Książka
Emilii Smechowski może się okazać ciekawym pretekstem do dyskusji na temat
kwestii gatunkowych. Na okładce znajduje się bowiem wyeksponowane określenie
reportaż. W trakcie lektury szybko jednak orientujemy się, że bliżej tej
książce do relacji typowo autobiograficznej niż do reportażu właśnie. Autorka
stawia bowiem na własne wspomnienia, eksponuje przede wszystkim swoją
biografię, rzadko kiedy próbuje stawiać na uniwersalizację doświadczeń. Owszem,
możemy stwierdzić, iż przeżycia dziennikarki związane z wyjazdem z Polski na
stałe w dzieciństwie w latach osiemdziesiątych XX wieku, ma w sobie coś, co
jest typowe dla całego pokolenia imigrantów. Nie bez powodu też mamy tutaj do
czynienia z mocno wyeksponowanymi momentami, które choć opisane na przykładzie własnej
rodziny, na pewno się powtarzały. Mam tu na myśli przede wszystkim fakt
opuszczenia kraju po kryjomu, przekonanie, iż spotkanie z rodziną, która
została w kraju, nie będzie już możliwe, unikanie mówienia po polsku, kompleksy
pokolenia rodziców i różnice tożsamościowe między rodzicami, dziećmi a wnukami.
Autorka ciekawie rozgrywa tę ostatnią kwestię za pomocą opowieści o stosunku do
ojczystego języka. Można by powiedzieć, że najmłodsze pokolenie otwiera się na
dumę z tego, co wcześniej było wstydliwe i stygmatyzujące. Zrekonstruowanie
tego procesu to największa zaleta publikacji Smiechowski.
Emilia
Smechowski, My, superimigranci, przeł. Bartosz Nowacki, Wyd. Prószyński i S-ka,
Warszawa 2018.
[przeczytana
jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]