środa, 27 stycznia 2016

Wyścig z czasem (P. Lipiński, Bicia nie trzeba było ich uczyć)

Piotr Lipiński znakomicie łączy dramaturgię opisywanych wydarzeń, oddając emocje i cierpienie ofiar, z chłodną precyzją relacji sądowej, skoncentrowanej przede wszystkim na tym, co dzieje się w trakcie rozprawy. Czytelnik już po tytule książki może się spodziewać, iż opisane w niej losy ludzi będą trudne, a fakt stania się zabawką systemu zostanie w ofiarach na zawsze. Nie przypuszcza jedna, ów odbiorca, że tak szybko dostanie obuchem w głowę. Dzieje się tak w trakcie lektury prologu, gdy dowiadujemy się, jak brutalnie bito Marię Hattowską i jak sadystycznie znęcano się nad bezbronną kobietą. Kiedy była więźniarka opowiada o swoich przeżyciach Lipińskiemu ma osiemdziesiąt dwa lata, płacze, a nam ciarki przechodzą po ciele, gdy uświadomimy sobie ogrom doświadczonego przez nią okrucieństwa. Książka reportera ma dwie grupy bohaterów – ofiary i katów, w obu przypadkach osoby w podeszłym wieku. Kiedy więc dochodzi do procesu, którego nikt się nie spodziewa, walka z czasem jest wyjątkowo perfidna. Lipiński znakomicie oddaje paradoks sprawiedliwości, która może się spóźnić i przegrać ze śmiercią. Przedstawiciele obu stron zaczynają chorować, są już starzy, niektórzy umierają. Ofiary dobrze pamiętają, co przydarzyło im się przed laty, kaci zdają się równie dobrze zapominać. Ofiary nadal czują się pokonane, bo kaci nie przestają zaprzeczać, pilnują obowiązującej niegdyś hierarchii, są lojalni wobec dawnych przełożonych, nadal za nic mają tych, którzy przez nich nigdy nie wrócili do normalności. Zło pozornie więc jest silniejsze, ale tylko pozornie. Dobro, pokonane kiedyś i pokonywane nieustannie przez system i ludzi go reprezentujących, wygrywa przez danie świadectwa. To, co miało zostać zapomniane i wymazane z historii, wychodzi na jaw wtedy, kiedy dawne cierpienia wydają się należeć już do przeszłości. Razy zadane przed laty nie przestały nigdy boleć. To ofiary dokładnie opisują zachowanie swoich katów, kaci zaprzeczają temu, co robili, z premedytacją twierdzą, że w ogóle mało kogo pamiętają z osób, które przesłuchiwali. Lipiński rekonstruuje paradoks czasu – tego, który trwa w nieskończoność i choć zbliża do śmierci, to jednak zmusza do dalszego życia (Maria Hattowska wspomina kilkaset uderzeń nahajką zakończoną metalową kulką po nerkach, a następnie równie długie bicie po kroczu, wówczas marzyła o śmierci, a jednak tortury trwały i trwały, przeżyła), i tego, który biegnie zbyt szybko, bo śmierć może zabrać i ofiary, i katów przed zakończeniem sprawy (Maria Hattowska stawia się na kolejnych posiedzeniach sądu, wypełnia zobowiązanie, umiera dopiero po wydaniu wyroku). Książka ta okazuje się nie tylko świadectwem mrocznych i przerażających czasów, gdy niewinni ludzie umierali za to, że nie popełnili żadnego przestępstwa. To także demoniczny portret jednego z katów, Adama Humera, do końca wiernego komunizmowi i przekonanego o własnych racjach. Jego życiorys odsłania mroczną twarz ideologii, fanatyczną, gotową niszczyć innych ludzi po to tylko, by rzekomo słuszne przekonania mogły triumfować. Pozycja obowiązkowa.


Piotr Lipiński, Bicia nie trzeba było ich uczyć. Proces Humera i oficerów śledczych Urzędu Bezpieczeństwa, Wyd. Czarne, Wołowiec 2016.

wtorek, 26 stycznia 2016

Nieistotni (M. Rabij, Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo)

Książkę Marka Rabija można czytać równolegle z „No logo” Naomi Klein i „Za grosze pracować i (nie) przeżyć” Barbary Ehrenreich. Dziennikarz decyduje się bowiem opisać zjawisko, o którym od dawna się mówi, postulując zmiany, nagłaśniając wykorzystywanie ludzi, odsłaniając zadowolenie Zachodu z dóbr, które produkowane są w warunkach urągających godności człowieka i wszelkim kodeksom pracy. W podtytule książki Rabija natkniemy się na istotne sformułowanie – odzieżowe niewolnictwo. Dziennikarz nie ukrywa, że w przypadku ludzi szyjących markowe ubrania w Bangladeszu, mamy do czynienia z pracą często za darmo, by wyrobić nadgodziny, z narażeniem życia, bo przepisy BHP to w tym wypadku fikcja, za symboliczną zapłatę, która powala przeżyć, ale już nie po prostu żyć. „Życie na miarę” nie jest publikacją proponującą zmiany lub odkrywającą problem po raz pierwszy. To raczej kolejny tytuł odsłaniający temat, z którym nikt nie chce się mierzyć, bo wszystkim aktualny stan rzeczy opłaca się. Można by więc powiedzieć, że żadna tragedia w tych rejonach świata, gdzie bieda i przeludnienie prowadzą do podejmowania niewolniczej pracy, nie spowoduje poprawy. Pożar w kolejnej fabryce lub runięcie kolejnego budynku to, niestety, z perspektywy potencjalnych zysków firm jedynie mało znaczące epizody. Dla odbiorców towarów nie liczą się życiorysy tych, którzy pracują dla nich gdzieś daleko jako podwykonawcy. Niestety, równie mało znacząca jest i śmierć, jeśli się wydarzy. Ten paradoks udaje się Rabijowi dobrze pokazać – z wrażliwością, ale i z mocą, bez przesadnej delikatności. Opowieść o Bangladeszu z perspektywy praktyk wykorzystywania ludzi do ciężkiej, niewolniczej pracy ma nie tylko wymiar poznawczy. Staje się również czymś w rodzaju drażniącego przypomnienia, które nie pozwala liczyć na skuteczność zapominania i moralne uwolnienie się od odpowiedzialności.


Marek Rabij, Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo, Wyd. W.A.B., Warszawa 2016.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Podróż w (nie)pamięć (T. Grzywaczewski, Życie i śmierć na Drodze Umarłych)

Książka Grzywaczewskiego stanowi zapis wyprawy, której celem było dotarcie do słynnej, choć współcześnie zapomnianej, Drogi Umarłych. Trasa kolejowa, która miała połączyć „leżące na wysokości koła podbiegunowego na Syberii miasta Salechard w dzisiejszym Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym i Igarkę w Kraju Krasnojarskim”, to kolejny absurdalny pomysł Stalina. Absurdalny, bo pomyślany w miejscu, które kompletnie nie nadawało się do takich celów. Okrutny, bo przy budowie magistrali pracowało ponad 100 tys. więźniów, a ilość ofiar śmiertelnych właściwie trudno oszacować. Bezsensowny, bo nieukończony. Projekt przerwano, gdy Stalin umarł. Grzywaczewski porównuję Drogę Umarłych z Drogą Kości – Federalną Autostradą „Kołyma” z Magadanu do Jakucka. Ci, którzy czytali „Ścieżki Północy” Flanagana, przypomną sobie zapewne również birmańską Kolej Śmierci – ów japoński pomysł na przeprowadzenie torów tam, gdzie nie powinny się znaleźć, i towarzyszącą mu pogardę dla ludzkiego życia. Opis wyprawy, w której uczestniczy Grzywaczewski, ma w sobie trochę z typowej relacji z podróży, trochę z reportażu, trochę z wypełniania zobowiązania w stosunku do przeszłości. Nie bez powodu co pewien czas przywoływana zostaje kwestia pamięci i zapomnienia. Odpominanie towarzyszące opowiadaniu o Martwej Drodze stanowi symboliczne wyzwanie rzucone śmierci. Oto miejsca skazane na zniszczenie, bo znajdujące się na Syberii, tam, gdzie rzadko zapuszczają się przybysze z zagranicy, raptem stają się celem współczesnej podróży. Grzywaczewski przytacza relacje kilku Polaków uczestniczących przy budowaniu Drogi Umarłych. Akcentuje rzecz kluczową i najbardziej przerażającą, a mianowicie powtarzalność doznanych cierpień. Doświadczone okrucieństwo staje się w tym przypadku podstawą unifikacji, a ocalenie człowieczeństwa zależy w dużej mierze od szczęścia i przypadku. Grzywaczewski portretuje życzliwość tych, których spotyka na Syberii, i ich oswojenie się z faktem, iż żyją w pobliżu łagrów. O tym ostatnim pisze także w „Dziennikach kołymskich” Jacek Hugo-Bader. Szczególnie sugestywny jest obraz walających się na terenie spalonego łagru misek. To, co kiedyś było podstawą życia albo śmierci, dzisiaj jest przedmiotem bezużytecznym i niepotrzebnym. Jednocześnie jednak stanowi materialne świadectwo przeszłości – poruszające i będące śladem konkretnych istnień.


Tomasz Grzywaczewski, Życie i śmierć na Drodze Umarłych, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.

piątek, 22 stycznia 2016

Sekret (P. Roth, Ludzka skaza)

„Ludzka skaza” to ostatnia część tzw. trylogii amerykańskiej, na którą oprócz wymienionego tytułu składają się „Amerykańska sielanka” i „Wyszłam za komunistę”. Roth decyduje się ponownie na sportretowanie problemu charakterystycznego dla Stanów Zjednoczonych, a jednocześnie, mimo swojego uniwersalnego charakteru, wpisanego w biografię konkretnej jednostki. Dzięki połączeniu tego, co dotyczy całego społeczeństwa, z tym, co wiąże się z losami bohatera, udaje się Rothowi pokazać dramat, u którego źródeł tkwi chęć wyparcia się własnej przeszłości po to, by awansować i być bardziej akceptowanym. Problemem moralnym, z którym na przestrzeni wielu lat mierzy się Coleman Silk, profesor literatury klasycznej, jest rasizm. Roth ponownie decyduje się na zabieg opowiedzenia historii czyjegoś życia poprzez opis innej osoby – będącej z boku, ale blisko, gotowej zmierzyć się ze skrywanymi tajemnicami, otwartej na wiedzę, która nigdy miała nie wyjść na jaw. Dzięki przyjęciu takiej perspektywy możliwa jest próba oceny zewnętrznej przy jednoczesnym zachowaniu indywidualnych cech tego, kto jest opisywany. Jesteśmy świadkami upadku człowieka, kto przez wiele lat był niekwestionowanym autorytetem. Roth opowiada o kryzysie uniwersytetu i pułapkach wynikających ze źle pojmowanej politycznej poprawności. Kluczowa staje się kwestia fałszywych oskarżeń i niemożność obnażenia kłamstwa przedstawicieli grupy dyskryminowanej. Pisarz decyduje się również na sportretowanie amerykańskiej hipokryzji. Kwestie związane z seksualnością osób publicznych symbolicznie zostają zasygnalizowane poprzez przywoływanie atmosfery towarzyszącej aferze, w której główne role odgrywają prezydent Bill Clinton i Monika Lewinsky. W kontekście Colemana Silka Roth akcentuje bezduszność i okrucieństwo miejscowej społeczności oraz klasowość jako istotny punkt odniesienia dla moralnej oceny związku. Powieść Rotha stanowi także fascynujące studium rodziny niszczonej przez kłamstwo i odrzucenie, których fundamentem jest marzenie o lepszym losie tożsame z byciem przedstawicielem białej rasy. Pisarz inteligentnie, niebanalnie, mistrzowsko prowadzi ów wątek, odsłaniając dramat wpisany w wybór głównego bohatera oraz konsekwencje tego wyboru dla wszystkich, z którymi Coleman ma do czynienia. Bardzo dobre.


Philip Roth, Ludzka skaza, przeł. Jolanta Kozak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015. 

czwartek, 21 stycznia 2016

Schyłek, koniec, finał (Scenariusze końca. Zmierzch, kres, apokalipsa, wybór, red. i wstęp D. Czaja)

Już wcześniejszy tom zredagowany przez Dariusza Czaję, a mianowicie „Inne przestrzenie, inne miejsca. Mapy i terytoria”, zapowiadał potencjał tkwiący w serii Tropiki. Omawiana w tym miejscu publikacja tylko ów potencjał potwierdza. Oba tomy są nie tylko interesujące koncepcyjnie, znakomicie przygotowane merytorycznie, ale i fascynujące, jeśli weźmiemy pod uwagę tematy, wokół których koncentrują się zamieszczone w książkach teksty. O ile w przypadku „Innych przestrzeni, innych miejsc” można mówić o skupieniu się na otwarciu się na to, co inne, obce, zapomniane lub przemilczane, a więc tym samym o poszerzaniu przestrzeni znaczeń, o tyle w „Scenariuszach końca” mamy do czynienia z przyjrzeniem się temu, co oznaczone jest schyłkowością, finałowością, nieuchronnością końca, a więc – tak można by rzec – co skojarzone jest z koniecznością poddania sile oddziaływania wynikającej z zamknięcia. Tom otwiera wstęp autorstwa Dariusza Czai zatytułowany „Figury końca. Przybliżenia”. Badacz nie tylko wprowadza czytelników w tematykę tomu, ale i, co dużo ważniejsze, proponuje intrygujący esej na temat rozumienia tytułowego słowa, współczesnego i historycznego postrzegania go, a także możliwości interpretacyjnych w tym słowie tkwiących. Warto zauważyć, iż perspektywa towarzysząca rozważaniom Czai pozwala na uświadomienie sobie i przypomnienie tego, iż słowa rzadko kiedy bywają niewinne, znaczą natomiast czasami dużo więcej, niż tego jesteśmy świadomi. Tom podzielony jest na trzy części: „Dyskursy”, „Fikcje” i „Sztuki”. To, co wydaje się szczególnie interesujące, sprowadza się do międzytekstowego dialogu. Okazuje się bowiem, że analizy autorów wzajemnie ze sobą „rozmawiają” i są w nieustannym ruchu, bo interpretowane teksty kultury uzupełniają się, dopowiadają pewne treści i wzbogacają o sensy dodatkowe. Tym samym tytułowe „Scenariusze końca”, choć pozornie dotyczą zamykania, właśnie dzięki owej dialogowości wpisują się również w współtworzenie otwarcia i poszerzenia.


Scenariusze końca. Zmierzch, kres, apokalipsa, wybór, red. i wstęp Dariusz Czaja, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.

środa, 20 stycznia 2016

Cel (A. Wójcińska, Perspektywa mrówki. Rozmowy z reporterami świata)

„Perspektywę mrówki” trzeba czytać w pakiecie z „Reporterami bez fikcji”. Najnowsza publikacja Wójcińskiej to wywiady z reporterami zagranicznymi, wcześniejszy zbiór rozmów prezentuje poglądy polskich reporterów. Co ciekawe, choć autorka akcentuje, iż w obu przypadkach przyjęła nieco odmienną perspektywę, Polaków pytając bardziej o warsztat, a reprezentantów innych krajów o misję, trudno byłoby nie stwierdzić, że tomy uzupełniają się, a kwestie dotyczące sposobu zdobywania informacji i ich dokumentowania oraz ideowe pojawiają się w wypowiedziach bohaterów obu książek. Wójcińska decyduje się na rozmowę z tymi reporterami, których książki są dostępne w języku polskim. To bardzo ważne założenie, gdyż pozwala czytelnikom potraktować owe wywiady jako uzupełnienie reportaży, które dobrze znają. Podobnie, jak było to w przypadku „Reporterów bez fikcji”, autorka stara wydobyć na wierzch konsekwencje wynikające z uprawiania takiego, a nie innego zawodu (np. (nie)trwałość związków korespondentów wojennych, samotność w trakcie pracy), pyta o motywacje psychologiczne podejmowania czasami walki z siłami, których nie da się pokonać (tu: wyjątkowo przygnębiająca, choć realistyczna, konkluzja Eda Vulliamy’ego), próbuje zdefiniować przyjęte zasady zdobywania materiałów i ustalić granice, jakie można/trzeba przekroczyć (tu: mocna deklaracja Marka Dannera i prawdziwa odyseja wcieleniowa Güntera Walraffa). Wójcińską interesuje również pozycja, jaką zajmują reporterzy w stosunku do nowych mediów i nowinek technologicznych (Swietłana Aleksijewicz korzysta np. z usług zaufanych maszynistek, a dla Yoani Sánchez możliwości oferowane przez Internet są, tak chyba można rzec, rodzajem broni umożliwiającej walkę z dyktaturą). Wielkim atutem „Perspektywy mrówki” jest możliwość wieloaspektowego spojrzenia na pracę reportera. Deklarowane przez bohaterów książki rozumienie zawodu i podejmowane próby, by osiągnąć w swoim pisaniu możliwie bogaty i bliski prawdzie obraz świata, okazują się i zróżnicowane, i bardzo podobne jednocześnie. Tak naprawdę bowiem, Wójcińskiej udaje się to pokazać, chodzi o jedno – o oddanie głosu tym, których nie widać, których obraz jest zakłamany, których gotowi jesteśmy nazbyt łatwo wymazać z pamięci.


Agnieszka Wójcińska, Perspektywa mrówki. Rozmowy z reporterami świata, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015. 

piątek, 15 stycznia 2016

Czy tylko marionetka? (D. Fo, Córka papieża)

Mówienie w kontekście „Córki papieża” o powieści stanowi dość ryzykowną próbę zakwalifikowania. Czytelnik szybko bowiem odkrywa, że książka ta bardzo zbliża się swoją stylistyką do dramatu. Choć zapis sugeruje prozę, dialogi wydają się świadomie teatralne, eksponujące formalność relacji, momentami ich pretensjonalność, a także przerysowanie. Wiele fragmentów tej książki przypomina również typowy tekst historyczny. Dario Fo nie dba o atrakcyjność fabuły, nie próbuje wzbogacać opowieści niuansowaniem relacji międzyludzkich, stawia raczej na wiedzę czytelnika, przynajmniej tę podstawową, o papiestwie za czasów rządów Borgiów. Nie ma nic dziwnego w tym założeniu, bo przecież owa rodzina, której członkowie tak chętnie sięgali po zbrodnię jako skuteczny środek perswazji, bardzo mocno zapisała się nie tylko w historii, ale i w popkulturze. Dario Fo już zresztą na początku „Córki papieża” w tzw. „Preambule” (sic!) przywołuje ten fakt i akcentuje serialowy potencjał tkwiący w postępkach Borgiów. Warto zwrócić uwagę na to, iż noblista cały czas bawi się formą. Widać to nie tylko we wspomnianych już grach z gatunkami, ale i w specyficznym tytułowaniu poszczególnych rozdziałów. Dario Fo nie próbuje więc odkrywać nowych faktów i zaskakiwać czytelnika ewentualnymi odkryciami z biografii Lukrecji Borgii. To, co go interesuje, zawiera się w dość oczywistym zabiegu, a mianowicie w próbie opowiedzenia o tytułowej córce papieża jako o osobie skazanej na bycie częścią zbrodni, jako o ofierze knowań ojca i brat, wreszcie jako o kobiecie cierpiącej, bo poświęcającej prywatne szczęście w imię bezdusznych oczekiwań członków rodziny. Na szczególną uwagę zasługują znajdujące się w książce prace. Jak czytamy na stronie redakcyjnej, owe ilustracje i obrazy są autorstwa Fo i powstały we współpracy z Jessicą Borroni i Michelą Casiere. Dzięki temu wizualnemu wzbogaceniu książka ta przypomina miejscami album. Album interesujący, trzeba to przyznać. .


Dario Fo, Córka papieża, [brak nazwiska tłumacza], Wyd. Znak, Kraków 2015.

środa, 13 stycznia 2016

Barwny i smutny życiorys artystki (A. Kuźniak, Stryjeńska. Diabli nadali)

Ci, którzy znają wcześniejsze książki Angeliki Kuźniak, z pewnością z zadowoleniem przyjęli fakt, iż kolejnym tematem artystycznych i reporterskich poszukiwań autorki jest biografia Zofii Stryjeńskiej. Dzięki temu czytelnicy mogli spodziewać się nie tylko fascynującego portretu artystki, ale i perfekcyjnie przeprowadzonej kwerendy oraz literacko nienagannej opowieści. Tak jest w rzeczywistości. Kuźniak po raz kolejny udowadnia, że w sztuce reportażu biograficznego jest prawdziwą mistrzynią. Nie eksponuje siebie, nawet ze szczegółu potrafi wydobyć fascynującą historię, umie dokonywać selekcji materiału, nie konstruuje opowieści z tezą, pozwala swoim postaciom wybrzmieć mocno, szczerze i uczciwie. Bohaterki książek Kuźniak pozostają w pamięci nie tylko dzięki swoim niebanalnym życiorysom, ale i sztuce eksponowania i niuansowania biograficznego szczegółu przez reporterkę. Opowieść o Zofii Stryjeńskiej to fascynujące studium, tak chyba można powiedzieć, symbolicznego szaleństwa, w które przeradza się pasja. Książkę tę możemy więc czytać jako świadectwo ówczesnego życia artystycznego. Ów obraz zadziwia swoim rozmachem, gdyż dotyczy bohemy Krakowa, Warszawy, ale i chociażby Paryża. Biografia artystki staje się również ciekawym świadectwem dyscyplinowania kobiet oryginalnych, wybijających się ponad przeciętność, niezależnych. Mam tu na myśli zwłaszcza dwa fascynujące epizody z życia Stryjeńskiej, a mianowicie studiowanie w Monachium w męskim przebraniu i próby ubezwłasnowolnienia malarki poprzez niezgodne z prawem zamknięcie w szpitalu psychiatrycznym. Biografia artystki to również intrygujący i zapadający w pamięć opis macierzyństwa – niechęć do córki z powodu jej płci, zostawienie córki na wychowanie rodzinie, szaleńcza radość z powodu narodzin synów-bliźniaków, wreszcie nadrabianie i kształtowanie lepszych relacji z dziećmi wtedy, gdy będą starsze, a potem dorosłe. Książka Angeliki Kuźniak jest również bardzo przygnębiającą historią wielkiego, nieustannie spalającego się i trwonionego talentu, chaosu wpisanego w tworzenie, ogromnej sławy i zapomnienia, wreszcie beztroskiego podejścia do własnej słowności i własnych dzieł poprzez przypadkowe wyprzedawanie ich często po zaniżonych cenach. Kuźniak pokazuje również, jak ważne dla Stryjeńskiej były notatki, zapiski, wycinki z gazet. Poznajemy bowiem artystkę poddającą się ciągłej analizie w trakcie pisania dziennika. Znaczący i symptomatyczny dla całego życia malarki jest obraz pozostawianych na różnych dworcach w przechowalniach walizek ze szpargałami. Fakt, iż Stryjeńska odczuwała potrzebę przeglądania owych rzeczy, nawet wówczas, gdy nie mogła tego zrobić w domu, oraz że część wspomnianych bagaży na zawsze pozostała w kolejowej przestrzeni tymczasowości, wydaje się bardzo znaczący. Artystka bowiem tak do końca nigdzie się nie zakorzeniła, w efekcie wszędzie była „na trochę”, mocno odznaczając się w danym miejscu, ale nie czyniąc tego miejsca swoim.


Angelika Kuźniak, Stryjeńska. Diabli nadali, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.

wtorek, 12 stycznia 2016

Choroba (G. Extence, Lustrzany świat Melody Black)

„Lustrzany świat Melody Black” to interesujący przykład przyzwoicie napisanej i mierzącej się z trudnym problemem tzw. literatury środka. Nie jest to powieść napisana z takim rozmachem jak wcześniejsze „Wszechświat kontra Alex Woods”, ale z pewnością zasługuje na uwagę. Autor decyduje się na ciekawy i efektowny zabieg, dzieląc swoją historie na dwie części, z których jedna wydaje się radosna i zabawna, druga wręcz przeciwnie: mroczna i przygnębiająca. Zderzenie zdrowia (pozornego) z chorobą (której czasami nie widać) okazuje się czymś co najmniej intrygującym, zwłaszcza że Extence nie rezygnuje z tak charakterystycznego dla swojej twórczości poczucia humoru. Ponieważ autor mierzy się w swojej powieści z problemem choroby psychicznej, popularny charakter książki może mieć duży wymiar edukacyjny. Główna bohaterka, która pracuje w mediach jako freelancerka, pewnego dnia znajduje martwego sąsiada. Wydarzenie to, choć mogłoby być traumatyczne, wywołuje trochę dziwnych reakcji i staje się inspiracją do powstania napisanych z pasją tekstów. Szereg mniej lub bardziej przypadkowych zbiegów okoliczności skutkuje coraz większym podekscytowaniem bohaterki i coraz mniej przewidywalnymi decyzjami w życiu prywatnym. To, co początkowo wydaje się całkiem niewinnym szaleństwem, dodającym kobiecie uroku, okazuje się symptomem nawrotu choroby. Tendencje destrukcyjne, zmiany nastrojów, depresja, próby zdefiniowania własnej psychiki – to wszystko Extence opisuje z wrażliwością, choć bez zbędnego zadęcia. W efekcie, tak można by rzec, oswajamy się z chorobą, dostrzegamy jej konsekwencje i poznajemy codzienność, w której zdrowie nigdy nie jest pojęciem do końca czystym, zawsze bowiem gdzieś z tle czai się powrót demonów.


Gavin Extence, Lustrzany świat Melody Black, przeł. Łukasz Małecki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Wykorzenieni/zakorzenieni (M. Szarejko, Zaduch)

Zbiór reportaży Marty Szarejko składa się z portretów biograficznych tych, którzy przyjechali do dużego miasta (tutaj: Warszawy), opuszczając swoje rodzinne małe miejscowości. Autorka próbuje pokazać indywidualne losy swoich bohaterów, ale i wydobyć z ich opowieści pewne sytuacje typowe i charakterystyczne dla procesu odcinania się od korzeni i oswajania nowej, obcej przestrzeni. Ci, którzy decydują się opowiedzieć o swoich losach, bardzo często ustawiają siebie w kontekście kompleksów, z którymi walczą i mierzą się na co dzień. Duże miasto, co szybko wychodzi na jaw, stawia wiele wyzwań i buduje granice nie do przekroczenia. Coś, co można by określić mniejszym kapitałem kulturowym, okazuje się w tym przypadku stygmatem, który jest przez bohaterów usilnie wymazywany. Warto zauważyć, że choć życiorysy poszczególnych postaci są różne, powtarzają się nie tylko wspomniane kompleksy, ale i trudności z odnalezieniem się w dwóch światach, które kompletnie do siebie nie przystają, a jednak są częścią życia bohaterów. Mała miejscowość, w której dorastano i w której została rodzina, przestaje być miejscem „swoim”, a staje się przestrzenią obcą. Z kolei duże miasto, choć zamienia się w dom, tak naprawdę ciągle zaskakuje swoim chłodem i niechęcią do akceptacji tych, którzy przybywają z zewnątrz. W efekcie okazuje się, że przeszłość wpływa na kształt teraźniejszości. Nie ma ciągłości między dawnym i obecnym życiem, co rodzi zagubienie, niepewność i stres bohaterów. Szarejko w pewnym sensie pokazuje to, co dość łatwo zauważyć, a mianowicie wagę ciągłości wpisanej w dorastanie i późniejsze dojrzałe życie. Przekraczanie granic kulturowych, materialnych, intelektualnych zwykle wiąże się z wieloma wyzwaniami i koniecznością mierzenia się nie tylko z przeciwnościami losu, ale i własnymi ograniczeniami wynikającymi z urodzenia się w danych konfiguracjach społecznych i obyczajowych. Szarejko pokazuje, że ci, którzy muszą zapracować na swoją teraźniejszość i przyszłość, mają często trudniej. Nie zawsze odnajdują się też do końca w świecie, który sami wybierają jako swój. Autorka nie proponuje więc opowieści nadmiernie optymistycznej. To raczej zbiór smutnych historii, które łączy poczucie obcości bohaterów, ich kompleksy i przekonanie, że o nowy, wspaniały, własny świat trzeba koniecznie zawalczyć nawet wówczas, gdy ostatecznie się przegra.


Marta Szarejko, Zaduch. Reportaże o obcości, Wyd. PWN, Warszawa 2015.

niedziela, 10 stycznia 2016

Oszukani (B. Sabela, Wszystkie ziarna piasku)

Sahara Zachodnia to miejsce, którego historia z perspektywy europejskiej jest słabo znana, miejsce niewyobrażalnych cierpień i miejsce naznaczone kłamstwem tych, którzy publicznie opowiadali się za prawdą. Sabela znakomicie zachowuje równowagę między opisem własnych perypetii związanych z kluczeniem i ukrywaniem się przed marokańską policją, rekonstrukcją historii Saharyjczyków, wskazaniem niechlubnej roli kolonizatorów i przedstawicieli ONZ a historiami konkretnych ludzi, naznaczonych cierpieniem i koniecznością uczestniczenia w wojnie. Ta ostatnia zyskuje w książce bardzo wiele znaczeń – oprócz tego dosłownego mamy tu również konieczność mierzenia się z własnym strachem podczas brutalnie pacyfikowanych demonstracji, przymus akceptacji życiorysów przerwanych poprzez porwania i brak wiedzy o tych, którzy zniknęli, wreszcie cierpienie związane z wiedzą o torturach oraz z pamięcią doświadczonych tortur. Sabela wie, że musi być bardzo ostrożny. Każdy niepotrzebny ruch może spowodować jego deportację i odcięcie od informacji. Jeśli więc prześledzimy to, w jaki sposób postępuje autor i co ryzykują jego rozmówcy, podwójnie przerażająca okazuje się wiedza o sytuacji Saharyjczyków. Wiedza, dodajmy, tak mało obecna w mediach i politycznych debatach. Sabela zresztą bardzo mocno akcentuje grzechy zaniechania i przemilczenia obecne w międzynarodowej polityce. Szczególnie są one widoczne w zachowaniach przedstawicieli ONZ. Jeśli czytalibyśmy tę książkę jako opowieść o zawierzeniu tym, którzy obiecują zgodne z prawem rozwiązanie konfliktu, otrzymalibyśmy historię wielkiego rozczarowania, wypierania się wypowiedzianych słów, niepamiętania obietnic i wchodzenia w sojusz z tymi, którzy nie postępują sprawiedliwie. Z kolei ta część książki, która portretuje życie Saharyjczyków w obozach uchodźców w Algierii, staje się interesującym i mocnym głosem w sprawie tych, którzy w wyniku wojny utracili swoje domy i muszą trwale funkcjonować w tymczasowości. Jednocześnie, kiedy Sabela opisuje swoich bohaterów szykanowanych przez marokańską policję, szybko odkrywamy, że i w tym przypadku mamy do czynienia z tymczasowością, choć innego rodzaju. Trudno tu bowiem mówić o wolności, niezależności, prawie do jawności poczynań. Sabela jest obserwatorem uważnym, dyskretnym, skupionym. Dzięki temu otrzymujemy nie tylko świadectwo tego, jak wygląda współczesny świat, ale i dowód na to, że cierpienie ludzi cały czas domaga się swojej opowieści. Bez niej zostanie zapomniane.


Bartek Sabela, Wszystkie ziarna piasku, Wyd. Czarne, Wołowiec 2015.

sobota, 9 stycznia 2016

Szwecja (K. Molęda, Szwedzi. Ciepło na Północy)

Katarzyna Molęda proponuje swoim czytelnikom opowieść o kraju, który udało się jej dobrze poznać i który zrobił na niej duże, pozytywne wrażenie. Taka perspektywa jest dość istotna, bo Szwecja opisywana jest jako kraj bliski spełnionemu i zrealizowanemu ideałowi. I nie ma się co dziwić. Jeśli bowiem przyjrzymy się różnym odsłonom życia społecznego, obyczajowego i politycznego prezentowanym w książce przez autorkę, szybko odkryjemy, iż mamy do czynienia z rzeczywistością przyjazną ludziom i ze społeczeństwem otwartym na drugiego człowieka. Kwestie ta wydają się bardzo istotne i wielokrotnie powracają w mniej lub bardziej dosłowny sposób. Zaufanie społeczne i przekonanie, że trzeba dać człowiekowi szansę nawet wtedy, gdy zbłądził, wydaje się kluczowe dla systemu opisywanego przez Molędę. Oczywiście, zdarzają się porażki i inwestycja w drugiego człowieka bywa czasami błędem, nie powoduje to jednak wycofania się z takiej strategii, lecz jej kontynuację. Ostatecznie bowiem wspomniane zaufanie społeczne opłaca się i generuje dodatkowe korzyści oprócz tych wymiernych, dostrzegalnych od razu, gdy dana sytuacja ma miejsce. Molęda przytacza mnóstwo ciekawostek, realnych sytuacji, zachowań, które w Szwecji są codziennością, a w innych krajach mogą budzić zdziwienie z powodu otwartości na potrzeby drugiego człowieka. Autorka sygnalizuje również takie sytuacje, które zaburzają ową, tak można by rzec, idyllę, jednak rachunek strat i zysków wypada zdecydowanie na korzyść tych, którzy lęk przez Innym zastępują przekonaniem, że budowanie wspólnoty opartej na różnorodności i wielogłosowości ma sens. Pokazuje bowiem, że budowanie własnego kapitału intelektualnego czy materialnego musi odbywać się poprzez dzielenie się owym kapitałem z drugim człowiekiem i inwestowanie w społeczeństwo, którego jest się częścią.


Katarzyna Molęda, Szwedzi. Ciepło na Północy, Wyd. Czarna Owca, Warszawa 2015.

piątek, 8 stycznia 2016

Prawda o człowieku (F. Westerman, El Negro i ja)

Książka Westermana to znakomity przykład tekstu, w którym obecność autora nie przeszkadza, wręcz przeciwnie dodatkowo wzbogaca proponowaną refleksję o świecie poprzez upodmiotowienie tego, który mierzy się z Innym. Autor wspomina swoją niewinną, młodzieńczą wyprawę autostopem, która zupełnie przypadkowo doprowadza go do miejsca, w którym nie tylko musi zadać sobie pytanie o granice człowieczeństwa, ale i ustalić, kim jest w sytuacji, w której właśnie uczestniczy. W hiszpańskiej miejscowości Banyoles reporter i jego kolega odwiedzają Muzeum Historii Naturalnej Dardera. Wśród wypchanych zwierząt znajduje się eksponat szczególny, a mianowicie również wypchany i wystawiony na spojrzenia odwiedzających… człowiek. Jest czarnoskóry i prezentuje się go jako jedną ze zdobyczy cywilizacji. Taki przecież wymiar mają wszystkie zwierzęta, które budzą zaciekawienie swoją egzotyką i sugestywnością wizualną za sprawą odpowiedniego spreparowania. Westerman decyduje się na opowieść szczególną. Nie tylko rekonstruuje historię El Negro, próbując znaleźć ślady przeszłości i podmiotowości człowieka, którego uprzedmiotowiono, czyniąc z niego obiekt muzealny. Stara się również pokazać, że nauka, w imię której wypchano istotę ludzką, przestaje być niewinna, a jej etyczne uwikłanie zmusza do zadawania pytań o granice poznania i granice humanizmu. Postawa Westermana to nie tylko próba wejrzenia w barbarzyństwo białego, rzekomo bardziej cywilizowanego człowieka. Autor udowadnia bowiem, że Inność może być potraktowana w różny sposób. Jeśli prowadzi do uprzedmiotowienia, wówczas wymazuje się historię człowieka, stawiając przede wszystkim na materialność zdziwienia. Jeśli natomiast jesteśmy w stanie zadbać o to, by nie odebrać Innym podmiotowości, zaczynamy dostrzegać dużo więcej. Wiedza w ten sposób zdobywa wzbogaca nie tylko naszą świadomość istnienia Innego, ale i oferuje odkrycie, że takim Innym możemy się stać i my. El Negro pozostaje więc wyrzutem sumienia, zamienia się jednak i w wyzwanie. Oto mierząc się z wiedzą o wypchaniu człowieka odkrywamy własne ograniczenia, zagrożenia będące konsekwencją rasizmu i ostrzeżenie prowadzące do przekonania, że z etyki nie jesteśmy i nie możemy być nigdy zwolnieni. Bardzo dobre.


Frank Westerman, El Negro i ja, przeł. Małgorzata Woźniak-Diederen, Wyd. Dowody na Istnienie, Warszawa 2015.

czwartek, 7 stycznia 2016

Chaos (J. Matecki, Co wy, …, wiecie o Rosji?!)

Książka Jacka Mateckiego zapowiadana jest przez samego autora jako coś szczególnego. Niestety, szybko okazuje się, że to nadmiernie optymistyczna ocena, a czytelnicy chętni do poznawania Rosji poprzez lekturę literatury faktu powinni raczej sięgnąć po teksty Wacława Radziwinowicza, Jacka Hugo-Badera czy Swietłany Aleksijewicz. Matecki nie tylko nie dorównuje przywołanym reporterom stylem, klasą opowieści i jej głębią, ale też nie tworzy własnej narracji godnej zapamiętania. Już na pierwszych stronach książki czytelnik zetknie się z narcystycznym wywodem, z którego wynika, że inni piszący o Rosji właściwie niewiele o niej wiedzą, za to „Co wy, …, wiecie o Rosji?!” to pozycja wyjątkowa pod każdym względem, a już szczególnie jeśli chodzi o jej wartości poznawcze. Matecki powiada: „[…] w końcu, nie chwaląc się, poznałem Rosję jak mało kto. Tę od środka. Tę prawdziwą” (s. 7). Rzecz to mocno dyskusyjna. Tekst Mateckiego oscyluje między dość nieudolna próbą reportażu z sobą samym w roli głównej a gawędziarską relacją z podróży. Problem w tym, że mamy do czynienia z tekstem chaotycznym, nazbyt mocno opatrzonym kolokwializmami, bardzo płytkim, jeśli chodzi o refleksję na temat sytuacji społeczno-politycznej Rosji, wreszcie mocno egocentrycznym. Autor wyraźnie lubuje się w opowiadaniu o sobie, a ludzi, których spotyka w trakcie swojej podróży, traktuje dość instrumentalnie. Nie jest zainteresowany ich historiami, nie próbuje poznać ich losów, nie wydobywa z rozmowy niczego poza dość oczywistymi wymianami zdań. Tendencja ta okazuje się wyjątkowo irytująca, zwłaszcza że Matecki nie przestaje sugerować, iż jego przeżycia są naprawdę niepowtarzalne i mówią wiele o Rosji. Tymczasem najwięcej powiadają o autorze. Książce przydałaby się wnikliwa redakcja, a autorowi skorzystanie z sugestii, by nieco zmienił rozłożenie akcentów w swojej opowieści. Postawienie przede wszystkim na „ja” nie zawsze się sprawdza, a w tym przypadku zdecydowanie psuje zamierzony efekt. Czytelnikowi bowiem towarzyszy poczucie, że autor zaprzepaścił szansę na poznanie Rosji i mimo swoich zapewnień nie zadał sobie trudu, by choć trochę ten kraj poznać.


Jacek Matecki, Co wy, …, wiecie o Rosji?!, Wyd. Trzecia Strona, Warszawa 2015.

środa, 6 stycznia 2016

Trudne do wyjaśnienia (A. Wieviorka, Czym było Auschwitz?)

Publikacja znanej badaczki problematyki Holocaustu adresowana jest do młodych czytelników i stanowi próbę wyjaśnienia tego, co doprowadziło do Zagłady i ją ukonstytuowało. W podtytule jako adresatka została wskazana córka autorki, jest ona jednak tylko rodzajem medium, pośredniczki, dzięki której zadawane pytania mogą być poszerzone o odpowiedzi. Warto zwrócić uwagę, że próba wyjaśnienia dzieciom i wczesnym nastolatkom tego, co wydarzyło się w okresie II wojny światowej, oparta jest na spokoju, jasności wywodu, odwoływaniu się do ustaleń historyków, ale i relacji świadków. Wieviorka nie reaguje oburzeniem czy irytacją na żadne z pytań, które padają z ust dziecka. Nie ma znaczenia, że niektóre z nich są naiwne lub ignoranckie. Właśnie takie mają być, bo dziecko dopiero z ust kompetentnego dorosłego może i musi się dowiedzieć o złu, które człowiek jest w stanie obmyślić po to, by zniszczyć drugiego człowieka. To, co niewyobrażalne, zostaje tutaj określone odpowiednimi słowami – takimi, które pozwolą choć trochę zrozumieć, nadmiernie nie przerażą okrucieństwem, ale też nie doprowadzą do infantylizacji problemu. Wieviorce udaje się uniknąć tych wszystkich mielizn znakomicie. Warto ten fakt docenić, zwłaszcza że wątpliwości córki, co autorka wyznaje, „[…] nie różnią się one od pytań, które sama zadaję sobie w nieskończoność i które od ponad półwiecza powracają w rozważaniach historyków i filozofów – to właśnie na te pytania tak trudno znaleźć odpowiedzi. Zostały po prostu wyrażone dosadniej, bardziej bezpośrednio” (s. 9). Objaśnienie, jakie proponuje Wieviorka, to nie tylko propozycja ważna i odważna w swoim zamyśle, a mianowicie chęć wyjaśnienia dzieciom i nastolatkom niewyobrażalnego okrucieństwa. Badaczka, a jest to efekt uboczny narracji poprowadzonej w formie pytań i odpowiedzi, odsłania również niemożność zrozumienia Holocaustu przez dorosłych. Jednoczesne pokazanie systemowego zaplanowania Zagłady dodatkowo wzmacnia ów przekaz konieczności i bezradności poznawczej.

Annette Wieviorka, Czym było Auschwitz? Rozmowy z moją córką, przeł. Paulina Tarasewicz, Wyd. W Podwórku, Gdańsk 2015.

wtorek, 5 stycznia 2016

Czytelnik (V. Woolf, Eseje wybrane)

Pokaźny objętościowo wybór esejów Virginii Woolf to prawdziwa gratka nie tylko dla wielbicieli twórczości pisarki. W trakcie lektury szybko bowiem się okazuje, że szczególnie interesujące mogą być owe teksty dla wszystkich tych, którym nieobce są takie słowa, jak literatura, czytanie, krytyka literacka, pisanie. Oczywiście, to nie jedyne wątki poruszane przez autorkę „Orlanda”. Tom podzielony jest zresztą na części, z których wspomniane eseje dotyczące procesu tworzenia i recepcji twórczości stanowią mniej więcej połowę. Jeśli jednak i refleksje opatrzone tytułem „Nieludzkie”, i refleksje podporządkowane słowom „Życie i śmierć”, „Kobiety”, „Podróżowanie” czy „Londyn” również uznamy za część analizy aktywności twórczej, a są ku temu podstawy, okaże się, że cała książka dotyczy tak naprawdę intensywnego, skoncentrowanego na myśleniu i przeżywaniu, podporządkowanego rozwojowi własnemu świadomego trwania. Warto zwrócić uwagę na wyjątkową precyzję i logikę argumentowania pisarki. Kiedy czytamy jej wywody dotyczące relacji między twórcą a odbiorcą, a także kiedy poznajemy opis ówczesnej rzeczywistości literackiej, pozostajemy pod wrażeniem nie tylko owej uderzającej racjonalności, ale i aktualności przekazu. Oto okazuje się, że ciągle żywy jest konflikt między pisarzami i tymi, którzy poddają ich dzieła krytycznej analizie. Woolf pisze między innymi o zmniejszającej się ilości miejsca w prasie na omawianie książek. Zwraca uwagę na to, że coraz bardziej popularny jest system rankingów i oceniania za pomocą gwiazdek. Czy czegoś to nam nie przypomina? Gdyby usunąć nazwisko Woolf i umieścić jakieś współczesne, okazałoby się, że czytamy opinię dotyczącą naszej współczesności. To bardzo ważna cecha tekstów dotyczących literatury zamieszczonych w tomie. Raptem bardzo wyraźnie wychodzi na jaw, że pewne procesy komunikacyjne i wynikające z nich animozje, zachwyty i konsekwencje powtarzają się, a tym samym mimo ewidentnej różnicy, jest w nich i pewna stałość.

Virginia Woolf, Eseje wybrane, przeł. Magda Heydel, wybór i opracowanie: Magda Heydel, Roma Sendyka, posłowie: Roma Sendyka, Wyd. Karakter, Kraków 2015.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Razem? (G. Sroczyński, Świat się chwieje)

Zbiór rozmów Grzegorza Sroczyńskiego to pozycja obowiązkowa dla tych, którym nieobce jest zaangażowanie społeczne i którzy zastanawiają się, do czego nas doprowadzi rozwój kapitalizmu we współczesnej postaci. Można także powiedzieć, że książkę tę powinni przeczytać i ci, którzy uważają, że nie ma potrzeby, by angażować się w jakąkolwiek działalność dla innych, ich również publikacja ta skłoni do refleksji i zmusi do sformułowania kilku nie tak oczywistych odpowiedzi na pozornie łatwe pytania. Autor tomu rozmawia z ekonomistami, historykami, działaczami społecznymi, przedsiębiorcami, politykami, urzędnikami, próbując ustalić, tak chyba można powiedzieć, gdzie się podziała idea solidarności, wspólnoty, pomocy bliźniemu i dlaczego tak łatwo została zastąpiona obojętnością, egoizmem i niechęcią do relacji z Innym. Nie bez powodu książka zostaje podzielona na trzy części zatytułowane znacząco: Wolność, Równość, Braterstwo. W kontekście wszystkich tych pojęć diagnoza nie wypada pozytywnie. Wielokrotnie podnoszona jest kwestia różnic klasowych, braku chęci dzielenia się posiadanym kapitałem, utraty zainteresowania losem zwykłego człowieka, wreszcie błędne przekonanie, że przynależność do elit oznacza odcięcie się od tych, którzy mają gorzej. Sroczyński pozostaje rozmówcą niepokornym. Nie tylko pyta, ale też spiera się, prowokuje, jest odmiennego zdania. Tam, gdzie bohaterowie jego wywiadów widzą czasami oczywistość, naturalną konsekwencję rewolucji, konieczność systemową, on domaga się zmian lub przynajmniej reakcji. Pozostaje kimś, kto nie tylko chce się dowiedzieć, ale i niepokoi się o świat, w którym żyje, buntuje się, proponuje rozwiązanie problemów, dziwi się brakowi zaangażowania. Taka postawa okazuje się bardzo interesująca z literackiego punktu widzenia, choć nie tylko. Zmusza bowiem tych, którzy udzielają Sroczyńskiemu odpowiedzi, do podzielenia się refleksją na temat własnych rozczarowań, niedopatrzeń, pomyłek lub przeoczeń. W kontekście tych ostatnich szczególnie uderzająca jest informacja, że ci, którzy uczestniczyli w procesie transformacji ustrojowej właściwie nie dyskutowali o losie ludzi pracujących w likwidowanych PGR-ach. Wywiady Sroczyńskiego nie pozostawią czytelnika obojętnym. Zmuszają bowiem do przemyślenia własnej roli w kapitalistycznym świecie i tego, jak bardzo moja/twoja obojętność budują fundament pogardy i lekceważenia w stosunku do potrzebujących pomocy.


Grzegorz Sroczyński, Świat się chwieje. 20 rozmów o tym, co z nami dalej, Wyd. Agora, Warszawa 2015.