poniedziałek, 29 października 2018

Tożsamość (E. Smechowski, My, superimigranci)

Książka Emilii Smechowski może się okazać ciekawym pretekstem do dyskusji na temat kwestii gatunkowych. Na okładce znajduje się bowiem wyeksponowane określenie reportaż. W trakcie lektury szybko jednak orientujemy się, że bliżej tej książce do relacji typowo autobiograficznej niż do reportażu właśnie. Autorka stawia bowiem na własne wspomnienia, eksponuje przede wszystkim swoją biografię, rzadko kiedy próbuje stawiać na uniwersalizację doświadczeń. Owszem, możemy stwierdzić, iż przeżycia dziennikarki związane z wyjazdem z Polski na stałe w dzieciństwie w latach osiemdziesiątych XX wieku, ma w sobie coś, co jest typowe dla całego pokolenia imigrantów. Nie bez powodu też mamy tutaj do czynienia z mocno wyeksponowanymi momentami, które choć opisane na przykładzie własnej rodziny, na pewno się powtarzały. Mam tu na myśli przede wszystkim fakt opuszczenia kraju po kryjomu, przekonanie, iż spotkanie z rodziną, która została w kraju, nie będzie już możliwe, unikanie mówienia po polsku, kompleksy pokolenia rodziców i różnice tożsamościowe między rodzicami, dziećmi a wnukami. Autorka ciekawie rozgrywa tę ostatnią kwestię za pomocą opowieści o stosunku do ojczystego języka. Można by powiedzieć, że najmłodsze pokolenie otwiera się na dumę z tego, co wcześniej było wstydliwe i stygmatyzujące. Zrekonstruowanie tego procesu to największa zaleta publikacji Smiechowski.



Emilia Smechowski, My, superimigranci, przeł. Bartosz Nowacki, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.


[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

niedziela, 28 października 2018

Poszukiwanie (C. Goenawan, Deszczowe ptaki)

Debiutancka powieść Goenawan porównywana jest m.in. do twórczości Murakamiego. Pewne podobieństwo faktycznie można dostrzec, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę klimat towarzyszący opisywanym wydarzeniom. Autorka proponuje łączenie tego, co niekoniecznie realne, bliższe snom i wyobrażeniom, a nawet częściowo magii, z tym, co okazuje się mocno zakorzenione w istniejącej rzeczywistości. Akcja powieści rozgrywa się w Japonii. Ważną opozycją okazuje się przeciwstawienie sobie wielkiego miasta (Tokio) i prowincji (Akakawa). Książka Goenawan zaczyna się jak kryminał, mamy bowiem na początku informację o brutalnym morderstwie siostry głównego bohatera. Mężczyzna postanowi pójść śladami siostry, by uzyskać kilka odpowiedzi i by dowiedzieć się, kim tak naprawdę bywa. Prowadzone przez niego śledztwo niewiele jednak będzie miało wspólnego z działaniami prywatnego detektywa. Stanie się raczej okazją do intymnego wejrzenia we własną przeszłość, losy własnej rodziny, historię własnych relacji z innymi ludźmi. Będziemy zatem świadkami odejścia od gatunku kryminału i thrillera na rzecz powieści obyczajowej i psychologicznej – w konwencji literatury środka i w całkiem interesującej wersji.



Clarissa Goenawan, Deszczowe ptaki, przeł. Ewa Kleszcz, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.

[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

sobota, 27 października 2018

Przyjaźń (S. Lem, E. Lipska, T. Lem, Boli tylko, gdy się śmieję… Listy i rozmowy)

Książka podzielona jest na trzy części – pierwsza to korespondencja Stanisława Lema i Ewy Lipskiej, druga listy wymieniane między Ewą Lipską a Tomaszem Lemem, trzecia to zapis rozmów między Ewą Lipską a Stanisławem Lemem. Nie bez powodu akcentuję to, co bez problemu można znaleźć w spisie treści. Bardzo ważna okazuje się bowiem jedna cecha tej publikacji – niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z opublikowanym wywiadem, czy z korespondencją najpierw bardziej oficjalną, później odsłaniającą zacieśnienie przyjacielskich relacji, tak naprawdę cały czas chodzi o rozmowę. Czasami o rzeczach błahych, często o codzienności, nieraz o sprawach fundamentalnych, choć zawsze bez patosu i przesady. Zarówno w listach Ewy Lipskiej do Stanisława Lema, jak i do jego syna, bardzo mocno widać troskę, opiekuńczość, chęć rozmowy o pisarskiej zwyczajności, wreszcie próbę zaczarowania dowcipem i akceptacją kulturowych różnic między komunistyczną Polską a Zachodem. Ta ostatnia kwestia wyłania się jakby mimochodem, niechcący, przy okazji, ale jednocześnie wybrzmiewa mocno poprzez ginące listy, konieczność zaznaczania ciągłości korespondencji, różnice cywilizacyjne i fenomen życia literackiego. Wspomnianej specyfice czasów i miejsca, z którego się mówi, możemy przyglądać się z pozycji Krakowa (narracja Ewy Lipskiej), Wiednia (opowieść Stanisława Lema) i Stanów Zjednoczonych (relacje ze studiów w wydaniu Tomasza Lema). Książkę tę czyta się więc nie tylko jako zapis przyjaźni, ale i wyimek z biografii oraz portret epoki, wart uwagi i namysłu, bo jako świadectwo nie do powtórzenia.


Stanisław Lem, Ewa Lipska, Tomasz Lem, Boli tylko, gdy się śmieję… Listy i rozmowy, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.

poniedziałek, 22 października 2018

Powroty (J. Hugo-Bader, Audyt)

Reportaże dokumentujące czas tuż po transformacji ustrojowej to lektura ciekawa. Nie zawsze jednak z tego powodu, że tekstom powstałym przed laty udało się przetrwać próbę czasu. Zdarza się bowiem, że zainteresowanie budzi to, co wydaje się reporterską przesadą, z perspektywy teraźniejszości szczególnie mocno drażniącą. Książka Jacka Hugo-Badera to, niestety, ten drugi przypadek. Jeśli weźmiemy pod uwagę reportaże Mariusza Szczygła, Pawła Smoleńskiego, Włodzimierza Nowaka (wymieniam tu tylko kilka nazwisk) dotyczące tego samego okresu i czytane ponownie dzisiaj, to teksty autora „Białej gorączki” nie wypadają w tym porównaniu najlepiej. Owszem, reporter miał świetny pomysł na tytuł – „wracam i sprawdzam, jakie były dalsze losy moich bohaterów” opisane jako „audyt” to strzał w dziesiątkę. Niestety, lektura tekstów zebranych w tom reportaży przynosi duże rozczarowanie. Tym najbardziej podstawowym jest nadmierna obecność Hugo-Badera w poszczególnych opowieściach. To, oczywiście, jego dobrze znana maniera, która jednak w tym wypadku zdecydowanie się nie broni – wybrzmiewa pretensjonalnie, nazbyt hierarchicznie, niekiedy lekceważąco w stosunku do bohaterów. Różnego rodzaju niezręczności wynikających z nazbyt dużego zapatrzenia w siebie jest w książce dość dużo, a wśród nich jedna wyjątkowo kuriozalna o rzekomo typowo męskim marzeniu o molestowaniu kobiety i „zapuszczaniu obcej babie spoconej łapy w majtki” (s. 288). Hugo-Bader próbuje być rubaszny w sytuacjach, w których oczekiwalibyśmy od reportera jednak dużo mniej żenujących komentarzy. Razi też brak adnotacji na końcu książki, informującej o miejscu pierwodruku zebranych w tomie tekstów. Rezygnacja z tej podstawowej, wydawałoby się informacji, dziwi, bo skoro decydują się na to czołowe polskie wydawnictwa, czegóż oczekiwać od tych mniejszych.


Jacek Hugo-Bader, Audyt, Wyd. Agora, Warszawa 2018.

niedziela, 21 października 2018

Podróże niekonieczne (R. Rient, Przebłysk)

Już w „Świadku” Robert Rient zdecydował się na ryzykowny gest rozegrania opowieści swoją autobiografią. Poznajemy więc z jednej strony przeżycia autora, z drugiej otrzymujemy świetny reportaż o Świadkach Jehowy. Oryginalnie rozpisany został wówczas bohater i narrator tekstu. Literacko pomysł ten jest wart uwagi. Niestety, w „Duchach Jeremiego” doszły do głosu te cechy pisarstwa autora, które znacznie obniżyły jakość proponowanego czytelnikom utworu, a mianowicie pretensjonalność, sentymentalizm i to, co można by nazwać, popholocaustowym kiczem. Sięgając po „Przebłysk” byłam bardzo ciekawa, w którym kierunku tym razem pójdzie autor. Liczyłam na to, że kontynuować raczej będzie dobrą tradycję ze „Świadka”, niż operowanie banałem, które zdominowało „Duchy Jeremiego”. Tak się jednak nie stało. Punkt wyjścia opowiedzianej w „Przebłysku” historii jest mało zaskakujący. Oto autor postanawia zostawić wszystko, co ma, i ruszyć w podróż do odległych miejsc na świecie po to, by spróbować odnaleźć siebie. Operowanie schematem, że pewne rzeczy będące najbliżej, bywają najmniej widoczne, i nie zawsze trzeba szukać daleko, by odkryć sprawy fundamentalne, jest tak naprawdę banałem. Odwiedzane przez Rienta miejsca kwitowane są krótkimi i powierzchownymi charakterystykami. Świat odwiedzany prezentowany jest zwykle jako egzotyczny, a refleksje autora na swój temat w zamyśle mają być oryginalne. Taki sposób opisywania rzeczywistości jest jednak mocno anachroniczny – ani bowiem miejsca przez Rienta opisywane nie są tak niesamowite, ani tym bardziej nie okazują się takie przemyślenia reportera. „Przebłysk” to książka nieprzemyślana, naiwna, egzaltowana, nieco nawet infantylna w swoim przekazie. Przypomina popularny poradnik psychologiczny, na który bardziej reagujemy ironicznym uśmiechem, niż szukamy w nim faktycznie przydatnych porad. Swoją stylistyką jest również bliska powieściom Paulo Coelho. Lektura zbędna.


Robert Rient, Przebłysk. Dookoła świata, dookoła siebie, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2018.


[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

piątek, 19 października 2018

Stwarzanie (M. Isikoff, D. Corn, Rosyjska ruletka)

Książka Isikoffa i Corna to przykład dziennikarstwa zaangażowanego, dociekliwego, skupionego na konsekwencjach politycznych i ekonomicznych sojuszy, wreszcie świadomego tego, że wielkie skandale rozgrywają się w czasie, mają bowiem swój wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Skandal, który interesuje autorów, jeszcze nie ma finału i fakt, że nadal możemy obserwować jego rozwój, okazuje się wyjątkowo ciekawy. Perspektywa reporterska łączy się w przypadku tej opowieści ze świetną analizą medioznawczą i socjologiczno-kulturową. Autorzy umieją rekonstruować wydarzenia w taki sposób, by uwzględnić wielość kontekstów, nie stracić z oczu głównego wątku, zachować umiar między uogólnieniem a dbaniem o szczegół, a także trzymać czytelnika w napięciu. „Rosyjską ruletkę” czyta się jak dobry kryminał, thriller polityczny i powieść sensacyjną w jednym. Isikoffowi i Cornowi udaje się pokazać, jak na naszych oczach stwarzana jest nowa rzeczywistość – nowych reguł komunikowania się polityków, nowych reguł zwalczania przeciwników, nowych reguł wykorzystywania mediów społecznościowych i nowego języka, dla którego pewne obowiązujące dotychczas normy stają się czymś należącym do przeszłości. Jednocześnie warto zwrócić uwagę na precyzję dokumentowania przytaczanych faktów i zaakcentowanie roli pełnionej przez dziennikarzy śledczych – tych, którzy zadają niewygodne pytania, szukają odpowiedzi, nie dają się zbyć banałami. To także historia Wielkiej Wojny między mocarstwami, dla których punktem odniesienia staje się nie tylko konkurowanie o wpływy i eliminowanie niewygodnych oponentów, ale i udawanie, przeżywanie i odgrywanie przyjaźni ogłaszanej entuzjastycznie na Twitterze. Warto.


Michael Isikoff, David Corn, Rosyjska ruletka. Jak Putin zhakował Amerykę i wygrał wybory za Donalda Trumpa, przeł. Barbara Gadomska, Wyd. Agora, Warszawa 2018.


[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

piątek, 12 października 2018

Plotka (E. Strout, Trwaj przy mnie)

Akcja „Trwaj przy mnie” rozgrywa się w 1959 roku na amerykańskiej prowincji. Atmosfera panująca w miasteczku przywodzi na myśl klimat wiktoriańskiej powieści. Mamy więc małą, zamkniętą społeczność, mamy pastora i jego atrakcyjną małżonkę, którzy zostają poddani surowej ocenie parafian, mamy spotykające się i chętnie obmawiające innych kobiety oraz wtórujących im w obmowie mężczyzn, mamy niechęć do inności, mamy wreszcie upodobanie do pozorów i chęć decydowania o cudzym losie wtedy, gdy dochodzi do sytuacji szczególnej. Autorce udaje się pokazać samotność człowieka mierzącego się z żałobą i nieujawnianym publicznie dramatem. Jednocześnie mężczyzna poddany zostaje krytyce. Warto zwrócić uwagę na momenty, w których Strout udaje się uchwycić moment stwarzania plotki. To zwykle chwile niewłaściwego odczytania emocji, źle zinterpretowanej reakcji, niespełnienia oczekiwań, łatwości konfabulowania i zyskiwania w ten sposób na atrakcyjności. Pozornie niewinne sytuacje okazują się dużo poważniejsze, niż mogłoby się wydawać. Raptem wychodzi bowiem na jaw, że tego, co zostało uruchomione, nie da się tak po prostu zatrzymać. Powieść Strout to także interesująca wersja powieści inicjacyjnej, dla której punktem odniesienia jest nienawiść, zawiść, złość. To właśnie do tych negatywnych emocji dorastają bohaterowie, by następnie spróbować doświadczyć przebaczenia i zapomnienia. „Trwaj przy mnie” można również uznać za książkę o przeżywaniu żałoby. Jesteśmy bowiem świadkami umierania złudzeń, umierania miłości, umierania wspólnoty, dla których wielkim wyzwaniem staje się odkrycie, że jest jeszcze inne, dobre życie.

Elizabeth Strout, Trwaj przy mnie, przeł. Ewa Westwalewicz-Mogilska, Wyd. Wielka Litera, Warszawa 2018.

[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

środa, 10 października 2018

Dowód pamięci (Z. Białas, Rutka)

Powieść Zbigniewa Białasa w sposób oczywisty nasuwa skojarzenia z dziennikiem Anny Frank. W przypadku tytułowej Rutki mamy również do czynienia z zapiskami, które powstawały w cieniu Zagłady. Jednak sprowadzenie tej opowieści do takiego właśnie porównania byłoby nazbyt upraszczające. Białasowi udaje się bowiem zaświadczyć o losie, miejscu i ludziach szczególnych. Nie powtórzenie jest więc tutaj w sensie literackim ważne. Autor akcentując pewne powtarzalne elementy biografii Żydów, jednocześnie bardzo mocno kładzie nacisk na konieczność i potrzebę opowiadania o grupach i jednostkach tak, jakby ów dramat nie do pojęcia przydarzył się tylko im. To ważna perspektywa. Białas daleki jest od epatowania okrucieństwem, udaje mu się uniknąć tak częstego przy fabularyzowaniu faktów kiczu (obecny jest on chociażby w „Tatuażyście z Auschwitz”), jest – tak można powiedzieć – delikatny, dyskretny, chętny do włączenia w rytm pamiętania tego, co nie jest powszechnie znane i ma wymiar lokalny. „Rutka” jest bowiem nie tylko opowieścią o tytułowej dziewczynce, Żydówce, która przestaje być dzieckiem, a swoje nastoletnie odkrywanie świata musi przeżywać w bliskim sąsiedztwie coraz bardziej zachłannej na wszystko i wszystkich śmierci. Powieść Białasa okazuje się również, a może przede wszystkim, elegią na śmierć miejsca. To książka, która ożywia nieistniejący już świat będzińskich Żydów. To historia zaświadczająca o istnieniu i życiu wbrew śmierci i nicości, które w tym przypadku zatriumfowały. Nie będzie więc tutaj ani fabuły trzymającej w napięciu, ani happy endu. Szczęśliwego zakończenia zwykle przecież nie było. Opowiedzenie o istnieniu jest gestem towarzyszenia, dowodem pamiętania i chęcią stawienia czoła zapomnieniu. Inicjacja w dorosłe życie zamienia się w inicjację w umieranie.

Zbigniew Białas, Rutka, Wydawnictwo MG, Warszawa 2018.


[przeczytana jako e-book na czytniku PocketBook Touch HD2 Ruby Red]

środa, 3 października 2018

Nostalgicznie (A. Arno, Ten kraj)

„Ten kraj” to publikacja, którą z powodzeniem można czytać równolegle do takich utworów jak na przykład „Znaki szczególne” Pauliny Wilk czy „Duchologia” Olgi Drendy. Autorkę interesuje świat, którego już nie ma, a który jednak ciągle jest – w pamięci, we wspomnieniach, w obrazach dzieciństwa, w poczuciu doświadczenia wspólnoty pokoleniowej, w polskości jako przeszłości. Nie bez powodu w tytule zostaje zaakcentowany „ten kraj”. Ze sformułowaniem tym wiąże się bowiem to, co określa, stanowi część tożsamości, rodzi oczywiste i łatwo rozpoznawalne skojarzenia, ale i to, co odpycha, drażni, kojarzy się źle za sprawą negatywnych w swoim wydźwięku obrazów, zapachów, smaków. „Ten kraj” to opowieść o Polsce, ale tej intymnej, prywatnej, (auto)biograficznej. Autorka proponuje czytelnikom historię składającą się z kolejnych, następujących po sobie, impresji prozatorsko-eseistycznych. To z tych miniobrazów układana jest panorama szczegółów, dla których „tego już nie ma” i „to już znika” mogłyby być definiującymi określeniami. Arno nie próbuje zaskoczyć czytelnika i nie mam wcale na myśli eksperymentów formalnych czy fabularnych. I może to jest największą wadą jej prozy. Ładnie napisane, ładnie opowiedziane, ale dobrze znane – tak trzeba skwitować tę publikację.


Anna Arno, Ten kraj, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.