wtorek, 13 września 2016

Ocaleni (W. Szabłowski, Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia)

Reportaż Szabłowskiego poświęcony rzezi wołyńskiej zasługuje na uwagę choćby z tego powodu, że publikacji na temat tego wydarzenia ciągle jest zbyt mało i zbyt niska jest świadomość społeczna dotycząca dramatu sąsiedztwa przyjaznego zamienionego w sąsiedztwo zagrażające. Autorowi udaje się pokazać dostrzegalny także w wypadku tego wydarzenia schemat działań typowy dla ludobójstwa. Mamy więc najpierw pojedyncze akty agresji, mamy postulat oczyszczenia z obcych i marzenie o państwie czystym narodowo, mamy rodzący się niepokój, niechęć i nienawiść między wcześniejszymi sąsiadami, mamy deklarowane niedowierzenie ze strony przyszłych ofiar, które są przekonane, że najgorsze nie może się wydarzyć, mamy nakaz eliminacji i zagrożenie, że w razie niewykonania rozkazu śmierć dotknie tego, kto się zbuntuje, mamy wreszcie bestialstwo i barbarzyństwo w stosunku do ludzi niewinnych, raptem odczłowieczonych, skazanych na bycie zwierzyną łowną. Szabłowski rezygnuje z oczywistej wizji świata. Interesuje go rzeczywistość dużo bardziej skomplikowana niż zrekonstruowanie opisów mordów i tortur. Skupia się na tych, których ocalono z rzezi, którzy pomagali i którzy pielęgnują pamięć dobrego sąsiedztwa. Znaczna część książki jest poświęcona losom Polaków, ale reporter, będąc wiernym owej idei możliwie całościowego przedstawienia, skupia się również na doświadczeniach Żydów oraz Czechów. Pytanie, które pozostaje ważne w tle właściwie każdego przytoczonego tutaj świadectwa, dotyczy ludzkich wyborów i tego, na ile w chwili próby jesteśmy w stanie i chcemy ochronić swoje człowieczeństwo. Powyżej sformułowana kwestia zostaje w książce Szabłowskiego zniuansowana. Nie chodzi w tym wypadku o kategoryczne „zabijam lub pomagam”, ale także o zaniechanie pewnych czynów, próbę perswazji w stosunku do morderców, ucieczkę przez triumfującym złem, chwilę zadumy nad tym, co właśnie się dzieje, niechęć przed używaniem kradzionych od ofiar przedmiotów, szacunek dla ziemi, w której spoczywają zmarli i odmowę uprawiania tam warzyw. Reportaż Szabłowskiego to opowieść o jeszcze jednym złu, które człowiek zafundował drugiemu człowiekowi, ale i historia niepokonanego jednak do końca dobra. Tak, jak wspomniałam, książka ta z pewnością należy do ważnych lektur, przedstawiając przeszłość ciągle żywą w teraźniejszości. Jednocześnie trzeba w tym miejscu wspomnieć o niektórych niedociągnięciach. Razi miejscami język, jakim posługuje się reporter. O ile sentymentalne opisy we wspomnieniach bohaterów są jak najbardziej uzasadnione, o tyle podobne fragmenty w tekście odautorskim już niekoniecznie. Publikacja nie jest też chyba do końca przemyślana kompozycyjnie. Umieszczona pod koniec książki opowieść Ukrainki, która sprząta w Polsce i odczuwa ze strony naszych rodaków niechęć, wydaje się nieco przypadkowa w kontekście tego, co czytamy wcześniej.


Witold Szabłowski, Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia, Wyd. Znak, Kraków 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz