wtorek, 9 lipca 2019

Nic nowego, nic ciekawego (M. Teodorczyk, Niebo 1989)


To książka niepotrzebna, wtórna, literacko słaba, fabularnie przewidywalna. Z przykrością to stwierdzam, bo nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś ciekawszego. Dlaczego? Ano z tego powodu, że temat transformacji ustrojowej był w literaturze polskiej dość często wykorzystywany. Jeśli więc ktoś, ujmijmy to kolokwialnie, bierze się za to zagadnienie, to oczekiwałabym, że zaproponuje coś nowego. Tymczasem świeżości w tej prozie na pewno nie znajdziemy. Najciekawszy, choć jednocześnie dość oczywisty, jest pomysł na tytuł. Nie dziwi fakt, iż Niebo okaże się piekiełkiem i właśnie to, że tak przypuszczamy, można było jakoś wykorzystać. Niebo jednak piekiełkiem będzie. Bohaterowie niczym nas nie zaskoczą – są przewidywalni do bólu, schematyczni i papierowi. Równie mało skomplikowanie autor niuansuje rzeczywistość przełomu – prywatne biznesy, dostępność filmów pornograficznych i handlowanie samochodami z Niemiec to trochę mało, by mówić o jakiejkolwiek charakterystyce. Nieudany jest również język, jakim autor opisuje świat – słabo zróżnicowany i niepotrzebnie opatrzony wulgaryzmami tam, gdzie mówi narrator. „Niebo 1989” to debiut nieudany. Książkę tę zaliczam do lektur zbędnych.

Marcin Teodorczyk, Niebo 1989, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019.

1 komentarz:

  1. Jakaś moda nastała na tego rodzaju powieści. Dla większości z nich lepiej byłoby, gdyby zostały w szufladzie. Pozdrawiam i zapraszam do mnie. https://zawszewksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń