanej przy pomocy innej osoby (patrz: drugie nazwisko na stronie tytułowej książki). Publikacja ta z pewnością ma duże zalety poznawcze. Peroni relacjonuje zmianę własnej mentalności – poszukiwanie ekstremalnych przygód i doświadczeń zamienia na osiadły tryb życia. Co prawda, zakorzenienie autora to również wybór dość ekstremalny, jest jednak mocno dostrzegalną zmianą w jego biografii. Nie jedyną, dodajmy. Peroni nawiązuje bliskie relacje z miejscową ludnością, zadaje sobie trud, by poznać jej obyczaje, i, co chyba najważniejsze, zaczyna czuć się odpowiedzialny za nowych przyjaciół. W książce dowiadujemy się więc wiele o odmiennym od naszego rozumieniu pojęć przez Inuitów oraz o braku pewnych słów w ich sposobie opisywania świata. Te różnice wydają się kluczowe w zaakceptowaniu miejscowych obyczajów – np. polowanie na foki nie po to, by zdobywać skóry i gromadzić mięso na zapas, ale po to, by zaspokoić głód, polowanie na wieloryba i dzielenie się mięsem z innymi, a także brak agresji i pokojowe nastawienie. Peroniemu udaje się pokazać konsekwencje cywilizacyjnego ingerowania w odizolowany wcześniej świat Grenlandii (np. samobójstwa). Interesującym wątkiem jest szamanizm. Peroni odsłania nie tylko wierzenia Inuitów, ale i pokazuje szereg niezrozumiałych do końca zjawisk, które wpisują się w umiejętności szamana lub szamanki. Oprócz powyższych niewątpliwych zalet książka ma i swoje wady. Do tych najważniejszych należy sposób opisywania portretowanej rzeczywistości, typowo relacjonujący styl oraz mało atrakcyjny sposób obrazowania.


Robert Peroni, Francesco Casolo, Tam, gdzie wiatr krzyczy najgłośniej. Moje drugie życie wśród ludzi lodu, przeł. Anna Osmólska-Mętrak, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2015.

niedziela, 5 lipca 2015

Milczenie i przyroda (J.-L. Bannalec, Sztorm na Glenanach)

Komisarza Georgesa Dupina czytelnicy mieli okazję poznać w powieści „Śmierć w Pont-Aven”. To paryżanin, który choć od kilku lat przebywa w Bretanii, ciągle traktowany jest jako obcy. Nie ma w tym, jak się dowiadujemy, nic dziwnego. Ci, którzy przybyli tutaj kilkadziesiąt lat temu, również nie należą do swoich. Nie chodzi tu o niechęć czy nienawiść, raczej o dobrotliwe dawanie do zrozumienia, że tylko Bretończyk z krwi i kości zrozumie specyfikę tej krainy. Komisarzowi zdarzają się więc pewne niezręczności. Równie często odczuwa on niekontrolowaną tęsknotę za Paryżem. Mężczyzna pije dużo kawy, bo ma niskie ciśnienie. Woli trzymać się lądu, dlatego śledztwo, które zmusza go do częstego przemieszczania się łodziami, budzi w nim dużą niechęć, zwłaszcza że jego przełożony wydzwania do niego bez potrzeby i domaga się ciągłego relacjonowania tego, co dzieje się w trakcie dochodzenia. Dupin wie, że nie będzie łatwo zdobyć jakiekolwiek informacje. Trzech martwych, jak się okaże – zamordowanych, mężczyzn to duża rysa na spokojnym, zdawałoby się idyllicznym miejscu, jaki jest archipelag Glenany. Mała społeczność okazuje się mieć kilka sekretów. Część z nich dotyczy całkiem współczesnych spraw, jak na przykład kwestia zachowania specyfiki przyrodniczej regionu, część sięga w przeszłość i, być może, ma także wpływ na teraźniejszość. Śledztwo toczy się niespiesznie. Czytelnik stopniowo, ale konsekwentnie, jest wprowadzany w atmosferę miejsca, a Dupin zdaje się przede wszystkim rozmawiać, myśleć, zastanawiać się. Ponieważ jednak efekty tego są co najmniej dobre, chętnie obserwujemy rozwój wypadków, przekonując się, że zło bywa podszyte tragizmem, a zemsta ma w sobie coś dramatycznego.


Jean-Luc Bannalec, Sztorm na Glenanach, przeł. Elżbieta Kalinowska, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015. 

sobota, 4 lipca 2015

Mentalność (M. Kołodziejczyk, Dysforia. Przypadki mieszczan polskich)

Marcin Kołodziejczyk dał się już poznać jako reporter, który cały czas nie przestaje być znakomitym prozaikiem. Tę cechę jego pisarstwa było widać w książce „B. Opowieści z planety prowincja”, dostrzegalna jest również i w „Dysforii”. Autor z wielkim talentem charakteryzuje swoich bohaterów, wydobywając z nich sztuczność, małość, łatwość w pozorowaniu własnego życia, bezradność. Nie znaczy to, oczywiście, że Kołodziejczyk decyduje się na krucjatę przeciwko tytułowym mieszczanom. Chodzi raczej o pokazanie polskiej mentalności, tym razem w typowo miejskich dekoracjach i zróżnicowanych środowiskowych konfiguracjach. Nie bez powodu Hanna Krall poleca tę publikację następującymi słowami: „Gorzka, przenikliwa, zabawna, świetnie napisana książka”. Trudno się z nią nie zgodzić. Autor z dużą wrażliwością łączy umiejętność obrazowania, wyrazistą kreskę w portretowaniu bohaterów, celne spostrzeżenia dotyczące poszczególnych grup społecznych, wreszcie łatwość odtwarzania w atrakcyjny sposób tego, co codzienne i typowe dla danej postaci. W trakcie lektury nie da się nie zauważyć, że owe barwne i inteligentnie napisane historie non-fiction tak naprawdę stają się bardzo dobrymi opowiadaniami. Podobnie jak w poprzedniej książce Kołodziejczyk dba o kompozycję tekstu oraz fabularną sugestywność. To, co stanowi zaletę zamieszczonych w książce opowieści, sprowadza się do trafnego powiązania historii konkretnej jednostki z doświadczeniem całej grupy społecznej. Nie w uogólnieniach, oczywiście, rzecz, ale w intrygującym pokazaniu, że dany bohater bywa potencjalnie łatwym przypadkiem do zdiagnozowania w kontekście środowiska, w którym funkcjonuje. Tak dzieje się w przypadku poetów zjeżdżających się z okazji ogłoszenia wyników kolejnego konkursu literackiego („Wieczór poezji współczesnej pod okiem animatorki kulturalnej”), tak bywa, gdy mowa jest o rozczarowanych feminizacją sądów rodzinnych ojcach („Panika wśród Józefów”), tak zdarza się, gdy opisywane jest doświadczenie nowych mieszkańców Warszawy („Demograficzny”) i tych, którzy mieszkają w stolicy od pokoleń („Sam w domu”). Bardzo dobre.


Marcin Kołodziejczyk, Dysforia. Przypadki mieszczan polskich, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2015.

piątek, 3 lipca 2015

Różnica między pisaniem raportów a pisaniem powieści (A. Tadż As-Sirr, Łowca larw)

Amir Tadż As-Sirr opowiada o życiu w państwie terroru i powszechnej inwigilacji w sposób przewrotny, miejscami zabawny, intrygująco i metaforycznie. Główny bohater jest funkcjonariuszem urzędu bezpieczeństwa w spoczynku. Musiał zrezygnować z zawodu, w którym tak dobrze się realizował, z powodu utraty nogi. Autor nie buduje jednak wokół sytuacji życiowej bohatera żadnej martyrologii. Moment, w którym dochodzi do niefortunnego dla przyszłości i sprawności mężczyzny wydarzenia, pokazuje śmieszność i absurd wpisany w działania tych, którzy wszędzie upatrują istnienia spisków oraz prowadzą zakrojone na szeroką skalę akcje obserwacyjne i podsłuchowe. Abdallah Farfasz vel Abdallah Farfar, tak się nazywa bohater, postanawia napisać powieść. Nie jest to zadanie łatwe, choć byłemu funkcjonariuszowi wydaje się, że zadaniu temu podoła – przecież istnieją zwyczajni ludzi, którzy postanowili pisać i odnieśli na tym polu sukces. Mężczyzna nie chce być gorszy. Problem w tym, że choć całe życie zajmował się opisywaniem innych ludzi, tak naprawdę nie tylko nie umie widzieć więcej od innych, ale i nie ma żadnych zdolności komunikacyjnych. Jego ocena rzeczywistości oraz sposób formułowania zdań pozostawiają wiele do życzenia. Nic więc dziwnego, że kiedy Farfasz vel Farfar nawiązuje znajomość ze znanym pisarzem, nie wie tak naprawdę, czy chce się czegoś nauczyć, czy może na użytek własny, bardzo interesownie, ciągle prowadzi inwigilację. Próba pisania staje się jednocześnie próbą zrozumienia świata. Bohater zaczyna czytać, co jest dla niego nowym doświadczeniem, zaczyna próbować rozumieć to, co nie jest oczywiste i jednoznaczne, próbuje porzucić styl typowy dla relacjonowania na rzecz literackości. Stopniowo uzależnia się od wspomnianego znanego pisarza. Nie wiadomo do końca, kto kogo okrada i bardziej oszukuje w tej relacji. Pisarz również nie jest niewinny, choć jego fałsz dotyczy inspiracji twórczych. Próba sił dotycząca słów, tego, kto umie z nich uczynić literaturę, zderza się ze słowami używanymi w procesie działań służb bezpieczeństwa. W obu przypadkach mamy do czynienia z realną władzą, dotyczy ona jednak zupełnie innych przestrzeni. Również wolność, jaką daje tworzenie, jest inną wolnością od pilnowanej przez zwolenników reżimu. Na poziomie słów toczy się więc tutaj spór o sprawy fundamentalne. Czyja wersja świata jest ważniejsza, sugestywniejsza i daje większą siłę? Główny bohater, wchodząc w środowisko literackie, odsłania swoją słabość i miałkość, ale jednocześnie pokazuje, że słowa używane przez niego i jego kolegów, choć stwarzają rzeczywistość, tak naprawdę kompletnie jej nie rozumieją i nie są w stanie mieć nad nią władzy.


Amir Tadż As-Sirr, Łowca larw, przeł. Agnieszka Piotrowska, Wyd. Claroscuro, Warszawa 2015. 

czwartek, 2 lipca 2015

Człowiek a nie zbiorowość (J. Antczak, Reporterka. Rozmowy z Hanną Krall)

Wznowienie książki Jacka Antczaka to przedsięwzięcie potrzebne i ważne zwłaszcza dla tych, którzy nie czytali pierwszego wydania publikacji. Teraz w wersji poszerzonej, uaktualnionej i wzbogaconej licznymi fotografiami mają okazję to przeoczenie nadrobić. Że warto, nie muszę przekonywać, bo nazwisko bohaterki książki działa jak magnes. Na uwagę zasługuje jednak nie tylko pierwszoplanowa postać projektu – Hanna Krall, ale i Jacek Antczak, pomysłodawca i realizator tej niebanalnej prezentacji. Książka składa się bowiem z wybranych fragmentów wypowiedzi autorki „Sublokatorki”, ułożonych tematycznie, przejrzanych od nowa, wreszcie zaplanowanych tak, by układały się w przemyślaną tematycznie całość. Ten ryzykowny, zdawałoby się, plan wypada wyjątkowo interesująco. Nie czuć w nim sztuczności, „łatania” na siłę czy nieuzasadnionego zmieniania podejmowanych wątków. Widać natomiast wielką i znakomicie wykonaną pracę redakcyjną, a także dużą znajomość twórczości oraz udzielonych przez Krall wywiadów. Antczak nie pozostaje, oczywiście, tylko reżyserem tego oryginalnego przedsięwzięcia, dziennikarz jest również jednym z rozmawiających z reporterką autorów. Książka zostaje podzielona na cztery części. Są to: Reporter, Reportaż, Czytelnik i Postscriptum. Trzy pierwsze można potraktować jako pisarskie credo autorki „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Krall definiuje gatunek, opowiada o swoim podejściu do tematu i bohaterów, przypomina ważne dla swoich książek konteksty, mówi o tym, jak pracuje i jak postrzega fakt, iż przez chwilę, pisząc tekst, żyje cudzym życiem. Ostatnia część to wypowiedzi literaturoznawców, reporterów, dziennikarzy o twórczości reporterki. Książka ta powinna stać się pozycją obowiązkową nie tylko dla adeptów dziennikarstwa, ale i dla wszystkich tych, którym nieobce jest humanistyczne postrzeganie literatury – każdej, i tej opartej na fikcji, i tej non-fiction.


Jacek Antczak, Reporterka. Rozmowy z Hanną Krall, Wyd. Agora, Warszawa 2015.