sobota, 1 kwietnia 2023

Kraina (F. Springer, Mein Gott, jak pięknie)

 

Najnowsza książka Filipa Springera tematycznie i stylistycznie wpisuje się w narrację, z jaką zetknęliśmy się już na początku jego twórczości, a mianowicie w „Miedziance”. Nie bez powodu przywołuję debiut autora, bowiem „Mein Gott, jak pięknie” stanowi potwierdzenie tego, co reportera interesuje i do czego konsekwentnie wraca. Zastanawia natomiast deklaratywne odcięcie się na IV stronie okładki od reportażu. Nie są to, co prawda, słowa Springera, ale skoro znalazły się w tym miejscu, możemy przypuszczać, że autor się pod nimi podpisuje. Czytamy: „To nie jest reportaż. To na poły fabularyzowana, na poły dokumentalna opowieść, której głównym bohaterem jest pejzaż”. Tymczasem, jeśli przyjrzymy się książce, to jej obszerne fragmenty stylistycznie wydają się bardzo bliskie temu, co czytaliśmy w „Miedziance”. Wtedy nie było wątpliwości dotyczących przyporządkowania publikacji. Paradoksalnie, choć Springer należy do tych twórców, którzy szukają możliwości poszerzenia granic gatunku, „Mein Gott, jak pięknie” jak najbardziej możemy uznać za reportaż. Zwłaszcza że mamy tu do czynienia z i z reportażem o pejzażu, i z reportażem historycznym, i z reportażem opierającym się na udaniu się śladami kogoś po wielu latach. Zderzam częściowo najnowszą publikację autora z „Miedzianką”, bo w obu książkach istotna jest przeszłość portretowanej przestrzeni, istota planowania i przemijanie. Poczucie rozpoznawalności i bycia na swoim miejscu tam, gdzie są ślady poniemieckiego projektowania, uwzględniającego piękno otoczenia, ale i wpisanie poszczególnych wsi i miast w krajobraz, wydaje się bardzo ciekawym tematem. I tak jest w istocie, choć reportażowi Springera dużo jednak można zarzucić. W mojej ocenie „Mein Gott, jak pięknie” należy do mniej interesujących publikacji autora. Po pierwsze, klamrowa kompozycja opowieści, stawiająca na przywołanie Krainy na początku i na końcu książki mogłaby stać się dobrym pomysłem, gdyby nie sentymentalne i osuwające się w kicz fragmenty finalne, sugerujące istnienie więzi, która odsłania się w poczynionych na marginesach czytanej powieści notatkach. Po drugie, Warmia i Mazury w kolejnej książce zostały potraktowane bardzo powierzchownie. Sprowadzenie tego regionu do historii koncentrujących się wokół „Dzieci Jerominów” Ernsta Wiecherta to najzwyklejszy banał. Po trzecie, zbyt często autor posiłkuje się obszernymi cytatami. Pojawiają się one niekiedy w bardzo małej odległości od siebie. Takie nagromadzenie cytatów sprawia wrażenie bezradności i wywołuje efekt zastanowienia się nad tym, czy bardziej sięgamy po książkę, by przeczytać tekst Springera, czy może oferuje się nam efekt powierzchownie opracowanego researchu i zbiór wybranych cytatów. Po czwarte, wiem, że wiele osób traktuje podróże pociągiem jako wydarzenie, ale naprawdę nie ma powodu, by dzielić się tą ekscytacją w tego typu książce (rozdział „Bardo”), nawet jeśli chodzi o pochwalenie się własną postawą proobywatelską. Brzmi to naiwnie, zbędnie i niepotrzebnie psuje płynność tekstu. Po piąte wreszcie, trochę szkoda, że Springer całkowicie pominął wątek zamków i pałaców na Dolnym Śląsku i w Prusach Wschodnich, bo zatrudniani architekci często projektowali posiadłości tak, by stanowiły one z przyrodą jedność i by prowadziły z nią dialog.

 

Filip Springer, Mein Gott, jak pięknie, Wyd. Karakter, Kraków 2023.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz