Piotr
Lipiński znakomicie łączy dramaturgię opisywanych wydarzeń, oddając emocje i
cierpienie ofiar, z chłodną precyzją relacji sądowej, skoncentrowanej przede wszystkim
na tym, co dzieje się w trakcie rozprawy. Czytelnik już po tytule książki może
się spodziewać, iż opisane w niej losy ludzi będą trudne, a fakt stania się
zabawką systemu zostanie w ofiarach na zawsze. Nie przypuszcza jedna, ów
odbiorca, że tak szybko dostanie obuchem w głowę. Dzieje się tak w trakcie
lektury prologu, gdy dowiadujemy się, jak brutalnie bito Marię Hattowską i jak
sadystycznie znęcano się nad bezbronną kobietą. Kiedy była więźniarka opowiada
o swoich przeżyciach Lipińskiemu ma osiemdziesiąt dwa lata, płacze, a nam
ciarki przechodzą po ciele, gdy uświadomimy sobie ogrom doświadczonego przez
nią okrucieństwa. Książka reportera ma dwie grupy bohaterów – ofiary i katów, w
obu przypadkach osoby w podeszłym wieku. Kiedy więc dochodzi do procesu, którego
nikt się nie spodziewa, walka z czasem jest wyjątkowo perfidna. Lipiński
znakomicie oddaje paradoks sprawiedliwości, która może się spóźnić i przegrać
ze śmiercią. Przedstawiciele obu stron zaczynają chorować, są już starzy,
niektórzy umierają. Ofiary dobrze pamiętają, co przydarzyło im się przed laty,
kaci zdają się równie dobrze zapominać. Ofiary nadal czują się pokonane, bo
kaci nie przestają zaprzeczać, pilnują obowiązującej niegdyś hierarchii, są
lojalni wobec dawnych przełożonych, nadal za nic mają tych, którzy przez nich
nigdy nie wrócili do normalności. Zło pozornie więc jest silniejsze, ale tylko
pozornie. Dobro, pokonane kiedyś i pokonywane nieustannie przez system i ludzi
go reprezentujących, wygrywa przez danie świadectwa. To, co miało zostać
zapomniane i wymazane z historii, wychodzi na jaw wtedy, kiedy dawne cierpienia
wydają się należeć już do przeszłości. Razy zadane przed laty nie przestały
nigdy boleć. To ofiary dokładnie opisują zachowanie swoich katów, kaci
zaprzeczają temu, co robili, z premedytacją twierdzą, że w ogóle mało kogo
pamiętają z osób, które przesłuchiwali. Lipiński rekonstruuje paradoks czasu –
tego, który trwa w nieskończoność i choć zbliża do śmierci, to jednak zmusza do
dalszego życia (Maria Hattowska wspomina kilkaset uderzeń nahajką zakończoną
metalową kulką po nerkach, a następnie równie długie bicie po kroczu, wówczas
marzyła o śmierci, a jednak tortury trwały i trwały, przeżyła), i tego, który
biegnie zbyt szybko, bo śmierć może zabrać i ofiary, i katów przed zakończeniem
sprawy (Maria Hattowska stawia się na kolejnych posiedzeniach sądu, wypełnia
zobowiązanie, umiera dopiero po wydaniu wyroku). Książka ta okazuje się nie
tylko świadectwem mrocznych i przerażających czasów, gdy niewinni ludzie
umierali za to, że nie popełnili żadnego przestępstwa. To także demoniczny
portret jednego z katów, Adama Humera, do końca wiernego komunizmowi i
przekonanego o własnych racjach. Jego życiorys odsłania mroczną twarz
ideologii, fanatyczną, gotową niszczyć innych ludzi po to tylko, by rzekomo
słuszne przekonania mogły triumfować. Pozycja obowiązkowa.
Piotr
Lipiński, Bicia nie trzeba było ich uczyć. Proces Humera i oficerów śledczych
Urzędu Bezpieczeństwa, Wyd. Czarne, Wołowiec 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz