wtorek, 5 listopada 2019

Świat, którego już nie ma? (J. Jarniewicz, Bunt wizjonerów)



„Lata sześćdziesiąte, a o nich tu piszę, to ostatnia epoka, w której do głosu doszła, tak powszechnie i tak zdecydowanie, utopia jako sposób myślenia o świecie i naszym na nim miejscu” – to zdanie niezwykle ważne dla opowieści zaproponowanej przez Jerzego Jarniewicza. Erudycja łączy się tutaj z nieco nostalgicznym podejściem do opisywanego materiału, barwne sceny z życia kontrkultury naznaczone są przekonaniem, że coś przeminęło i że nie ma już szansy w podobnej formie się odrodzić, a intelektualne spory, nałogi, otwartość na drugiego człowieka, przekonanie, że wolność to podstawa dla funkcjonowania w teraźniejszości, zostają pokazane w rytmie dźwięków, zapachów i głosów tamtych czasów. Nie przesadzam, bowiem autor umie opowiadać. Na szczęście nie jest tylko świetnym gawędziarzem o rozległej i szczegółowej wiedzy. Chce potraktować przeszłość jako źródło pewnych postaw i zachowań, które pojawiają się dzisiaj lub są dzisiaj nieobecne. To zresztą niezwykle ciekawy temat – zastanowienie się, ile w nas zostało z tamtych lat, i szerzej, bo ponadpokoleniowo, ile wzięliśmy i zachowaliśmy z tamtych lat. Rewolucja, która się starzeje i przemija, to kwestia warta namysłu, bo potencjalnie wpisana w biografię każdego pokolenia. A jednak zryw wolnościowy lat sześćdziesiątych, co Jerzy Jarniewicz przekonująco uzasadnia, był zrywem szczególnym i przełomowym. Pytanie o czas utopii zamienia się więc w mocno wybrzmiewającą w tle wątpliwość. Jej podstawą jest przemyślenie tego, czy przemijanie utopii nie jest jej cechą charakterystyczną, bo aby nowa utopia mogła uwieść kolejnych ludzi, ta stara musi stać się mniej przekonująca. Tytułowy bunt wizjonerów być może więc jest buntem chwili, buntem momentu, buntem swojego czasu i tylko jako taki może swoją intensywnością i sugestywnością przejść do historii. Warto.

Jerzy Jarniewicz, Bunt wizjonerów, Wyd. Znak, Kraków 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz