czwartek, 6 października 2016

O tym, jak lepsi czynią świat gorszym (S. Mukasonga, Maria Panna Nilu)

Znakomity portret nienawiści, która rozrastać się może pod opieką tych, którzy rzekomo stoją po stronie wartości i cywilizacji; intrygujący opis konkurowania na każdym polu, wyrzekania się tradycji przy jednoczesnym nawiązywaniu do niej, gdy chodzi o uzasadnienie zbrodni; wreszcie zasługująca na uwagę opowieść o manipulowaniu religią miłości w taki sposób, by sankcjonowała triumf antyhumanizmu – taka jest powieść Scholastique Mukasongi. Autorka nie nadużywa środków stylistycznych, pisze prostym, nieskomplikowanym językiem, tak, jakby odwoływała się do historii przekazywanej z ust do ust i mającej rangę przypowieści. Młody wiek bohaterek dodatkowo wzmacnia siłę rażenia przekazu wpisanego w biografie poszczególnych postaci. Oprócz głęboko pacyfistycznego przesłania, napiętnowania koniunkturalizmu i fałszywej wiary, ostrzeżenia przed nienawiścią prowadzącą nie tylko do mordu rzekomych wrogów, ale i do autodestrukcji, powieść ma w sobie dużo uniwersalizmu. Choć jej akcja rozgrywa się w Rwandzie, bohaterki uczęszczają do elitarnej szkoły, a pieczę nad placówką sprawuje Kościół katolicki, to, co wydarzy się w miejscu pozornie odizolowanym od tego, co podskórnie niszczy społeczeństwo, ma w sobie coś modelowego. Mukasonga portretuje bowiem mikroświat, który zostaje zniszczony w wyniku narastającej samowoli i władzy tych, którzy uważają, że należą do tych lepszych. Ich misją jest oczyszczenie otoczenia z gorszych, niezasługujących, według nich, na istnienie. To, iż do zbrodni Hutu nad Tutsi dochodzi w miejscu pozornie bezpiecznym, wśród ludzi pozornie cywilizowanych, w świecie pozornie opierającym się na umiłowaniu wartości, dodatkowo wzmacnia siłę rażenia opowiadanej historii. Nie bez znaczenia jest też fakt, że oprawczyniami i prowodyrkami zbrodni są dziewczęta, które odczuwają dumę z eliminacji ze społeczeństwa tych, którzy je zaśmiecają. Łatwość, z jaką typowo szkolne przywództwo międzyrówieśnicze zamienia się we władzę pozwalającą decydować o czyimś życiu jest zatrważająca. Mukasonga opowiada o Rwandzie, ale tak naprawdę nie przestaje zastanawiać się nad bezinteresownością nienawiści i mordu jako takich. Nie zadaje pytań, nie oskarża, nie manifestuje buntu. Pozwala wybrzmieć wydarzeniom i dzięki oszczędności słów symbolicznie wykrzyczeć niemożność ich zrozumienia. Ani religia i wiara, ani edukacja, ani przynależność do elit, ani wiek i płeć nie chronią przed złem. Co więcej wszystko to, co mogłoby lub powinno przed nim chronić, w sprzyjających okolicznościach ułatwia odcięcie się od dobra. Wystarczy przecież, ta symboliczna scena jest wyjątkowo mocna, zniszczyć twarz Marii Panny Nilu, wyeliminować w ten sposób rzekome rysy typowe dla mniejszości i w nowej wersji rzeźby wyeksponować cechy większości. Dominującej, aby nie było wątpliwości.


Scholastique Mukasonga, Maria Panna Nilu, przeł. Anna Biłos, Wyd. Czwarta Strona, Poznań 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz