Paweł
Piotr Reszka zdecydował się na temat ważny, potrzebny, ale i w pewnym sensie w
swojej kontrowersyjności bezpieczny. Było wiadomo od początku, że o tej książce
będzie głośno. Były też wobec niej duże oczekiwania. Sama podzielałam to
zainteresowanie na kredyt, spodziewając się, że autor wyróżniony wcześniej
Nagrodą im. Kapuścińskiego za „Diabła i tabliczkę czekolady” raczej nie
zawiedzie. Czy tak jednak się stało? Niestety nie. Owszem, „Płuczki” to dobry
reportaż. Dla tych, którzy niewiele wcześniej czytali na ten temat, może być
nawet odkrywczy. Trudno jednak byłoby obronić tezę, że autor idzie dalej. niż
zrobił to Jan Tadeusz Gross w „Złotych żniwach”. Reszka staje naprzeciw tych,
którzy kopali lub wiedzieli o tym procederze i pozwala im mówić. Nie ocenia,
ale i nie drąży jakoś szczególnie tego zagadnienia. Nie zmusza swoich rozmówców
do zastanowienia się nad motywacją i podstawami późniejszego usprawiedliwiania.
Nie próbuje umieścić działań swoich bohaterów w szerszym kontekście. Nie
zastanawia się na przykład, czym różni się opisywane kopanie od podobnych
działań, które zwykle miały miejsce na polach bitewnych (okradanie zwłok
zdarzało się bardzo często). Nie rozwija mocniej zasygnalizowanego zaledwie
wątku odczłowieczenia ofiar. Nie próbuje przyjrzeć się dokładniej przyczynom
ludowego tłumaczenia nieszczęść wcześniejszym okradaniem zwłok. Nie stawia
pytań wikłających opisywane postaci w pewną niezbędną w każdej sytuacji
ekstremalnej gradację czynów. Nie zastanawia się więc nad sugerowaną przez
rozmówców różnicą między znaleziskami niemalże na powierzchni a systematyczną „rąbanką”,
gdzie szukanie złota przypominało pracę w rzeźni tyle że z wykopanymi trupami.
Nie próbuje pociągnąć wątku biedy, którym tłumaczą się kopacze, i nie stara się
zestawić ich postępowania z innymi etycznie nieakceptowanymi działaniami w
czasie wojny, jak np. kupczenie cudzym życiem w wydaniu szmalcowników. Nie
próbuje owego kopania umieścić w szerszym kontekście bogacenia się na majątku
Żydów, bo grzebanie w miejscu obozowego pochówku można włączyć w przejmowanie
żydowskiego mienia, o którym pisze chociażby Łukasz Krzyżanowski w „Domu,
którego nie było”. W efekcie otrzymujemy dobry reportaż rozpoznający temat,
wprowadzający do tematu, sygnalizujący istotne kwestie, ale słaby reportaż,
jeśli potraktujemy go jako potencjalne dzieło pretendujące do całościowego sportretowania
problemu. „Płuczki” okazują się więc przykładem dość często spotykanego dzisiaj
zjawiska. Reporter znajduje dobry temat, jednak nie radzi sobie z formą i nie
potrafi wyjść poza powierzchowność ujęcia.
Paweł
Piotr Reszka, Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota, Wyd. Agora, Warszawa
2019.
Dziękuję.
OdpowiedzUsuń