poniedziałek, 10 lipca 2017

Zbieg okoliczności czy przeznaczenie? (J.W. Taschler, Powieść bez o)

„Powieść bez o” Judith W. Taschler to kolejna znakomita książka austriackiej autorki, jaką polski czytelnik ma możliwość poznać. Jest w niej wszystko to, co było zaletą w „Nauczycielce” – duża wrażliwość w rozgrywaniu emocji bohaterów, inteligentne zniuansowanie zależności między przeszłością a teraźniejszością, unikanie sentymentalizmu przy jednoczesnej dużej dramaturgii wydarzeń, komplikowanie losów opisywanych postaci w sposób wiarygodny i do ostatniej strony zaskakujący. Czytelnikowi wielokrotnie wydaje się, że już na pewno wie, jaki będzie dalszy rozwój wypadków, kiedy autorka po raz kolejny go zadziwia, odsłaniając swój talent, ale i akcentując dość oczywistą, choć niechętnie przyjmowaną prawdę: w życiu nic nie jest dane raz na zawsze, nigdy też nie wiadomo, co człowiekowi może się przydarzyć. Taschler z dużą pisarską sprawnością łączy losy poszczególnych bohaterów, sprawiając, że nie tylko podziwiamy ów zawikłany, a jednak niezwykle prosty w swoim tragizmie splot przeznaczenia i przypadku, ale również uświadamiamy sobie, że Wielka Historia bawi się ludźmi jak marionetkami nie tylko wówczas, gdy dochodzi do wojny, ale i wiele lat po niej. W pewnym bowiem sensie „Powieść bez o” to opowieść o konsekwencjach ekstremalnych przeżyć i dla tych, którzy są ich głównymi bohaterami, i dla tych, którzy pozornie odgrywają role drugoplanowe. Książka rozpoczyna się sceną niczym z „Wyboru Zofii” Williama Styrona i gdy czytelnik myśli, że dalej będzie dużo banalniej, dowiaduje się bowiem o trójkącie małżeńskim, kolejne strony odsłaniają przed nim skomplikowane losy bohaterów. To, co współczesne, przenika się z tym, co przynależy przyszłości. Minione zostaje przywołane za sprawą zapisków, które odtwarzają dramatyczne losy pewnego mężczyzny i jego ukochanej. Istotne stają się rzeczy-symbole, takie jak chociażby fortepian czy maszyna do pisania. Przeżycia łagrowe ponownie czytelnika zaskoczą. Choć Taschler snuje opowieść w taki sposób, że wydaje się, iż nadejdzie happy end, to jednak nieraz zadziwi odbiorcę ostatecznością tego, co spotyka bohaterów, niemożnością podtrzymywania dalej nadziei, wreszcie brutalnością tego, jak doświadczy ich los. Już to wraz z owymi tropami prowadzącymi do współczesności wystarczyłoby, aby docenić powieść. Austriacka pisarka idzie jednak dalej. Jeszcze na ostatnich stronach dowiemy się, że wszystko to, co wydawało nam się już wyjaśnione, tak naprawdę wygląda całkowicie inaczej, a ciężar zobowiązania pamięci jest równie nieznośny, jak marzenie o tym, by zapomnieć to, co tak brutalnie zmieniło bieg życia. Bardzo dobre.


Judith W. Taschler, Powieść bez o, przeł. Aldona Zaniewska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz