niedziela, 5 lipca 2015

Milczenie i przyroda (J.-L. Bannalec, Sztorm na Glenanach)

Komisarza Georgesa Dupina czytelnicy mieli okazję poznać w powieści „Śmierć w Pont-Aven”. To paryżanin, który choć od kilku lat przebywa w Bretanii, ciągle traktowany jest jako obcy. Nie ma w tym, jak się dowiadujemy, nic dziwnego. Ci, którzy przybyli tutaj kilkadziesiąt lat temu, również nie należą do swoich. Nie chodzi tu o niechęć czy nienawiść, raczej o dobrotliwe dawanie do zrozumienia, że tylko Bretończyk z krwi i kości zrozumie specyfikę tej krainy. Komisarzowi zdarzają się więc pewne niezręczności. Równie często odczuwa on niekontrolowaną tęsknotę za Paryżem. Mężczyzna pije dużo kawy, bo ma niskie ciśnienie. Woli trzymać się lądu, dlatego śledztwo, które zmusza go do częstego przemieszczania się łodziami, budzi w nim dużą niechęć, zwłaszcza że jego przełożony wydzwania do niego bez potrzeby i domaga się ciągłego relacjonowania tego, co dzieje się w trakcie dochodzenia. Dupin wie, że nie będzie łatwo zdobyć jakiekolwiek informacje. Trzech martwych, jak się okaże – zamordowanych, mężczyzn to duża rysa na spokojnym, zdawałoby się idyllicznym miejscu, jaki jest archipelag Glenany. Mała społeczność okazuje się mieć kilka sekretów. Część z nich dotyczy całkiem współczesnych spraw, jak na przykład kwestia zachowania specyfiki przyrodniczej regionu, część sięga w przeszłość i, być może, ma także wpływ na teraźniejszość. Śledztwo toczy się niespiesznie. Czytelnik stopniowo, ale konsekwentnie, jest wprowadzany w atmosferę miejsca, a Dupin zdaje się przede wszystkim rozmawiać, myśleć, zastanawiać się. Ponieważ jednak efekty tego są co najmniej dobre, chętnie obserwujemy rozwój wypadków, przekonując się, że zło bywa podszyte tragizmem, a zemsta ma w sobie coś dramatycznego.


Jean-Luc Bannalec, Sztorm na Glenanach, przeł. Elżbieta Kalinowska, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz