wtorek, 16 sierpnia 2016

(Nie)pamięć (M. Braun, Mona. Opowieść o życiu malarki)

Książka Moniki Braun to intrygujące połączenie biografii intymnej, spotkania autorki ze światem, którego już nie ma, fascynującej refleksji o zmaganiach z pamięcią i zapominaniem, wreszcie artystycznego świadectwa i minialbumu malarstwa. Ta wielość form powoduje, że publikację tę czyta się z prawdziwym zainteresowaniem. Warto docenić wrażliwość autorki, umiejętne, bo dyskretne odwoływanie się do przyjaźni z opisywaną artystką, wreszcie konsekwencję w zadawaniu pytań i próbowaniu dotarcia do śladów, których nie tylko nie ma w materialnym wymiarze, ale i czasami zniknęły z pamięci. Książkę Braun możemy więc czytać jako opowieść o skomplikowaniu żydowskiego i polskiego losu. Autorka mocno akcentuje bolesny fakt zniknięcia po II wojny światowej nie tylko społeczności żydowskiej, ale i ciągle żywe tendencje antysemickie oraz niełatwe zmagania z przeszłością tych, którzy ocaleli. Zagłada staje się doświadczeniem znaczącym i definiującym także dla tych, którzy jak rodzice tytułowej Mony o niej nie rozmawiają. Holocaust jest także przymusem wyrzeczenia się przeszłości. Nic po niej nie pozostaje, co Braun znakomicie ujmuje w dramacie tych, którzy przeżyli. Czas miniony jest także czasem tożsamości, która musi ulec przedefiniowaniu. Mona Jankielewicz staje się Mirą Jankielewicz, następnie Mirą Żelechower i za sprawą małżeństwa Mirą Żelechower-Aleksiun. Kolejne wcielenia oddzielają dramat zabicia ojca przez Niemców, doświadczenie repatriacji, akceptację ojczyma i stawanie się artystką. Na uwagę zasługuje wątek relacji między matką a córką. Ta pierwsza zachowa po czasie sprzed wojny tylko jedną trwałą pamiątkę – obraz namalowany przez siebie i przedstawiający widok z okna. Przez wiele lat będzie marzyć o malowaniu i pozostanie przekonana, że doświadczeniem artystycznym nie da się dzielić i nie można go przeżyć za kogoś. Z kolei Mona stanie się znaną malarką, świadomie przeżywającą w swojej sztuce to, co kształtuje jej osobowość, a więc m.in. chrześcijaństwo i judaizm. Braun pozostaje wrażliwa na przedmioty. Pyta o to, co pozostało, szuka, metaforycznie dotyka, nie przestaje drążyć, bo wie, że szalik, jaki został po ojcu Mony, zniszczone i zużyte farby, jakie zabiera ze sobą jej matka, kilka zdjęć to dowody istnienia i materialne ślady pamięci. Otwierają na to, co było i zmuszają do zmierzenia się z echem wydarzeń sprzed lat na nowo. Milczenie wcale nie oznacza przecież zapomnienia. Bywa inną formą krzyku. Monika Braun pisze językiem poetyckim, miejscami bardzo malarskim, znakomicie komponującym się z szeregiem wątpliwości dotyczących własnej biografii, o jakich wspomina bohaterka jej książki. Znakomitym uzupełnieniem fascynującej historii Mony stają się reprodukcje jej prac. Artystka chętnie korzysta z intensywnych barw, dokumentuje ważne momenty własnego życia, nadając im ton uniwersalny, wpisuje człowieka w grupę ludzi tworzących rodzaj łańcucha nurzającego się w chaosie, zabawie, chwili zapomnienia. Szczególnie interesujący wydaje się cykl „Wszystko się łączy”. Co ciekawe, kolejne obrazy artystki korespondują z tym, co opisuje Braun. Człowiek i jego przeżycia, pokazany często jako drobina na tle pustej przestrzeni znaczonej intensywnym kolorem, staje się wyznacznikiem nadziei, ale i częścią czegoś większego, co czasami go przerasta i czemu trzeba się poddać. Książkę Braun można również czytać jako świadectwo życia artystycznego Wrocławia oraz powojennych relacji w społeczności żydowskiej. Religijne poszukiwania Mony opisane zostają z delikatnością i całym swoim skomplikowaniem. Szybko bowiem okazuje się, że spotkanie z Bogiem bywa również mierzeniem się z pamięcią – tą cudzą, tą dziedziczoną i tą dotychczas nieoswojoną.


Monika Braun, Mona. Opowieść o życiu malarki, Wyd. Via Nova, Wrocław 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz