środa, 21 sierpnia 2019

Tożsamość czy tożsamości? (R. Flanagan, Pierwsza osoba)


Kolejna bardzo dobra powieść Flanagana. Punkt wyjścia jest tylko pozornie banalny. Oto początkujący pisarz, dopiero pracujący nad pierwszą książką, dostaje zlecenie napisania autobiografii słynnego australijskiego oszusta, którego losami ekscytują się niemalże wszyscy. Propozycja jest kusząca pod wieloma względami, ale kluczowy okazuje się wabik finansowy. Dzięki honorarium bohater bez problemu rozwiąże swoje problemy, a jego rodzina, która niebawem się powiększy, będzie mogła rozpocząć nowy etap. Flanagan nie skupia się jednak na wątku obyczajowym. Okazuje się mistrzem psychologicznych komplikacji. Ten, który ma opowiadać swoje życie, tak naprawdę cały czas robi uniki. Młody pisarz, choć próbuje swojego bohatera namówić na zwierzenia, czuje się oszukiwany i sprowadzany na manowce. Czas mija, a kolejne strony zamówionego dzieła nie powstają. Między mężczyznami zaczyna toczyć się gra. Raptem okazuje się, że słynny oszust być może chce zupełnie innej przysługi, niż wskazuje na to podpisana umowa wydawnicza. Z kolei pisarz zaczyna uświadamiać sobie, że jego tożsamość stopniowo zaczyna być podporządkowana temu, kogo ma opisać. Do końca nie wiadomo, w którym momencie mężczyźni są sobą, w którym grają, a w którym to, kim są i co wydaje się fałszywe, jest zachowaniem nabytym i przyswojonym na stałe. Wspomniana gra, to nie tylko gra o biografię, ale i rodzaj rosyjskiej ruletki – czyje życie ostatecznie okaże się warte przetrwania, w jaki sposób utrwalona zostanie pamięć o jednym i drugim bohaterze, kto pozostanie na polu walki i czy tożsamość pozornego zwycięzcy nie będzie tożsamością przegranego. Powieść Flanagana to także powieść o inspiracji twórczej, niemożności pisania i uświadamianiu sobie ceny, jaką płaci się za osiągnięcie celów za pomocą półśrodków.

Richard Flanagan, Pierwsza osoba, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.

1 komentarz:

  1. Ja uważam, tę książkę za mocno nierówną. Doskonały początek, oszołomiający tempem koniec i sporo waty w środku.
    Zbadałem trochę okoliczności powstania powieści. Siegfried Heild to autentyczna postać - John Friedrich - i jego losy bardzo dokładnie zgadzają się z powieściowym opisem. Autentyczny jest również Kif Kelman - R. Flanagan podjął się w roli ghost-writera. Efektem była książka Codename: Iago. Przeczytałem, wydała mi się słaba. W jakimś sensie mnie to satysfakcjonuje - R. Flanagan nie potrafił przebić warstwy ochronnej oszusta i dał temu uczciwe świadectwo. Ciekawe, że w tym samym czasie gdy R. Flanagan nie potrafił sobie poradzić z wykrętami J. Friedricha, zawodowy dziennikarz, Martin Thomas, zdołał zgromadzić dość faktów aby opublikować całkiem zgrabną książkę, która zyskała większą popularność niż Codename: Iago.

    OdpowiedzUsuń