wtorek, 25 października 2016

Starość (H. Mankell, Szwedzkie kalosze)

„Szwedzkie kalosze” dobrze jest czytać będąc po lekturze „Włoskich butów”. Ci jednak, którzy zdecydują się na sięgnięcie tylko po tę powieść nie powinni być zawiedzeni. Kilka istotnych faktów dla biografii bohatera zostanie przypomnianych, a to, co dziać się będzie w „Szwedzkich kaloszach”, traktować można jako oddzielną historię. Mankell rozpoczyna swoją książkę od przywołania sceny pożaru. Emerytowany lekarz budzi się, gdy okazuje się, że jego dom płonie. Dość zaskakujące to wydarzenie, ponieważ bohater mieszka samotnie na niewielkiej wyspie, nie używa świec, niedawno wymienił instalację elektryczną. Pojawia się podejrzenie, iż ktoś maczał w tym palce. Przedstawiciele firmy ubezpieczeniowej sugerują, iż może chodzić o wyłudzenie odszkodowania. Kiedy mają miejsce kolejne podpalenia, mężczyzna przestaje być podejrzany. Wbrew pozorom znalezienie winnego całego zamieszczania nie jest wcale najważniejsze. Dużo istotniejsza okazuje się ostateczność zainicjowana wspomnianym aktem przemocy. Ostateczność wynikająca ze świadomości utraty wszystkiego, ostateczność powodowana dojmującym poczuciem straty, wreszcie ostateczność wpisana w doświadczenie starości i samotności. Choć bohater nawiązuje dwie ciekawe relacje z kobietami, emocjonalne ożywienie nie czyni z niego osoby optymistycznie nastawionej do świata. Jedna to dziennikarka, która chce przeprowadzić z nim wywiad na temat spalonego domu, druga to córka, o której istnieniu mężczyzna dowiedział się we „Włoskich butach”. Bohater próbuje zaprzyjaźnić się – z przedstawicielką mediów z nadzieją na coś więcej, z własnym dzieckiem z poczuciem, że zyskuje dzięki temu coś bardzo ważnego. Nie tylko on, jak się okazuje, jest samotny. To cecha definiująca chyba wszystkich, którzy pojawiają się na kartach tej książki. I właśnie opis owej samotności, szorstkości w okazywaniu sobie bliskości, nieporadności w kochaniu i marzeniu o miłości, a także fizycznie niemal odczuwanej starości jest największym atutem powieści. Powieści, zaznaczmy, zdecydowane wartej uwagi.


Henning Mankell, Szwedzkie kalosze, przeł. Ewa Wojciechowska, Wyd. W.A.B., Warszawa 2016.

1 komentarz:

  1. Przyznam, że "Włoskie buty" mnie strasznie dobiły swoim przekazem, ale mimo to czekałam z niecierpliwością na dalszy ciąg tej historii. Mimo tak rzucającej się w oczy niemal na każdej stronie szorstkości i wyłaniającej się zewsząd samotności ciągnie mnie do lektury "Szwedzkich kaloszy". Trochę dołujące, ale tak pozytywnie, bez przejaskrawiania, z dystansem opowiedziana historia przemijania.

    OdpowiedzUsuń