czwartek, 23 września 2021

Oczy (T. Ţîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy)

 

Niezwykła powieść! O relacji między matką a synem, o nieumiejętności okazywania uczuć, nienawiści i odkrywaniu miłości, o stygmatyzacji i szaleństwie, o obrzydzeniu i czułości, o szaleństwie i chorobie, o życiu i przygotowywaniu się do umierania, o oczach, w których jest wszystko to, co najważniejsze. Pierwsze strony książki to manifest niechęci, odrazy, braku akceptacji. Wszystkie te emocje odczuwane są przez syna, a matka, jaką nastolatek maluje w swojej opowieści, przypomina potwora. I kobieta, i jej syn są tak naprawdę ludźmi bardzo samotnymi. Nad ich życiem unosi się cień straty, a właściwie kilka cieni, bo można tu mówić o utracie szansy na bycie rodziną, o utracie miłości, o wymazywaniu czyjegoś istnienia przez śmierć, o zdradzie i o zawodzeniu bliskich, o tworzeniu obronnego pancerza z nienawiści, odcięcia się i odwrócenia wzroku. Wyjątkowo poruszające są dwie sceny pojawiające się już na początku – pierwsza, gdy matka czeka na syna pod szkołą, a ten przedłuża jej czekanie, obserwując ją z ukrycia i wyszukując takie cechy kobiety, które uzasadniają jego niechęć, druga to urodzinowa kolacja, podczas której wszystko jest na niby, nic naprawdę. Matka namawia syna, by wyruszył z nią na wakacje do Francji. Sądząc po tym, jak zarysowano relacje między bohaterami, taki wyjazd nie wydaje się możliwy, a jednak dochodzi do skutku. Nie będzie zwieńczony happy endem, choć doprowadzi do wielu przewartościowań. Nauczy cieszenia się życiem, akceptowania śmierci, odkrywania innej niż dotychczas prawdy, troski i dostrzegania matki przez syna i syna przez matkę. Choć będzie końcem, okaże się początkiem, momentem zwrotnym, czymś, co nauczy widzieć więcej i szukać czegoś więcej. A najważniejsze będą oczy matki – zaskakujące, opisane poetycko, wymuszające zatrzymanie się i zachowanie w pamięci. Warto!

 

Tatiana Ţîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy, przeł. Dominik Małecki, Wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2021.

środa, 22 września 2021

Dialog (J. Pilch, Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym)

 

Ci, którzy znają dzienniki Jerzego Pilcha, nie będą zaskoczeni połączeniem w książce fragmentów felietonowych z prozatorskimi. Zasygnalizowany w tytule autobiograficzny charakter zapisków potraktowany zostanie umownie, trochę ironicznie, miejscami nostalgicznie, ale i – co kluczowe dla tego tytułu – jako pewien rodzaj gry toczonej z samym sobą. Zderzenie sformułowania „w sensie ścisłym” z określeniem „umowne” nie pozostawia wątpliwości, że Pilch nie odkrywa się nadmiernie, choć opowiada o sobie. Książkę tę trzeba by czytać w zderzeniu z „Dziennikiem”, „Drugim dziennikiem” i „Trzecim dziennikiem” oraz z dwoma tomami rozmów przeprowadzonych przez Ewelinę Pietrowiak. Marian Stala w posłowiu sytuuje „Autobiografię…” pomiędzy drugim dziennikiem a trzecim, przypomina o publikowaniu tekstów zgromadzonych w książce w „Tygodniku Powszechnym” i zastanawia się nad statusem dzieła odłożonego na bok, nieprzeznaczonego do druku, ale i dzieła, którego autor nie jest już w stanie poprawić. Kwestie te wydają się bardzo ważne, bo przypominają pośrednio o tematach-obsesjach pojawiających się w felietonowo-autobiograficznych zapiskach (komentarze literackie, przemijanie, choroba, powrót do dzieciństwa i świata, którego już nie ma), akcentują moment kreacyjny wpisany w prezentowanie tekstu przez publicznością i jednoczesne ujawnianie kawałka siebie, pozwalają zaplanować sobie lekturę ponowną, tym razem kontekstową, rozplątującą kłącza znaczeń wpisanych w twórczość Pilcha. Niniejszy tom wydaje się szczególny zwłaszcza z tego powodu, że bardzo mocno przypomina pierwsze utwory prozatorskie autora. Jest w tym kontrolowanym wspominaniu, które staje się zarazem stwarzaniem, coś wyjątkowego – ironicznego i ciepłego zarazem, barwnego językowo, żywego i dynamicznego, stylistycznie niepowtarzalnego.

 

Jerzy Pilch, Autobiografia w sensie ścisłym, a nawet umownym, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.

poniedziałek, 20 września 2021

Bez ratunku (B. Woźniak, Niejedno)

 

Debiutancka powieść Barbary Woźniak zachwyca dojrzałością. Dużo w niej intertekstualności, niebanalnego dialogu z dziełami kultury, dużo świadomego budowania napięcia między obowiązkiem a zaangażowaniem, dużo wreszcie różnych wersji samotności i niezrozumienia, dzięki którym próby odnajdywania sensu w słowie wydają się być i rozpaczliwe, i racjonalne zarazem. Szymon jest wykładowcą akademickim, filozofem, który uczy przyszłych lekarzy etyki. Jego studiująca córka dość niechętnie podtrzymuje z nim kontakty. Szymon rozwiódł się z żoną, gdy dziewczyna była zaczęła podstawówkę. Ojciec głównego bohatera ma Alzheimera. Do tej pory samodzielny starszy mężczyzna powoli traci panowanie nad swoim prywatnym światem, a rozpad, który jest jego udziałem, zaczyna dotyczyć także i innych, będących w jego najbliższym otoczeniu. W tym najbardziej podstawowym rozumieniu mamy do czynienia z powieścią o utracie możliwości komunikowania się. Ojciec Szymona traci pamięć i podczas ćwiczeń uczy się najprostszych słów, nigdy już jednak nie wróci do kondycji sprzed choroby. Córka głównego bohatera odmawia nawiązania bliższej relacji, bo nie potrafi ojcu wybaczyć jego odejścia sprzed lat. Ich porozumiewanie będzie zawsze skrótowe, fragmentaryczne, okaleczone, zwykle za pomocą komunikatorów społecznościowych, umożliwiających szybkie i nagłe rozłączenie się. Studenci Szymona niechętnie będą rozmawiać o etycznych problemach, które mogą się pojawić na ich przyszłej drodze zawodowej. Sięganie do historii, mierzenie się z dylematami związanymi z postawami podczas II wojny światowej, pytania o podmiotowość pacjenta i jego prawo do samostanowienia okazują się czymś abstrakcyjnym dla osób, które właśnie denerwują się kolokwium, czekającym ich na kolejnych zajęciach, lub po prostu wybierają wygodę myślenia, wynikającą z uprzywilejowanej pozycji. Inna propozycja odczytania to potraktowanie powieści jako historii słów, które muszą paść w odpowiednim momencie. Obudowanie doświadczeń bohaterów wieloma odniesieniami do lektur pokazuje, jak wielką bazą ratunkową może być literatura i jednocześnie jak trudno znaleźć odpowiednią opowieść wtedy, gdy jest ona potrzebna, by nieść ocalenie w realnie istniejącym świecie. Jednocześnie książka ta okazuje się historią niezakorzenienia i związków, za sprawą których zawsze prawdopodobne będzie przewartościowanie tego, co do tej pory wydawało się trwałe. Bardzo dobre!

 

Barbara Woźniak, Niejedno, Wyd. Drzazgi, Okoniny 2021.